Wiadomości od Holly zasypują mój telefon od góry do dołu. Na początku pyta gdzie jestem, co robię, a potem tylko życzy powodzenia z Calumem i pisze jeszcze, że Will się rozkręcił i wymiata.
Chowam telefon z powrotem do torebki i patrzę na Caluma, który wciąż milczy, wpatrzony w drzewa znikające na horyzoncie. Zaraz kompletnie się ściemni. Powinnam coś powiedzieć, czy poczekać, aż on zbierze myśli i zacznie mówić pierwszy?
Zbliżam się o krok, a wyschnięta trawa chrzęści pod moimi stopami. Calum stoi do mnie bokiem, a widok jego zamyślonej twarzy i zamglonych oczu sprawia, że mogłabym tak na niego patrzeć przez następne kilka godzin. Postanawiam się więc nie odzywać, czekając na jakiś ruch z jego strony.
- Wiesz, to trudne - mówi w końcu, ale wciąż wydaje się jakby nieobecny. - Ciężko jest udawać przed wszystkimi. - Milczę i pozwalam mu kontynuować. Nawet jeśli co jakiś czas przerywa, to zdaje się mówić gdzieś w przestrzeń, nie do mnie. - Od chłopaków z zespołu, przez wszystkich, którzy uważają mnie za nie wiadomo kogo, po moją mamę, którą przez cały czas muszę w tym wszystkim wspierać.
Musi być mu cholernie ciężko, a mi jest nawet przez chwilę głupio, że wcześniej go w tym wszystkim nie wspierałam, dopóki nie przypominam sobie, że to on sam ode mnie uciekł.
- Dlatego zwyczajnie stchórzyłem. Czuję się jak gówno, serio, ale przynajmniej mogłem przy niej być przez ten czas.
W końcu uznaję, że to dobry moment, by coś powiedzieć. Niepewnie wyciągam przed siebie rękę i dotykam jego ramienia.
- Dobrze, że pomagasz swojej mamie. Wiem, że ona na pewno też o ciebie dba, ale jest załamana, a ty nie możesz wszystkim obarczać siebie. Potrzebujesz kogoś, kto będzie cię wspierał, tak jak ty ją.
Po tej wypowiedzi biorę głęboki oddech, czując, że nie jestem dobra w pokrzepiających przemowach.
Calum patrzy na mnie z ukosa, a ja jak zwykle nie jestem zdolna odczytać nic z jego wyrazu twarzy.
- Trzęsiesz się z zimna - zauważa.
Brawo, panie spostrzegawczy.
- Chcesz kurtkę?
Tak.
- To nieistotne - mówię. - Nie możesz przed wszystkim uciekać.
Calum przewraca oczami, ściąga kurtkę i podaje mi ją. Nie zarzuca mi jej na ramiona, jak to robią w romantycznych filmach, po prostu wciska ją w moje ręce i mówi dalej. Ale ja mogę patrzeć tylko na jego idealne ramiona, pokryte tatuażami i mięśnie brzucha uwydatnione przez obcisły, biały T-shirt.
- Może uciekałem, przyznaję. Ale to ja cię tu zabrałem, żeby pogadać.
- To ja nalegałam - mówię, wkładając ręce w rękawy kurtki. Jest oczywiście za duża, ale ciepła. No i pachnie Calumem. - I ja do ciebie zadzwoniłam.
- Kiedy postanowiłaś się rozłączyć, oddzwoniłem.
Na chwilę zapada cisza, aż ja przedstawiam pewien zbyt oczywisty fakt:
- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Mam rację, nie zaprzeczaj.
- Nie miałem zamiaru.
Stoi teraz do mnie przodem i bada mnie przenikliwym wzrokiem. Przytłoczona tym spojrzeniem, otulam się ciaśniej kurtką.
- Słuchaj, Calum. - Nie wierzę, że to ja znowu odzywam się pierwsza. - Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać... Przytulić się. Wiesz, gdzie mnie szukać. - Tak, powiedziałam "przytulić się", zdarza mi się gadać od rzeczy.
CZYTASZ
Strangers // Calum Hood
FanfictionDrogi Caluma i Madeline rozeszły się dawno temu. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Ale co, jeśli pewnej bezsennej nocy na sąsednim balkonie dziewczyna usłyszy jego głos i zamieni z nim słowo po raz pierwszy od czterech lat? Co, jeśli nie będzie to ich...