Pamiętam, jak chwytając moją rękę powiedział, że lubi przychodzić do mnie wieczorem. Że w końcu może odpocząć, złapać oddech. Albo jak przyznał, że lubi zapach mojej skóry. Prychnęłam wtedy z rozbawieniem i powiedziałam, że pachnę, jak każdy. Albo kiedy wyznał, że myślał o tym, że nie ma pojęcia, jak nazwać naszą dziwną relację.
"Nie wiem" - powiedziałam, cicho się śmiejąc.
Zamyślona wpadam na coś dużego i twardego, ubranego w czerwoną koszulę i skórzaną kurtkę. Nie muszę patrzeć w górę, by poznać po tym Luke'a Hemmingsa. Krzywię się, widząc jego wkurzający uśmieszek.
- Chyba tylko ty nie wpadasz na mnie specjalnie - mówi, puszczając do mnie oczko.
Przewracam oczami i usiłuję go wyminąć, jednak ręka blondyna ląduje na mojej klatce piersiowej, nie pozwalając mi iść dalej. Rzucam mu zirytowane spojrzenie. Naprawdę musi to robić na środku szkolnego korytarza?
- Spisałaś się - mówi zadowolony, odwracając mnie w swoją stronę.
- Co?
W pierwszym momencie nie wiem, o czym mówi. Zakładam ręce i czekam na jakiś znak. Po chwili jednak dochodzi do mnie, co miał na myśli.
- Och. Nie, to nie tak.
- Niby nic się nie zmieniło, ale Hood napisał ostatnio piosenkę. - Chłopak mierzy mnie wzrokiem, kopiując moją pozę z założonymi na piersi rękami i biodrem wygiętym w jedną stronę.
- Gratulacje - rzucam od niechcenia. - Mogę już iść?
Stukam stopą w podłogę, ostentacyjnie wyrażając moje zniecierpliwienie. Holly pewnie czeka już na mnie przed szkołą.
- Przekonałaś go do czegoś? - nie odpuszcza Hemmings.
- Nie.
- Wyciągnęłaś coś od niego?
Wbijam w niego ostre spojrzenie, zaciskając usta w wąską linię.
- Nie - kłamię.
Luke unosi jedną brew. Nie jest przyzwyczajony do tego, by ktokolwiek mu czegoś odmawiał.
- Przepraszam, spieszę się - z tymi słowami odwracam się na pięcie i z uśmiechem zadowolenia ruszam w stronę wyjścia. Oczami wyobraźni widzę, jak blondyn poprawia swoją skórzaną kurtkę, unosi podbródek i rusza korytarzem w przeciwną stronę, nie tracąc swojej pewności siebie.
- Trzydzieści siedem sekund spóźnienia. - Holly ostentacyjnie spogląda na zegarek, kiedy wpadam na nią przed szkołą. - Za kogo ty mnie uważasz? Nie będę wiecznie na ciebie czekać.
- Zamknij się, Shelley. - Poprawiam plecak na ramieniu i wymijając przyjaciółkę, ruszam w stronę domu.
- Madeline. - Po chwili dogania mnie i mogę już czuć jej ramię przy swoim. - Znowu Hood?
Kręcę głową. Wiem, że nie muszę nic mówić. Przed Holly nic się nie ukryje.
- Hemmings. Wiedziałam. Rozmawiałaś z nim.
Nie jestem już nawet zaskoczona.
- Dupek - burczę.
- Zdecydowanie - potwierdza dziewczyna. Właśnie dlatego jest moją przyjaciółką. - Co tym razem?
***
- Podobno napisałeś piosenkę.
Nie kryję rozbawienia, kiedy Calum unosi brwi tak wysoko, że zastanawiam się, jak to w ogóle możliwe.
CZYTASZ
Strangers // Calum Hood
FanfictionDrogi Caluma i Madeline rozeszły się dawno temu. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Ale co, jeśli pewnej bezsennej nocy na sąsednim balkonie dziewczyna usłyszy jego głos i zamieni z nim słowo po raz pierwszy od czterech lat? Co, jeśli nie będzie to ich...