Dedykuję ten rozdział dla mojej stałej czytelniczki. Dziękuje serdecznie 😘😉 Ale nie zdradzę jej tożsamości Ona wie o kogo chodzi.
------------------- ---------- --------------
Pov. Zahary
No i oberwało mi się, od dwóch najważniejszych dla mnie kobiet. Dość żę teść, się ze mnie śmiał w szpitalu, to jeszcze Max nie dawał mi żyć w drodze do domu. Pootwierał wszystkie szyby w samochodzie, bo stwierdził że nie ma zamiaru, zadusić się przez mój fetor. No, nie powiem by to, co powiedziała mi córka i Max, było miłe. Ej, no ale...nie mogłem zostawić swojej kobiety, w takim stanie samej. I tak wiem, że nie zasne dopuki nie będzie, mojej narzeczonej przy mnie w domu. Ale jak tylko, tu wróci to przypnę ją do łóżka i nie wypuszczę. Co, ona sobie wogóle myślała....cholery można przez nią dostać. A, jak będzie moją żoną...to gdy wywinie taki numer...nie ręcze za siebie. Teraz też, spiore jej tyłek jak wróci, i nikt mnie przed tym, nie powstrzyma. Teraz, siedzę w naszym salonie z ciepłym posiłkiem, przed telewizorkiem, wykąpany, czyściutki i pachnący. Tak bardzo, chciałbym jechać do mojego kwiatuszka, ale szczerze powiedziawszy, boję się...że Martyna, na prawdę zerwie zaręczyny. Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, odstawiłem talerz na stolik kawowy i wstałem by otworzyć.
Zahary
- Kogo to,licho niesie? Czy nawet teraz nie może być spokoju?Otworzyłem drzwi, a po drugiej strobie stali sąsiedzi. No cóż, oni też nie mieli łatwo i to przez nas.
Zahary
- Wejdźcie, zapraszam. Napijecie się czegoś?Luck
- Nie chcemy sprawiać kłopotu. Przyszliśmy tylko, zapytać...ci z Martyną?Luiza
- Ale widząc ciebie, chyba już lepiej?Zahary
- Wybudziła się, nawrzeszczała na mnie i wygoniła do domu. Zagroziła że odda mi pierścionek i obije twarz, jak nie wypoczne i nie wezmę się za siebie. A, i mam nie przychodzić do niej, przez dwa dni.Conor
- To, nieźke nabroiłeś. Chociaż się nie dziwię, gsy byłem ostatnio u was to wyglądałeś i "pachniałeś" jak guwno.Zahary
- Dzięki młody. Siadajcie, to co...kawy, herbaty...?Luck
- Nie trzeba...Zahary
- Dajcie spokój. Nue stety nie ma dziewczyn, bo poszły do sklepu, ale zaraz powinny być. Jestem sam, więc co wam szkodzi?Luiza
-No to, ja poproszę herbatę.Luck
- Ja kawę.Julia
- Ja chcę sok, jak można?Conor
- Ja również kawe, chodź pomogę ci.Kiedy byliśmy w kuchni, porozkładałem wszystkie szklanki i zapażyłem kawe, a na herbatę nastawiłem wodę. Gdy napoje były gotowe, młody pomógł mi je zanieść, a ja wróciłem się jeszcze, po ciasto jogurtowe do poczęstunku. Usiadłem i zaczeliśmy rozmawiać i jakiś duperelach.
Pov. Martyna
Jakąś godzinę temu, wyszli ode mbie wujek i babcia. Wtedy zostałam tylko z tatą i moją córką. Która po mału usypiała koło mnie.
Martyna
- Tato, a co z torem i klubem bokserskim? Czy wszystko w porządku?Tomi
- Jak naj bardziej. Teo chce pojutrze już tam wrócić i osobiście, doglądać naszych interesów. Nie martw się, wszystki będzie już dobrze. Mam bardzo, ale to bardzo nieodpowiedzialną, upartą, niereformowalną i bardzo odważną córkę, z której jeatem w huj dumny. Ale serio, z miłą chęcią...przełożyłbym ciebie przez kolabo i sprał w tyłek.Martyna
-Bo, wiesz? Jestem już...dużą dziewczynką, tatusiu.Tomi
-Ale...bardziej nieznośną. Byłaś młodsza, nie odstawiałaś takich numerów, a teraz...ja stary pryk, nie nadążam.Martyna
- Nadążasz, nadążasz...tylko się martwisz. Zawsze nadążałeś, nic się nie zmieniłeś, tylko teraz...więcej maniuniasz. Ale i tak ciebie bardzo kocham tato.Lekarz
- Dzień dobry poniwnie. Otrzymałem wyniki...z tego co tu jest, wynika że...może Pani jutro wracać do domu.Martyna
- To...super wiadomość, dziękuję.Lekarz
-I...na myślała się pani, z tą kolacją czy kawą?Martyna
-A, rozmawiał Pan, z moim przyszłym mężem.Lekarz
-Nieee...Martyna
- Więc, proszę nie zawracać mi głowy. Jeżeli, nie wyraziłam się jasno...to zrobię to teraz...odczep się odemnie doktorku. Zrozumiano?! Ja, nie lubię sie powtażać.Wraz z ojcem, zobaczyliśmy nie zadowoloną minę lekarza, który zacisnął szczękę i wyszedł. Popatrzeliśmy na siebie i się zaśmialiśmy. Po czym znowu, popatrzeliśmy w stronę otwierających się drzwi, ale tym razem to tylko dziewczyny.
Margaret
- A temu, doktorkowi...co żeś zrobiła, że o mało nas nie stratiwał i mamrotał, coś pod nosem.Karina
- Witaj "Billy", jak się czujesz?Martyna
- Dziękuję " Lolu" dobrze, jutri już wychodzę, ale nie mówcie nic Zaharemu, dobrze. Chcę zrobić mu, niespodziankę.Karina
-Spokojnie, będziemy milczeli jak groby. Skoto jutro wychodzisz, miże pojedziemy z Tomim do domu i zabuerzemy Dakotę, niech się trochę wyśpi.Martyna
- Dziękuję, że otym pomyślałaś. Miałam prosić o to, ojca ale wlazł ten chory doktorek....Margaret
- I, co?Tomi
- Wspomniał że wyniki są dobre, i może jutro wyjść i...próbował umówić się z Martyną, na co?...a tak, kawa albo kolacja.Margaret
- I jestem pewna, po jego zachowaniu, że odmówiłaś, skoro prawie rzucał gromami.Martyna
- Najpierw, kazałam mu...spytać się mojego narzeczonego, a później powiedziałam by spadał na drzewo, prostować banany. A, jak tam w domu? Czy, mój przyszły mąż, wziął sobie moje słowa, do mnie i ogarnął się trochę.Karina
- I, to jeszcze jak...teraz wygląda jak dawny "Tax". Coś ty mu powiedziała? Wlazł do domu, taki zły i naburmuszony że szok.Martyna
- Nic, wam nie powiedział? Czyli nie...więc tak w skrócie. Daki go ochrzaniła, ja zaszantażowałam i zastraszyłam, koniec. A, teraz zabierać moje słoneczko i uciekajcie, ja idę spać, jutro i tak się widzimy. Tato przyjedziesz po mnie?Tomi
- Jasne że tak.Naszą rozmowę, przerwał telefon Margaret. Moja przyjaciółka, wyjęła go i odczytqła sms-a.
Margaret
- Zhary informuje że mamy gości, i pyta kiedy będziemy?Karina
- Napisz że, za 10 minut. Tomi jesteśmy swoim autem więc, ty z Daki jedziecie sami. Pa kochana, do jutra.Tomi
- Gdyby ten doktorek, znów ciebie nagabywał...daj mu w pysk, albo poproś ordynatora.Martyna
- Bez obaw tatku, dałam rade z trójką psychicznych krewnych, to z jednym walniętym doktorkiem też dam rade, spokojnie. A teraz wybacz, muszę się przespać i błagam bądż o 11:00 jutro, albo najlepiej z samego rana. Bo ja tu zwariuję.Zostałam wyśmiana i ucałowana przez mojego tate. Super mieć, takiego ojca który jest twoim przyjacielem. Cuekawe czy ja też, będę taką mamą dla Dakoty i przyszłych dzieci. Ni, ci? Jasne, może wydawać się to dziwne...że młoda dzieeczyna, która ledwo skączyła doiero 18 lat, chce mieć dzieci i już ma jedno. Każdy w tym wieku szaleje, bawi się kożysta z życia, ale zważcie na to...że ja też, kożystam z życia. Ścigam się, no teraz może mniej, ale jak wyzdrowieje i dojde do siebie, to jeszcze wróce na tor i znowu zaczne boksować, z Zaharym bądż bez niego....ale na pewno, z moim seksownym " Taxem". Dobra " Billy" wyłącz swe myślenie, zamknij oczy i gębę, przyłóż głowe do poduszki i zaśnij wreście.
Ze mną jest gorzej, pomocy doktorze, ja gadam sama do siebie. Czy to jest choroba?
C.D.N..
CZYTASZ
MY PASSION, MY LIFE.
Teen Fiction*PRĘDKOŚĆ *ADRENALINA *KASKADERKA *RYWALIZACJA *WYGRANA *WZLOTY I UPADKI Te cechy opisują mnie. Moją pasję, zamiłowanie , hobby. Nazywam się Martyna Anastazja Norynberg . Ale wszyscy wołają na mnie "Billy". Dlaczego? Nie pytajcie , sama nie wie...