4. Nie chcę cię tu więcej widzieć.

370 28 4
                                    

Jedna noc. Minęła jedna noc. Niespokojna, ale cicha. Nie było go w moim pokoju, na balkonie, ani nawet w jego własnym domu. Minęła jedna noc, ale to za długo. Teraz wiem, że to była tylko cisza przed burzą. 

Bo on znowu tu jest, stoi na moim balkonie i wali pięścią w moje okno. Chciałabym móc to zignorować. Być na tyle silną, żeby spokojnie zamknąć oczy i puścić ten hałas mimo uszu. Ale on wali coraz mocniej, coraz szybciej, coraz głośniej. Razem z nim przyspiesza bicie mojego serca. Wali coraz mocniej, coraz szybciej, coraz głośniej, a ja nie mogę go opanować.

Przewracam się na plecy i wlepiam wzrok w sufit. Robię wszystko, żeby tylko nie patrzeć w stronę źródła hałasu. Wzdycham cicho. To jest ode mnie silniejsze, więc co innego pozostaje mi do zrobienia? Podnoszę się do pozycji siedzącej. Powoli spuszczam nogi na podłogę, najpierw lewą, potem prawą. Wstaję i stawiam ostrożnie krok po kroku. Staję przed oknem i odsłaniam zasłony.

Calum patrzy na mnie z mieszanką najróżniejszych emocji wymalowanych na twarzy. Jest zły, zdenerwowany, a zarazem wręcz błaga mnie spojrzeniem, abym wpuściła go do środka. I znowu zastanawia mnie, dlaczego akurat tu tak rozpaczliwie usiłuje znaleźć pomoc.

Więc powoli uchylam okno, a on stoi tam chwilę i chyba czeka, aż pozwolę mu wejść. Więc odsuwam się nieznacznie i cicho wypowiadam jego imię.

Wchodzi do środka.

- Już znikam - mówi sucho.

Chyba nie jest sobą. A przynajmniej nie jest tym Calumem, który mieszkał w jego ciele przez ostatnie cztery lata.

- Mogę się w końcu dowiedzieć, co ty właściwie robisz w moim domu? - zagradzam mu drogę, kiedy próbuje dotrzeć do wyjścia z pokoju.

- Nie - jest nerwowy, to widać.

Ten pewny siebie, przekonany o swojej perfekcji chłopak, naprawdę się denerwuje i chyba nawet się czegoś boi. Idealny Calum Hood się boi.

- Calum - jego imię brzmi tak obco w moich ustach i chyba nawet on to zauważa - Powiesz mi, co, do cholery, robisz w moim życiu - nawet mnie bolą te słowa - albo tam wrócisz - wskazuję głową na otwarte okno za jego plecami.

Szatyn patrzy na mnie, jakbym właśnie zabiła człowieka gołymi rękami. To dziwne. Nie znałam go takiego.

- Nie mogę, nie rozumiesz?

Mierzę go wzrokiem, zaciskam usta w wąską linię.

- To twoje życie i rób sobie z nim, co chcesz - znowu boli. Dlaczego tak bardzo boli? - Ale moje zostaw w spokoju.

- Madeline...

- Nie możesz - przerywam mu - tak po prostu każdej nocy tu przychodzić.

- Nawet nie wiesz... - wplata palce prawej ręki w swoje zmierzwione włosy - Nie masz pojęcia... - wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł.

Staram się być silna. Niewzruszona patrzę jak cierpi, jak jakaś niewidzialna siła zjada go od środka i wykrwawia się na śmierć przed moimi oczami. A może to tylko moja wyobraźnia, a tak naprawdę to on obserwuje mnie, jak przegrywam walkę z własnymi uczuciami?

I w tym momencie mam ochotę jedynie wyskoczyć przez to tak kusząco otwarte okno i uciec jak najdalej stąd.

- Tylko tak mogę się stąd wyrwać, rozumiesz? - mówi w końcu, choć z trudem przechodzi mu to przez gardło.

- Uciekasz z domu? - unoszę brwi z niedowierzaniem.

Z tego, co pamiętam, rodzice Caluma byli dobrymi ludźmi. Troszczyli się o siebie nawzajem, kochali się, a Calum był ich oczkiem w głowie. Często bywałam w ich domu, a pani Hood powtarzała, że to także mój dom. Nie wiem więc, dlaczego on zamierza uciec od najbardziej kochającej rodziny, jaka stąpa po tej ziemi.

- Słuchaj, podobno mam wypierdalać z twojego życia, więc byłoby miło, jakbyś ty też zostawiła mnie w spokoju - cedzi przez zaciśnięte zęby.

- Nie mogę ci tak po prostu pozwolić uciec z domu! - upieram się.

- Zejdź mi z drogi, Larousse - jest już tak blisko, że czuję jego oddech na twarzy.

Wiem, że gdybym go nie obchodziła, dawno minął by mnie i po prostu rzucił się do wyjścia.

Ale przecież i tak go nie obchodzę, więc co mnie nakłania do takiego myślenia?

Patrzę na niego, siląc się na stanowcze spojrzenie.

A on wreszcie odpycha mnie na bok jak rzecz i kieruje się w stronę wyjścia z pokoju.

- Nie chcę cię tu więcej widzieć - prawie krzyczę, ale boję się obudzić rodziców.

I znowu jestem zła na siebie, że nie mogłam go zatrzymać, że czekałam tak długo, żeby użył siły fizycznej i chociaż to wcale nie bolało, jestem cholernie zła. Na siebie i na niego, że nie pozwolił mi zmrużyć oka przez następne dwie godziny.

Strangers // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz