24. On chce czegoś więcej.

245 22 3
                                    

Zeszłej nocy zasypianie wydawało się naprawdę trudne.

Dopiero rano odczytuję wiadomości od Holly, które wysyłała mi przez cały poprzedni dzień. "Jak było?", "Całowaliście się?", "Pojechaliście do niego?" i tym podobne teksty zaśmiecają mój telefon. Postanawiam je jednak zignorować.

Idąc korytarzem, przyglądam się pomalowanym na brudny róż paznokciom. Nigdy nie maluję paznokci, a zrobiłam to wczoraj tylko po to, by zająć czymś myśli.

Docieram w końcu pod jedną z sal na pierwszym piętrze. Słyszę swoje imię nieco głośniej, niż zwykle, kiedy Holly napada mnie od tyłu.

- Madeline!

Odwracam się w jej stronę i widzę zaciekawione spojrzenie. Kręcę głową ze zirytowanym westchnięciem. Ramiona dziewczyny opadają, a ona sama przybiera zawiedziony wyraz twarzy.

- Poszło aż tak źle? - pyta.

- Skąd wiesz?

- Pomalowałaś paznokcie - zauważa - Ty nigdy nie malujesz paznokci, Maddy.

Zdziwiona spoglądam na obskubany już lakier.

- W porządku, Sherlocku. - Klepię ją po ramieniu. - Powiedzmy, że było nieco gorzej, niż się spodziewałam.

- Myślałam, że zawsze wyobrażasz sobie najgorsze scenariusze.

Marszczę brwi, zastanawiając się nad tym. Naprawdę jestem taką pesymistką? I jeszcze jedno: naprawdę wyobrażałam sobie szczęśliwe zakończenie? Myślałam, że będę miała co opowiadać przyjaciółce, kiedy ta będzie wypytywać o poprzedni dzień?

Wypluj to, Madeline, wcale tak nie było - wmawiam sobie.

- Opowiadaj.

Prośba Holly sprowadza mnie na ziemię.

- Nie ma co opowiadać. - Wzruszam ramionami.

- Madeline Larousse. - Dziewczyna posyła mi wymowne spojrzenie. - Zawsze jest co opowiadać.

- Według ciebie. - Szczerzę się, jednak wcale nie jest mi do śmiechu.

Holly zawsze ma dobre intencje. Rozumie, że wolałabym zamknąć się w pokoju i tam poużalać się nad sobą, nie dzieląc się z nikim myślami, których najzwyczajniej się wstydzę. Jednocześnie wie, że nic nie pomogłoby mi bardziej, niż rozmowa z przyjaciółką. Jest uparta, zwłaszcza jeśli chodzi o moje dobro, dlatego nie spocznie, póki wszystkiego nie usłyszy.

- Moja droga przyjaciółko, powiedz, czy ja cię kiedyś zawiodłam? - Blondynka udaje oburzenie.

Udaję, że zaczynam się nad tym zastanawiać, chociaż dobrze wiem, iż odpowiedź brzmi "nie".

- Co się wczoraj wydarzyło, Madeline? - naciska.

Wzdycham cicho, wiedząc, że nie dam rady uniknąć tej rozmowy, czy chociażby przełożyć jej na później.

- Chyba po prostu... - Przygryzam polik od środka. - Powiedział za dużo.

- Co? - Holly wybałusza na mnie oczy.

Kręcę głową z naciąganym śmiechem.

- Nie o to chodzi - mówię - Powiedzmy, że przedstawił mi gorszą stronę bycia popularnym.

- Szczegóły. - Dziewczyna przewraca oczami.

- Chyba... Nie chciałby, żeby ktoś to słyszał. - Przygryzam lekko wargę. - Nawet ja. Przypadkiem się przede mną otworzył.

- Madeline. - Holly gromi mnie wzrokiem. - Niemożliwe, że istnieje coś, czego nie chcesz mi powiedzieć.

Teraz to do mnie dociera. Sama w to nie wierzę. Mimo to czuję się odpowiedzialna za tajemnice Caluma. Za jego wrażliwą stronę. Trudno uwierzyć, że w ogóle taką ma.

Nagle rozbrzmiewa dzwonek, wzywający na lekcję.

- Potem pogadamy. - Szczerzę się do przyjaciółki, poprawiając plecak na ramieniu.

Wchodzi za mną do klasy, po raz kolejny powtarzając moje imię. Ignoruję ją i zajmuję swoje miejsce w środkowym rzędzie.

Lekcja się zaczyna, a Holly wciąż wpatruje się we mnie swoim przenikliwym, morderczym wzrokiem. Zagryzam wargę, starając się zignorować i to, jednak zdaję sobie sprawę, że dłużej tak nie wytrzymam, a przecież muszę to w końcu z siebie wyrzucić.

- Powiedział, że... - zaczynam szeptem. Nie patrzę na przyjaciółkę, ale czuję jak poprawia się na krześle i przysuwa bliżej mnie. - Że pragnie szacunku - wypalam.

Przenoszę wzrok na twarz dziewczyny i w końcu mogę zobaczyć jej wysoko uniesione brwi.

- Szacunku? - pyta z niedowierzaniem. - Calum Hood to najbardziej szanowany człowiek w tej szkole. Słyszałaś nauczycieli. Przecież "mają potencjał" - mówi, przedrzeźniając chwalących zespół pracowników szkoły.

- On chce czegoś więcej. - Nachylam się, upewniając, że nie słyszy mnie nikt poza Holly. - Mówił, że chciałby zmądrzeć, ale nie umie.

Blondynka jeszcze bardziej wybłusza na mnie oczy.

- Podobno nie jest idealnym synem, ani przyjacielem, a dziewczyny nie biorą go na poważnie.

- Z tym akurat mogę się zgodzić - wcina się dziewczyna.

Wciągam powietrze nosem i wydycham ustami, wydając przy tym odrobinę zbyt głośne westchnięcie. Twarze kilku uczniów odwracają się w naszą stronę, by po chwili znów oprzeć się na dłoniach i blatach ławek.

- Nie wierzę, że Hood chce się zmienić. - Holly prycha.

Może to dziwne, ale ja chyba w niego wierzę. Chciałbym go wspierać w tym wszystkim, ale oboje się odtrącamy. Boję się, że znowu go stracę. Potrzebuję więcej czasu. Żeby to przemyśleć, opowiedzieć wszystko Holly. Ale teraz stać mnie tylko na kilka cichych słów:

- Ja też nie.

Jakoś chyba dawno mnie tu nie było, za co was, miśki moje, przepraszam. Powracam z może niezbyt ciekawym rozdziałem, ale mogę wam obiecać, że więcej się nudzić nie będziecie ;*

Strangers // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz