Piętnaście minut później jestem z powrotem pod szkołą. Włosy mam rozwiane przez wiatr, a na rękach gęsią skórkę. Wiem, że to bez sensu, ale i tak rozglądam się po szkolnym parkingu w poszukiwaniu jego motocykla.
Pcham ciężkie drzwi i wchodzę do szkoły, starając się przywrócić fryzurę do porządku, z nadzieją, że koncert wciąż jeszcze trwa.
- Maddy!
Zatrzymuję się przed wejściem na salę gimnastyczną na dźwięk znajomego głosu. Tylko że tym razem wydaje się nieco głośniejszy, może trochę bardziej radosny i pewny siebie. Ta zmiana sprawia, że przez chwilę zastanawiam się, do kogo należy.
Z przeciwnego końca korytarza biegnie do mnie Will z potarganymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy. Musieli skończyć już koncert. Mam nadzieję, że nie zauważył mojej nieobecności.
- Will, świetnie grasz! - Staram się brzmieć wiarygodnie i ukryć zły humor, ale iskierki podekscytowania w oczach chłopaka sprawiają, że po chwili na moje usta wpływa szerszy uśmiech.
- Nie mogę uwierzyć, że udało mi się niczego nie spartolić - ekscytuje się brunet. - Po raz pierwszy w życiu!
Spinam się, kiedy za Willem pojawia się reszta zespołu i zaczynają klepać go po plecach z uznaniem. Mój partner znowu zajmuje się wszystkim, tylko nie mną, co tym razem przyjmuję z ulgą. Niezauważona wymykam się do sali gimnastycznej, w której teraz wszyscy tańczą wolnego. Oczywiście, teraz, kiedy najbardziej potrzebuję Holly, ona na pewno kołysze się przytulona do Garetha gdzieś na środku parkietu.
Przeciskam się między parami, by dotrzeć do mojego ulubionego miejsca siedzącego przy stole. Wieszam torebkę na oparciu krzesła i znudzona opieram głowę na ręce.
- Zatańczysz? - pyta ktoś znudzonym głosem, a ja podnoszę na niego wzrok.
Nie, kurwa, to się nie dzieje.
- Myślałam, że masz więcej partnerek do wyobru, Hemmings - odpowiadam sucho i wracam do mojej poprzedniej pozycji.
- Larousse, kurwa - syczy Hemmings, wyciągając do mnie rękę. Patrzy na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu.
Nie tęskniłam za tym.
Od niechcenia podaję mu dłoń i podnoszę się z krzesła z ostentacyjnym jękiem. Prowadzi mnie na środek parkietu, odwraca się do mnie i układa dłonie na mojej talii. Splatam sztywno ręce na jego karku.
Czuję się strasznie nieswojo. Przyszłam tu z Willem, przed chwilą uciekłam na motocyklu z Calumem, a teraz tańczę wolnego z pieprzonym Hemmingsem. Przysięgam, że jeśli zbliży się choćby o kilka zbędnych centymetrów, zostawię go tutaj i wyjdę.
To jest dobry plan, dlaczego nie zrobię tego od razu?
Ale kiedy tak przyglądam się jego twarzy, widzę, że czegoś ode mnie chce. Nie muszę się nawet zastanawiać, o co chodzi.
- Widziałaś się z nim.
Cholera, przejrzał mnie.
- Z kim? - Udawanie nigdy nie szło mi za dobrze.
- Spojrzałem na drzwi akurat, gdy wychodziłaś - ciągnie Luke. - A teraz wracasz z tą swoją grobową miną i policzkami różowymi jak Święty Mikołaj.
- Byłam się przewietrzyć - kontynuuję ciąg nieudanych kłamstw, w które żadne z nas nawet nie próbuje uwierzyć. - Zaczęło strasznie wiać. - Od zimna moje poliki zawsze robiły się różowe.
Stopy chłopaka poruszają się wolno w rytm muzyki z niespodziewaną gracją, a ja próbuję ich nie zdepnąć. Jest tak wysoki, że muszę zadzierać głowę, by mówić do niego, a nie do włosów wystających spod koszuli rozpiętej na klatce piersiowej. Jest ich zdecydowanie za dużo.
CZYTASZ
Strangers // Calum Hood
FanfictionDrogi Caluma i Madeline rozeszły się dawno temu. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Ale co, jeśli pewnej bezsennej nocy na sąsednim balkonie dziewczyna usłyszy jego głos i zamieni z nim słowo po raz pierwszy od czterech lat? Co, jeśli nie będzie to ich...