Rozdział 23- Rany

218 21 8
                                    

Dark POV.

Nie mamy szans pokonać je wszystkie. Ja obezwładnię góra dwa osobniki, Sieds nic o nich nie wie, więc w razie walki ze smutkiem stwierdzam, pomimo swoich wybitnych zdolności walki wręcz, nie da rady z wściekłym zwierzęciem.

W takiej sytuacji pozostaje mi jedynie... Uciekać!

Uderzyłem czerwonego mecha w ramię i dałem znać, że jedynym  rozwiązaniem, które nie spowoduje naszej niechybnej śmierci, polega na ucieczce. Ten przełamał się przez paraliżujący dotychczas kończyny strach przed nieznanym i skinął głową. Pozostawał jeden problem.
Jak?

Zwierzęta zablokowały im wszelkie drogi ucieczki pozostawiając tylko tą w dół, prosto do morza żrącej substancji. Ahh szkoda, że nie ma z nami Mag. Ona by coś wymyśliła, albo chociaż przeniosła wszystkich w bezpieczne miejsce...

Właśnie!

Mógłbym uciec cieniem, ale Sieds nie może skorzystać z tej drogi ewakuacji. Brak mi pomysłów... Co mogę zrobić? Hmm... Wiem!

Mógłbym powtórzyć sztuczkę Mag! Tą z portalem! Niestety mój dar w tym kierunku jest blisko zerowy dlatego przeniesienie nawet jednej osoby kosztuje niewyobrażalnie dużo energii. Szczególnie już ciężkiego, metalowego, mecha o którego masie szkoda mówić. Muszę się skupić inaczej nie przeżyję zabiegu. Jest coś takiego jak szara strefa. Każdy ją umie w mniejszym, lub większym stopniu. Taką jest np. teleportacja. Co innego dary typu władanie elektrycznością. Jest to niepodrabialna wizytówka poszczególnego demonicznego rodu.

-Siedswipe. Kup mi trochę czasu.

Mech skinął głową. Zwierzęta cały czas się zbliżały i przygotowywały do ataku. Odetchnąłem głęboko. Jak to lata temu mój mistrz mówił... Szukaj spokoju w środku burzy. Otworzyłem oczy, które lekko się świeciły. Wkładając w to multum energii wypowiedziałem rytualne słowa.

Ledwie skończyłem je mówić, a mała kulka energii wytworzyła się tuż przede mną. Skierowałem ją siłą woli do walczącego transformera. Ostatnie co poczułem to szarpnięcie w okolicy pleców, a później tylko pustka...

Magdalena POV.

Ciemność. Otwierałam i zamykałam oczy, ale nie mogłam zauważyć różnicy pomiędzy światem realnym, a wewnętrzną stroną moich powiek. Wszędzie pustka. Dosłownie czarno to widzę. Miałam bezwład w kończynach. Jakbym była duchem uwięzionym w ciele dryfującym podczas pustki.
Nie wiem ile trwałam w tym stanie, ale stopniowo zaczęłam odbierać coraz to nowe bodźce. Było to jednak żmudne i powolne. Niespodziewanie moje nieprzystosowane do tego źrenice podrażnił gwałtowny rozbłysk, a uszy opanował głęboki ton głosu powtarzającego jedno słowo:

Avo...

Słowo to całkowicie mi obce. Nie mam pojęcia co mogą oznaczać, poznałam wiele języków i nie, nie chodzi mi o całowanie, lecz o naukę porozumiewania się. Trochę by się tego znalazło. Na wszelki wypadek spróbuję je zapamiętać, potem się nad tym zastanowię.

Poczułam nieunikniony koniec snu i opcje wynurzenia się do zwykłego świata. Całkowicie wróciło mi już czucie w kończynach. Jedyne co pozostało nieruszone, to oczy. Nie przeciągamy.

Otworzyłam oczy, gotowa na nieprzyjemny błysk światła rażącego mój przyzwyczajony do ciemności narząd wzroku. Ku mojemu zdziwieniu, było już jednak ciemno.

Będę musiała podziękować medykom za opatrzenie moich ran, szczególnie tej na łydce. Poskładanie mnie do kupy było nie byle jakim wyczynem, ponieważ po większości ran pozostały jedynie cieniutkie blizny. Poświęciłam kilka cennych chwil, by sprawdzić godzinę. Przed chwilą zaszło słońce, a to oznacza, że...
Cholera! ZIKO! 

Cholera! Cholera! CHOLERA!! Zapomniałam o nich!
Pobiegłam do Influx'a. Na szczęście ten uspokoił mnie. Już powiedział o tym wojsku i cybertrończykom. Jednak po chwili zniszczył moje uczucie spokoju wiadomością o zaginięciu Dark'a i Siedswipe'a. Nawet dla mnie tego typu wyprawa byłaby nieprzeciętnie niebezpieczna.
Lekko przestraszona krzyknęłam do wszystkich zebranych:

-Gwardia na plac, ale już!

