Dedykacja dla @Fajowa za rozczulający komentarz pod przedostatnią częścią, za samą obecność i motywację... Dziękuję!😘
***Magdalena POV.
Audiencje się skończyły. Nareszcie. Dzisiaj były wyjątkowo nudne. A, bo ten zabrał coś tamtemu, a ten uderzył tego. Ehh... Codzienność.
Przebrałam się z królewskich szat w coś wygodniejszego. Rozumiem przez to strój do walki wraz z moją nieśmiertelną falującą, królewską peleryną. Do pasa przypięłam katany, bo kto wie, mogą się przydać. Moje przeczucie rzadko się myli, a mam nieprzeparte wrażenie, że właśnie dzisiaj być może uratują mi życie. Uznałam, że pora się przejść. Nie mam zamiaru cały czas ślęczeć w zamku szczególnie, że załatwiłam cłą papierkową robotę na dziś i jutro. Wzięłam moje katany i przypięła w przeznaczone dla nich miejsce.
Wyszłam z pałacu i skierowałam się do centrum. Pomimo panującego tam tłoku potrafiłam znaleźć odprężenie. Stanęłam pod ścianą jakiegoś budynku. Zamknęłam oczy. Odetchnęłam i wysłuchałam się w harmider. Było mi nawet przyjemnie.
Niestety z stanu swego rodzaju letargu wyrwał mnie gwałtowny ruch medalionu. Popatrzyłam na niego. Wściekłe drgał, miałam wrażenie, że zaraz rozerwie się na cztery części... Chwila... To oznacza, że...
CO!?!?
Dlaczego wzywają mnie wszyscy czterej razem?! Stało się coś. Coś poważnego.
Walka.
Nie tracąc więcej czasu przeteleportowałam się przed bazę. Rozejrzałam się i zaklnęłam szpetnie. Cholera. Atak trwał w najlepsze, a co gorsza moja strona przegrywała. Dlaczego wezwali mnie dopiero TERAZ?!?!?! Potem się z tego rozliczę.
Pomimo ich przewagi w treningach i stylu walki najeźdźców było po prostu za dużo. Moja gwardia, dość już zmęczona walczyła zaciekle chroniąc swoich podopiecznych, jednak wrogów przybywało. Co chwila słuchać było trzask teleportacji(tylko niektóre demony robią to bezszelestnie), dlatego moje przybycie nie zostało zauważone.
Zauważyłam, że wróg zaraz przebije swą klingą brzuch Zanro'a. Dzielnie się bronił, wraz z IronHide'em o dziwo współpracując. Gdy przeciwnik miał zadać cios, postanowiłam dłużej nie zwlekać i rzucić się na pomoc. Nie mogę stracić zbrojmistrza! Nie mogę stracić nikogo! Sparowałam cios jedną z katan. Gwardia zauważyła moje przybycie. Ja tym czasem obcięłam głowę napastnika jednym sprawnym ruchem. Aż przypomniały mi się stare dobre czasy areny. Tak naprawdę nie spędziłam w Darkness cholernej ilości czasu, ale było go na tyle, że zdążyłam sprawdzić się w większości rzeczy. Co więcej byłam w nich bardzo dobra. Niestety moje rozkojarzenie prawie przypłaciłam życiem. Kolejny wróg przepołowiłby mi głowę toporem, ale tym razem Zanro odbił cios. Kątem oka zauważyłam, że Valt biegnie za torującym mu drogę Blantrem. Ten drugi siedział na dachu bazy i powalał przeciwników jednym, celnym strzałem ze swojej snajperki, natomiast pierwszy odpiął jeden z mocniejszych granatów i rzucił go sobie pod nogi powodując natychmiastowy wybuch i wylecenie w powietrze wszystkich w zasięgu dziesięciu metrów. Walka trwała. Gwardia podzieliła się na dwie części. Ta pierwsza broniła transformery przyparte pod ścianę, stojące bezradnie... Cholera. Trzeba będzie naprawdę sprawić im deronową broń, bo za długo nie pociągną, w dodatku rozpraszają gwardię.
Druga grupa skupiła się na zadaniu jak największej liczby obrażeń przeciwnikowi. Ja należałam właśnie do tej.
Obie strony poniosły dotkliwe straty. Jednak przeciwnicy znacznie większe. Gdzieś z boku leżał ogłuszony Zaid, a bronił go Kael. Każdy czuł się wyczerpany, a przeciwników jedynie przybywało. Nie sądziłam, że jest ich tak dużo. Bractwo musiało rzucić w nas większość swoich sił. Nie wygramy tego. Jedynie wszyscy tutaj zginiemy. Muszę to zrobić.
CZYTASZ
Pani Mroku (TF-fanfic) Zawieszone
FanfictionPiękna, mroczna, bezlitosna... Różnie ją opisywali. Każdy w królestwie zna jej imię. Brzmi ono: Magdalena. Niestety, życie dla nikogo nie jest usiane różami. Szczególnie dla niepozornej czarnowłosej dziewczyny ukrywającej siebie za milionami masek...