-Prosze Pani, my to sobie wszystko rozwiążemy-oznajmił Johnny. No wreszcie się któryś odezwał...
-Dokładnie, nie potrzebujemy twojej pomocy w tej sprawie-dodałam.
-No niech wam będzie-mruknęła.-Więc przejdźmy do konkretów, po co was tu wezwałam...
-No mogłaś tak od razu...-prychnęłam cicho.
-Wezwałam was tutaj, bo akurat wszystkich z was dotyczy ta sprawa.-zaczęła kobieta.
-Mamo, wiesz doskonale, że nie lubie takiego przeciągania mów-prychnęłam.
-Dobra, jak chcesz. Będzie krótko, zwięźle i na temat.-westchnęła.-To będzie dla was trudne, ale myśle, że mnie, jak i mame bliźniaków i Johnny'ego zrozumiecie. Znamy się już kilkanaście lat. Gdy byliście w mniej więcej podobnym wieku, czyli mieliście po kilka miesięcy, wybrałyśmy się wszystkie na impreze. Wami zajmowała się babcia Johnny'ego. Gdy po was wróciłyśmy...-westchnęła. Widać, że bardzo ją to męczyło... To musi być coś mocnego. Nigdy nie widziałam jak tak się zachowuje. Wszyscy słuchaliśmy w skupieniu. Po chwili kobieta kontynuowała.-Pomyliłyśmy was, bo babcia Johnny'ego ubrała was w te same ubranka, które kupiła dzień wcześniej. A byłyśmy nawalone jak cholera.
-Do czego pani zmierza?-zapytał Marcus.
-Tylko wysłuchajcie mnie do końca, potem róbcie co chcecie-oznajmiła a my kiwneliśmy głowami.-Tak na prawde, to Johnny jest moim synem. A ty Ellie jesteś siostrą bliźniaków. Gdy wytrzeźwiałyśmy, ja pierwsza zorientowałam się, że zamiast mieć Johnny'ego mam Ellie. Johnny'ego wzięła Chloe, a Gerd-Anne nawet się nie zorientowała, że wzięła ze sobą tylko bliźniaków. Gdy zadzwoniłam do waszej mamy, wspólnie zdecydowałyśmy, że niech już tak zostanie...I, że powiemy wam to, gdy znowu wszyscy będziecie tutaj razem.-ledwo wydusiła z siebie kobieta.
-Już nic nie rozumiem?!-krzyknął Martinus.-Kto tak na prawde jest kogo rodzicem?!
-Ja jestem mamą Johnny'ego, Chloe jest mamą Lauren a Gerd-Anne jest mamą waszej trójki.
-Czyli, że ja jestem ich siostrą?-zapytałam.
-Tak-odpowiedziała kobieta i zaczęła płakać.
Ja wstałam z kanapy i wybiegłam z domu. Pierdolnęłam drzwiami ile sił w rękach i biegłam poprostu ku*wa przed siebie. Gdy znalazłam się na jakimś dupnym polu zaczęłam płakać yyy tego raczej się tak nie da nazwać. Ja wręcz ryczałam. Czułam się taka..., taka okłamana i zdradzona przez wszystkich, że miałam wtedy już dość życia. Całowałam się ze swoim własnym bratem!!! Ku*wa mam ochote teraz tutaj zdechnąć. Okłamywali nas przez całe życie. I mając piętnaście lat raczyły nam powiedzieć, że jak napie*dolone przyszły po imprezce wziąć nas do domu, to nas ku*wa pomyliły! Czy do chuja taką komedie ktoś sobie w ogóle w życiu wyobrażał?
To chyba najlepszy rozdział w tej książce moim zdaniem🙊💗 Jak wam się podoba? Za godzinę dodam epilog, który będzie zawierał też informacje co dalej będzie z tym kontem.
CZYTASZ
Plac Zabaw//Marcus&Martinus
Fanfictie-Ale obiecasz mi, że jeszcze się spotkamy?-zapytał. -Obiecuję-powiedziałam z uśmiechem. 21.07.2018-355 w fanfiction💜