32. Mars jasno dziś płonie.

220 27 2
                                    

- Ubrałaś się? - pyta Calum, pukając cicho w szybę.

- Pierdol się.

- Tak, już mówiłaś.

Chwilę później widzę już ten jego denerwujący uśmieszek i mam ochotę rzucić w niego czymś ciężkim. Ach, gdybym tylko miała pod ręką jakieś krzesło...

- Zamknij okno - proszę, podciągając kołdrę pod szyję. - Zimno mi.

- Jak sobie życzysz. - Calum zamyka okno, ale nie odwraca się w moją stronę. Wpycha ręce do kieszeni dresów i wbija wzrok w jakiś punkt za szybą.

- Na co patrzysz?

Przez chwilę milczy, po czym odzywa się niskim, głębokim głosem:

- Mars jasno dziś płonie...

Zbita z tropu, odrzucam kołdrę i podnoszę się do pozycji siedzącej.

- Chyba księżyc... - Patrzę w tym samym kierunku, ale udaje mi się dostrzec jedynie przysłonięty chmurami sierp księżyca.

Calum śmieje się cicho i kręci głową.

- Mars jasno dziś płonie - powtarza.

- Odbiło ci.

Odwraca się gwałtownie i wbija we mnie karcące spojrzenie, które udaje mi się dostrzec nawet w całkowitej ciemności.

- Madeline - mówi ostro.

- Co? - pytam ze śmiechem.

- Wciąż nie przeczytałaś Harry'ego Pottera.

Przejeżdżam ręką po twarzy, od linii włosów aż po szyję. Pamiętam, jak oglądaliśmy razem wszystkie części Harry'ego Pottera. Jak płakałam, kiedy umierały moje ulubione postaci, a Calum tylko się ze mnie śmiał. Opowiadał, że mama czytała mu to w dzieciństwie i czasem jeszcze do tego wracał. Sądziłam, że zapomniał. Jednak to jest namiastka mojego Caluma - tego chłopaka, z którym przez okrągły rok co piątek oglądałam po kolei wszystkie części od Kamienia Filozoficznego aż po Insygnia Śmierci.

- Czekam na wyjaśnienia. - Calum zaplata ręce na piersi i teatralnie unosi podbródek.

- Książki to droga sprawa, a części jest aż siedem - tłumaczę się, udając zakłopotaną.

- Dwie pierwsze dostałaś ode mnie na urodziny. - Chłopak mruży podejrzliwie oczy.

- Możemy zmienić temat? - pytam po chwili ciszy.

Kolejna chwila.

- Nie.

- Pieprzyć to, idę spać.

Odwracam się na bok. Leżę teraz przodem do ściany. Zamykam oczy, ciekawa poczynań Caluma. Co wymyśli tym razem?

- Mogę z tobą? - pyta ze śmiechem.

Głupie pytanie. Jasne, że tak.

- Zastanowię się.

Ale Calum nie czeka na pozwolenie. Łóżko ugina się pod jego ciężarem, a chłodne powietrze łaskocze moją skórę, kiedy unosi kołdrę, by po chwili ułożyć się obok i opleść mnie ramionami. Zaciskam zęby i spinam się z nadzieją, że tego nie zauważy. Kiedyś nie mieliśmy takich oporów, ale czasy się zmieniły. Poza tym w grę wchodzi to całe dorastanie, hormony i cholera wie, co jeszcze.

Nie, Madeline, nawet tak nie myśl. Przecież to Calum Hood, jebany król wszystkiego. Sama już nie wiem, co o tym sądzić. Ile twarzy mi jeszcze pokaże i która z nich jest prawdziwa? Który Calum, to mój Calum? Który z nich to prawdziwy Calum?

To już nie jest ten sam człowiek. Pora się z tym pogodzić, nawet jeśli wygląda to zupełnie inaczej. To nie on, powtarzam sobie, jego tu nie ma.

Moje całe ciało przechodzi zimny dreszcz, na co mimowolnie się wzdrygam.

- Madeline? - szepcze Calum. - W porządku?

To nie on. To nie on. To nie on.

- Tak. - Przełykam ślinę, może odrobinę zbyt głośno. - W porządku.

Chyba nie zabrzmiało, jakby było w porządku. Ale Calum tylko ściska mnie mocniej ramionami, jakby bał się, że mu ucieknę, i wciska twarz w krzywiznę mojej szyi. Czuję na skórze jego spokojny oddech, zbyt spokojny.

- W sumie - szepczę w stronę ściany - trochę to głupie, nie sądzisz?

- Głupie? - Jego głos łaskocze mnie w kark.

- Yhm. - Przez chwilę nie wiem, co powiedzieć. - To całe udawanie, że rzeczywiście jest w porządku.

Milczy, jakby bał się przyznać mi racji.

- Powiedz coś.

- Jeśli chcesz, żeby było dokładnie tak, jak kiedyś... - mówi powoli, ostrożnie dobierając słowa. - To nigdy nie będzie w porządku.

Ma rację. Nie odzyskamy tego, co straciliśmy. Mogłabym go o to obwiniać, ale skoro za wszelką cenę chciałabym to naprawić... Muszę się zdecydować.

- To przeze mnie już nie będzie dobrze? - odzywa się Calum, przerywając ciszę, a tym samym moje przemyślenia.

- Najwyraźniej przez ciebie - przyznaję, na co klatka piersiowa Caluma unosi się gwałtownie. Czuję to na plecach.

Odwracam się w jego objęciach i w jednej chwili zamiast bladej ściany widzę przed sobą jego spowitą mrokiem twarz: pełne usta, gładką skórę, ciemne oczy, zlewające się z ciemnością nocy. Jego oddech nie jest już tak opanowany. Przyspiesza z sekundy na sekundę, a w pewnym mencie Calum wciąga głęboko powietrze i już go nie wypuszcza.

- Nie dasz rady cofnąć czasu - dodaję. - Tak miało być. Może w innym wymiarze wciąż bylibyśmy przyjaciółmi, albo nawet parą, nigdy byśmy się nie pokłócili i całowali się każdego wieczora, zamiast przytulać się w moim łóżku i udawać, że to nic nie znaczy.

Nagle dociera do mnie, co właśnie powiedziałam.

Cholera.

- Chcesz mi dodać otuchy, mówiąc takie rzeczy, czy raczej pogrążyć nas oboje? - mówi Calum ze śmiechem, a ja w duchu dziękuje mu za to, że sprawia wrażenie obojętnego.

Ciekawe, co o tym pomyślał.

- Chyba jedno i drugie. - Śmieję się nerwowo, chyba zbyt nerwowo.

- Rozluźnij się. - Głos Caluma jest spokojny i przyjazny. - Bo znowu będę musiał użyć moich specjalistycznych metod.

- Tylko spróbuj.

- Nie zawaham się.

Nasze spojrzenia pożerają się nawzajem w kompletnej ciszy o pół sekundy za długo.

- Wciąż to robisz. - Mrużę oczy, przyglądając mu się badawczo. - Udajesz, że jest w porządku - odpowiadam na jego pytające spojrzenie.

- Czytasz mi w myślach? - Calum unosi jedną brew.

- Zgaduję. - Uśmiecham się triumfalnie. - A co? Trafiłam?

- A jak myślisz?

Prawda jest taka, że nie mam żdanych wątpliwości. Postanawiam to przemilczeć. Po co nam słowa, skoro możemy mieć naszą własną chwilę ciszy? Wtulam się w klatkę piersiową Caluma, jakbym chciała powiedzieć, że czasem dobrze nie być w porządku, i pozwalam, by oplótł mnie ciaśniej silnymi ramionami.

To nie on - powtarzam sobie. To nie ten Calum. Pomyliłaś się. Czuję się paskudnie, jakby to wszystko było czymś nielegalnym, zakazanym, a jednocześnie tak dobrym i przyjemnym.

Nie tego Caluma kochasz. Nie za nim tak długo tęskniłaś. Twój przyjaciel już nie wróci.

Z tą myślą zasypiam. Po co mi mój Calum, skoro mogę mieć tego?

Strangers // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz