ROZDZIAŁ.42

579 32 0
                                    

POV.MARTYNA

Nareście wyszli, teraz mogę zająć się tym facetem. Podeszłam w kąt pomieszczenia po stołek, położyłam go na przeciwko naszego nie proszonego gościa, i wpatrywałam się na kolesia.

Facet
- Co teraz, ze mną zrobisz...zabijesz?

Martyna
- Przepraszam.

Facet
- Za co...ty mnie przepraszasz? Nie rozumiem.

Martyna
- Za palce, paznokcie i że, wbiłam tobie ten cholerny nóż w noge. Za to, przepraszam.

Facet
- No...nie powiem, by było spoko. Czy wszystko okej, ale opatrzyliście mnie, więc mam nadzieje, że nie będzie zakażenia.

Martyna
- Jesteś...głodny?

Facet
- Co? Ty...tak na poważnie?

Martyna
- Tak.

Facet
- Jesteś...dziwna. Masz jakieś problemy psychiczne, może ty jesteś...bipolarna.

Martyna
- Rozumiem twoje rozkojarzenie, naprawde. Posunełam się za daleko, mogłam dać ci kilka razy w morde, złamać rzebra , a nie to...poprostu powiedziałeś coś, co mnie zabolało i przywróciło do pożądku. Nie znasz mojej historii, więc mozesz sądzić co chcesz, na mój temat, ale w jednym, nie masz racji. Nigdy, przenigdy nie będę bosem mafii, gangu. Prędzej popełnie sepuku, o ile wiesz co to znaczy.

Facet
- Okej. A może, opowiesz mi tą historię? I jednak, poproszę o coś do jedzenia.

  Podeszłam do ściany i nacisnełam czerwony guzik, nie mineło pięć minut, a już na dole pojawiła się Margaret i Zahary w pozycji bojowej.

Margaret
- I co, zabijamy go? - jak zawsze, staje po mojej stronie.

Martyna
- Nie, nakarmimy. Margaret, mogłabyś odgrzać wczorajszą lazanie, i zrobić dwie kawy. A, gdzie dziewczynki?

Margaret
- Poszły, razem z Conorem do nich. Daki, będzie tam nocowała, a Conor obiecał nie spuszczać dziewczynek z oczu. Zaraz, przyniosę posiłek. Martyna, wróciłaś już do siebie?

  Kiwnełam tylko głową, potwierdzająco i lekko się uśmiechnełam. Przyjaciółka podeszła do mnie i mocno przytuliła.

Margaret
- Wiesz że, następnym razem...nie zapanujesz nad tym, " miśka" to nie pierwszy taki wybuch. Ale dobrze że, już wróciłaś do nas. Idę po żarcie. Zahary zostań z nią, ale...nie odzywaj się, na ciebie jest dalej zła.

  Co ja bym zrobiła, bez takiej przyjaciółki. Tak Margaret ma rację, to nie pierwszy taki atak agresji i szczerze nie wiem, skąd to się bierze. Może powinnam poszukać pomocy, u jakiegoś specjalisty. No ale, o tym pomyślę później. Po dwudziestu minutach, zeszła. "Magnum" z tacą, posiłkiem i kawą.

Margaret
-Zostać z wami?

Martyna
- Nie. Idź odpocznij, Zahary wystarczy.

Zahary usiadł na szawce i przypatrywał się, mi oraz facetowi. Który po odwiązaniu rąk, starał się jakoś jeść, ale mu nie wychodziło.

Martyna
- Poczekaj, pomogę tobie. Po części większej, to moja wina.

Facet
- No...dobrze. Kiedy opowiesz mi, swoją historię?

  Zaczełam opowiadać od samego początku. Poczynając od informacji o dziadku, jego spiskowi, intrygom jego, Marcusa i Johna. Że nawet wmieszał i wykorzystał do jednej z nich swoją córkę. Opowiedziałam o Alexie,"Czarnym i Białej" o ojcu dosłownie o wszystkim. Gdy moją wypowiedź, przerwał Zahary.

Zahary
-  Matt, też jest w to wmieszany. Jego firma to przykrywka. To On, wraz ze swoją dziewczyną, upozorowali moją nikomą zdrade przyjaciela. A Ona, była przez ten cały czas ze mną, bo ty byłaś wiecznie blisko mnie. A szczególnie teraz, kiedy Tony, prawnie uznał Ciebie za córkę, i...całą własność tory, przepisał na ciebie Martyna.

Martyna
- Co, On kurwa zrobił?! Możesz, powtóżyć.

Facet
- O, ja pierdole! To ty, twoja rodzina jesteście w samym oku cyklonu. Teraz nie dziwię się, twojej agresywnej stronie. A gdybym tak...

Zahary
- Gdybys co?!

Facet
- Gdybym...wam pomógł. Połowa ze starszego rocznika, ma już dość tej wojny, tej rodziny i naszego szefa. Jeżeli, nie można rozwalić ich od zewnątrz, to...

Martyna
- Zrobimy to...od środka. To jest jakiś pomysł.

POV.ZAHARY

  Czy mojej przyszłej żonie, do reszty odbiło? Jak Ona sobie to wyobraża, że co...że ci gangsterzy, pójdą na układ?

- Jak wy sobie, to wyobrażacie?

Facet
- Normalnie. Ja z tąd wyjdę, pojade do ciupy, zbiore po cichu swoich znajomych, przyjaciół, wy swoich. Podacie namiaey i spotkamy się, za trzy dni w wyznaczonym miejscu.

Zahary
- I myślisz...że pójdziemy na takie coś, i nie pomyślimy że to pułapka.

Facet
- Chłopie, ja też mam rodzinę, i nie chcę by w to została wmieszana. Po za tym, drugiej szansy na przeżycie nie dostane. Ani ty, a już tym bardziej Ona, by do tego nie dopuściła. Dziękuję za posiłek i ciepłe picie.

  Popatrzałem na Martynę i poprosiłem ją na bok, by przedyskutować to, bo ja nie do końca jestem przekonany do tego pomysłu. No ale cóż, trzeba zarezykować, inaczej może być jeszcze gorzej. Rozwiazaliśmy tego faceta i puściliśmy go, jeszcze wymieniliśmy się numerami , by mieć kontakt. Wiem to bardzo ryzykowne i niekonwencjonalne zachowanie. I musimy być bardziej czujni.

C.D.N...

MY PASSION, MY LIFE.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz