25. Nie lubię marcepanu.

236 25 4
                                    

Nie wiem, jak długo powtarzałam sobie, że dam radę zasnąć, nie wychodząc na balkon. Chyba powinnam poćwiczyć nad moją siłą woli, skoro jeszcze tu stoję.

Głowę mam odchyloną do tyłu, a nocne powietrze muska delikatnie moją nagą szyję. Tym razem założyłam spodnie na wypadek, gdyby Calum się tu pojawił, choć wciąż modlę się, żeby jednak tego nie robił.

Normalnie moje serce przyspieszyłoby na ten dźwięk, ale kiedy słyszę skrzypienie otwieranego okna, nie ruszam się z miejsca. Stoję dalej, wpatrując się w niebo z rękami opartymi na zimnej barierce. Nawet mój oddech pozostaje spokojny i miarowy, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała.

- Pomalowałaś paznokcie - głos Caluma przecina ciszę niczym setka ostrych noży.

Powoli opuszczam głowę i dopiero kiedy go widzę, czuję, jak miękną pode mną nogi. Na wszelki wypadek zapieram się mocniej rękami o barierkę.

- Jestem dziewczyną - stwierdzam, wpatrując się w jego niemal czarne oczy.

Nie odwracam wzroku, nawet jeśli ma na sobie jedynie czarne bokserki. Przyzwyczaiłam się do tego widoku, obserwując co noc jego sylwetkę. Wiedziałam, o której godzinie szedł spać, nawet jeśli nie przywiązywałam do tego większej wagi. Siłą rzeczy byłam na niego skazana przez całe życie. Jakby tego było mało, jest teraz gorzej niż zwykle.

- Nie wątpię. - Na usta Caluma wpływa delikatny uśmiech.

Tylko on może mieć czelność uśmiechać się do mnie w takim momencie.

- To dobrze. - W końcu odrywam od niego wzrok i wbijam go w szybę zaraz za jego plecami.

Zapada cisza, do której już przywykłam. Czerpię tyle powietrza, ile zdołam pomieścić w płucach, zanim któreś z nas znowu się odezwie. Boję się, że to będę ja, jeżeli za chwilę się nie odwrócę. Wiem, na co stać moje emocje, kiedy nad nimi nie panuję. Może tym razem uda mi się trzymać je na wodzy.

- Słuchaj... - Jednak pierwszy odzywa się Calum. - Chciałem cię przeprosić.

- Przeprosić? - mówię cicho, niepewna tego, co właściwie chciałam przez to osiągnąć.

- Nigdy raczej nie byłem w tym dobry. - Oblizuje usta, by za chwilę mówić dalej.

Ale ja wiem, że kiedyś było go na to stać. Umiał mnie przepraszać, choć zwykle nie było to potrzebne. Przepraszałby mnie tysiąc razy, mimo że był nienagannym przyjacielem, oddanym mi w każdyn calu.

- Nie powinienem... - wydusza z siebie, choć widać, że wiele go to kosztuje. - Być takim dupkiem.

- Nie powinieneś - przyznaję.

- Przed nikim się tak jeszcze nie otworzyłem. - Spuszcza wzrok na swoje splecione dłonie, oparte o barierkę jego balkonu.

Z jednej strony chcę udawać, że mam gdzieś jego przeprosiny, a jednak pragnę powiedzieć, że go rozumiem, choć tak naprawdę nie potrafię. Zdecydowanie jest najbardziej skomplikowanym człowiekiem, jakiego przyszło mi poznać. Nie mogę uwierzyć, że to ten sam chłopiec, z którym swego czasu jadłam lody na plaży.

- Mimo to wciąż to robisz. - Staram się udawać twardą, czując, jak wymiękam z każdym jego słowem.

- Bo, kurwa, wszystko się sypie. - On już wymiękł. - Wszystko poszło się jebać, a ja chcę tylko z powrotem moje pieprzone życie. - Słyszę panikę w jego głosie.

- Calum... - Podchodzę bliżej krawędzi balkonu, chcąc dodać mu otuchy. Wszystko, żeby znów nie powiedział za dużo. Żeby nie musiał mnie więcej przepraszać, bo to tylko komplikuje sprawy.

- Chciałbym być tym zapatrzonym w siebie dzieciakiem, którego wciąż udaję. - Głowę wciąż ma spuszczoną. Może nie chce mi pokazać, że płacze.

"Przy mnie możesz płakać" - chcę mu powiedzieć.

- Zdaję sobie sprawę... - Nabiera gwałtownie powietrza. - ...że byłem kiedyś lepszy. Jak mogłem być takim chujem, żeby ci to zrobić... - Kręci głową.

Mnie też to zastanawia.

- Calum - mówę znowu, ale on mi przerywa.

- Powinienem być, kurwa, lepszym człowiekiem. Pamiętać o twoich urodzinach, kupować ci czekoladki... Z marcepanem, jak lubisz. A najlepiej nigdy nie dać ci odejść. Kurwa. Przepraszam.

- CALUM - udaje mi się zwrócić jego uwagę.

Podnosi głowę i wbija w moje oczy nieobecny wzrok.

- Nie cofniesz czasu. Możesz żałować, albo coś ze sobą zrobić. Twój wybór.

Calum otwiera usta, chcąc coś powiedzieć, ale tym razem ja mu przerywam:

- Nie lubię marcepanu.

I trzaskam balkonowym oknem, jakby to były drzwi.

Strangers // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz