Będę za godzinę.
Wzdycham, odczytując wiadomość od Holly. Dzisiaj rano powiedziała mi, że przyjdzie do mnie na noc. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko. Potem zmieniała zdanie jeszcze kilka razy. Najpierw stwierdziła, że może jednak wpadnie następnego dnia. Potem, że właściwie nie ma co robić w "ten cudowny piątkowy wieczór". Na końcu zaplanowała, że weźmie się w końcu za Garetha Lewisa, którego od tygodnia planuje zaprosić na bal. Najwyraźniej w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
Przygryzam wargę i wybieram numer Caluma, po czym piszę krótką wiadomość:
Holly dzisiaj u mnie nocuje.
Odkładam telefon na szafkę nocną i niechętnie podnoszę się z łóżka, słysząc dzwonek do drzwi. Miała być za godzinę.
- Tęskniłaś za mną? - Blondynka rzuca się na mnie, kiedy tylko otwieram drzwi wejściowe.
- Duszę się - sapię, a Holly w końcu mnie puszcza. - Co z Garethem? - pytam, kiedy wdrapujemy się po schodach na górę.
- Idę z nim na bal. - Dziewczyna prycha, jakby to było oczywiste. Właściwie... To jest oczywiste.
- Zaprosił cię? - pytam, wchodząc do pokoju. Siadam na łóżku i patrzę wyczekująco na przyjaciółkę.
- Myślałaś, że tego nie zrobi?
- Nie śmiałam w ciebie zwątpić, Holland - mówię znudzonym tonem głosu, ale mojej przyjaciółce najwyraźniej to nie przeszkadza, bo uśmiecha się tylko i zaczyna opowiadać.
- No więc, po lekcjach zostałam jeszcze na godzinę, żeby poprawić test z chemii. Swoją drogą, poszło mi całkiem nieźle. Miałam jeszcze chwilę wolnego, więc poszłam na boisko, żeby się pouczyć. Zupełnie przypadkiem - tu posyła mi znaczące spojrzenie - kółko sportowe właśnie zaczynało swój trening.
Nagle mój telefon zaczyna wibrować. Raz, a potem drugi. Sięgam go z szafki i odczytuję wiadomości od Caluma:
Nie kłam.
Po prostu boisz się powtórki z wczoraj.
Uśmiecham się pod nosem i odpisuję:
Ostrzegaj, jeśli następnym razem przyjdziesz wcześniej...
- ...ale ja musiałam już iść napisać ten cholerny sprawdzian - ciągnie Holly. - Przeszłam więc przez boisko, tak na skróty. I tutaj, znów zupełnym przypadkiem - kolejne znaczące spojrzenie - dostałam w brzuch piłką do koszykówki. Piłką, którą rzucił nie kto inny, jak Gareth Lewis.
Nie przeszkadza mi widok ciebie w samej bieliźnie.
Parskam odrobinę zbyt głośno, kiedy odczytuję kolejną wiadomość od Caluma.
- Nie słuchasz mnie! - żali się Holly.
- Słucham - rzucam, odpisując tylko kilka słów:
Mi przeszkadza.
Holly przewraca oczami, ale mówi dalej:
- Zaprosił mnie na przeprosinową kawę, bo nie przewidziałam tego, jak bardzo może boleć uderzenie piłką do koszykówki i przysięgam, że prawie puściłam pawia na środku boiska.
Już mam zamiar odłożyć telefon, ale przychodzi kolejna wiadomość, a po niej jeszcze jedna.
Nie powinno.
Masz cudowne ciało.
Po przeczytaniu tych słów niemal krztuszę się własną śliną. Chwilę później wybucham niekontrolowanym śmiechem.
- Naprawdę mnie nie słuchasz, Maddy - wzdycha Holly.
- Przepraszam - wyduszam z trudem, zanim opadam na wyciągnięte nogi przyjaciółki, usiłując uspokoić atak śmiechu.
Coś zdecydowanie jest ze mną nie tak.
Dziewczyna zaczyna bawić się moimi włosami i kontynuuje przemowę, wiedząc, że i tak nie uspokoję się, by dać jej skończyć.
- Powiedział, że niestety ma trening, na to ja, że też mam trening. Wiem, głupio wyszło, ale zaraz poprawiłam się, że chodziło o sprawdzian z chemii. Umówiliśmy się o czwartej przed szkołą i poszliśmy do Starbucksa. Postawił mi kawę i zaczął opowiadać o tym, jak bardzo wkurzający są pierwszoklasiści, którzy dopiero dołączyli do koła sportowego.
Przestałam się śmiać. Leżę już tylko na kolanach Holly, kiedy ta prawdopodobnie zaplata mi warkoczyki. Odpisuję Calumowi, wciąż wsłuchując się w opowieść przyjaciółki.
Nie pierdol.
- Spytałam w końcu, czy planuje iść na bal. Powiedział, że poszedłby, ale nie ma z kim. No to świetnie się składa, bo ja też. Uznał, że musimy to powtórzyć, więc umówiliśmy się na niedzielę.
Pierdolą to się żaby w stawie.
- To super.
Dawno nie słyszałam czegoś tak idiotycznego.
- Pomyślałam, że mogłabyś pójść z nami - dodaje Holly po chwili. - No wiesz, ty i Calum.
Zrywam się gwałtownie do pozycji siedzącej. Holly wybucha śmiechem, a ja zaciskam szczęki, mając już w głowie wszystkie sposoby, którymi mogłabym odciąć jej język.
- Wiedziałam, że tak zareagujesz - sapie, dusząc się ze śmiechu. - Jesteś taka wrażliwa na tym punkcie.
- Wspominałam już, że cię nienawidzę?
- Tak, ze sto razy w tym tygodniu.
- Chętnie powtórzę, żeby do ciebie dotarło. - Wytykam do niej język, rozplątując połowę warkocza, którego nie zdążyła zapleść do końca.
- Chętnie posłucham. - Blondynka odpowiada tym samym.
- Nienawidzę cię - fukam, pisząc jeszcze jedną wiadomość do Caluma:
Cofam to. Jednak usłyszałam coś bardziej idiotycznego.
CZYTASZ
Strangers // Calum Hood
FanfictionDrogi Caluma i Madeline rozeszły się dawno temu. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Ale co, jeśli pewnej bezsennej nocy na sąsednim balkonie dziewczyna usłyszy jego głos i zamieni z nim słowo po raz pierwszy od czterech lat? Co, jeśli nie będzie to ich...