Stałam pomiędzy namiotami. Demony szybko przybiegły i stanęły w szeregu czekając na rozkazy.

-Chwilę temu zaszło słońce! Kto mi powie gdzie jest Dark i Siedswipe?!

Nikt się nie odezwał. Byli tak pochłonięci swoimi sprawami, że nie pomogli generałowi! To karygodne! Influx załatwiał zlecone przeze mnie rzeczy, ale Shift po stworzeniu obozowiska miał wolne! Jak mógł dopuścić do takiego zaniedbania! Po prostu ja w to nie wierzę. Nie zrobił tego celowo, ale lekko nadszarpnął nić zaufania którym go darzyłam. Minie sporo czasu zanim ją w pełni naprawi.

-Dobrze! Plan jest taki. Połowa zostaje bronić transformerów. W tym jeden medyk. Pozostała część dzieli się na dwie grupy. Jedną dowodzę ja, a drugą Shift. Na co czekacie?! JUŻ!!

W pół minuty wykonali polecenie. Hiun zostawał w bazie z autobotami, a Zaid szedł w mojej grupie razem z Isaku, Influx'em, Kael'em i Blantro.
Postanowiłam nie tracić więcej czasu.

-W DRO...- przerwał mi trzask niewprawnej deportacji. Pośrodku naszej grupy zaczęły wyłaniać się z cienia dwie sylwetki z czego jedna to napewno transformer, a druga to obywatel Darkness.-...gę?

Osoby w pełni się wyłoniły, a byli to... Dark i Siedswipe! Niestety obaj ucierpieli. Autobot posiadał wyraźne znaki niezbyt wprawnego boju z dużą ilością ptaków Ziko. Poznać to można było po licznych dziurach w pancerzu, śladach po wszystkożernym kwasie, oraz kilkoma ugryzieniami, lub raczej dźgnięciami dziobem. W obu przypadkach z ran toczyła się niebieska, życiodajna substancja. Energon. Ratchet wraz z Jolt'em natychmiast zajął się rannym. Podnieśli go i skierowali się w stronę swoich pobratymców.

Niestety Dark był w jeszcze gorszym stanie. Jego skóra stała się półprzeźroczysta. Miał lekko wytrzeszczone gałki oczne, poparzenia na skórze i zamknięte oczy. Nie ruszał się.
-ZAID, HIUN!!! SZYBKO!!!

Krzyknęłam. Wreszcie do mnie dotarło. Mogę go stracić! Stracić przyjaciela! Osobę która bez wahania poświęciła by za mnie życie! Mojego... Nawet mogę powiedzieć, ż mogę stracić mojego brata którego nigdy nie miałam! Pobladła  przerażenia i ogromnego strachu. Czułam się beznadziejnie. Najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić. Nic a nic. Nie posiadam żadnych medycznych uzdolnień. Zawsze gdy potrzebowałam tej mocy zapożyczałam ją od Dark'a, ale teraz nie ma takiej opcji. Oby przeżył. Bardzo się martwię...

Widziałam bieganinę lekarzy. Byli bardzo nerwowi co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Wyprosili wszystkich. Nawet mnie. W namiocie pozostała tylko dwójka. Chyba najgorszą torturą był brak informacji. Znowu! Znowu przez moją nieuwagę ktoś cierpi, a może nawet umiera! Tak! Biorę to na siebie! Sumienie nie pozwoli mi zapomnieć. Tak jak za Veos'em. Gdybym była przy nim nie zginął by! Nie znikł bez śladu! Nie porwali by go cholerni przeciwnicy korony! Mam dość! Poddaję się!

Zaczęłam płakać. Cholera. Zawsze byłam twarda obojętna na los innych. Nikogo do siebie nie dopuszczałam oprócz... No właśnie. Po prostu każda osoba która pozna mnie bliżej cierpi. Nie mogę pozwolić na więcej takich przypadków. Oby Dark przeżył.

Czekałam godzinę. Może dwie? Nie mam pojęcia. Są tu wszyscy. Każdy milczy zagłębiony we własnych myślach. Tę nostalgię przerywa wychodzący zza kotary Zaid. Mówi smutnym tonem:

-Nie mamy za dobrych wieści...

***


SIEMKA!!

Wiem wiem, nie było mnie przez dwa tygodnie, nie bijcie... Tak czy siak odpoczęłam, a wena postanowiła wrócić ze swoich wakacji. W szkole tempo pomału zwalnia, choć penie ten stan rzeczy długo się nie utrzyma. Po świętach będzie mordor... CHCEM WAKACJE! No cóż... Nie będę przedłużać...

Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D

PS:W mediach macie-mniej więcej wygląd Ziko

Pani Mroku (TF-fanfic) ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz