Przemierzając korytarz w poniedziałek między angielskim a biologią, powoli zaczynam godzić się z faktem, że cała szkoła żyje już piątkowym balem. Wszędzie wiszą plakaty przypominające, że "wielka impreza" rozpoczyna się o siódmej wieczorem i "zabawa będzie trwała do białego rana". Jakby tego było mało, gdy otwieram swoją szafkę, by odłożyć książki, coś wypada na podłogę pod moimi stopami. Wzdycham z rezygnacją, podnoszę świstek papieru z napisem "obecność obowiązkowa!", który po chwili trafnym rzutem ląduje w koszu.
- Znalazłam ci partnera! - piszczy Holly, kiedy podchodzę do niej na długiej przerwie.
- Mówiłam, że...
- Idziesz, i koniec - przerywa moją próbę protestu. - Kropka - dodaje, kiedy usiłuję coś jeszcze powiedzieć.
- Nie dasz mi nawet dojść do słowa - jęczę zrezygnowana.
- William Lewis, brat Garetha, niemal tak samo przystojny, tylko, że młodszy o rok - recytuje Holly, ignorując moje niezadowolenie.
- Mam iść z Willem na bal? - Marszczę brwi zaskoczona, a moja niechęć schodzi na drugi plan.
Kojarzę tego chłopaka z widzenia. Pamiętam, że jest mniejszą i chudszą kopią swojego brata. Gdyby nie te jego czapki i flanelowe koszule, mógłby zostać uznany za taki sam obiekt westchnień jak Gareth. Musi być nieśmiały, bo z tego co wiem, raczej nie mówi dużo.
- Przecież jest uroczy. - Holly klaszcze w dłonie z podekscytowania.
- Więc ty z nim idź. - Wzruszam ramionami, jakby takie rozwiązanie było oczywiste i najbardziej racjonalne.
- Ja mam Garetha. - Blondynka wypina dumnie pierś, jakby chłopak był jej własnością.
Biorę głęboki oddech, czując, że tracę cierpliwość, i wypuszczam powoli powietrze.
- Przecież Will nie będzie umiał nawet ze mną rozmawiać. - Rzucam przyjaciółce wymowne spojrzenie, kiedy ta patrzy na mnie, niemal oburzona. - No jasne, przecież od razu widać, że wprost uwielbia gadać z dziewczynami.
Holly przewraca oczami i wzdycha z bezsilnością.
- Daj znać, jak znajdziesz sobie lepszego partnera na bal - to mówiąc, odchodzi parę kroków i znika za drzwiami łazienki.
Śmieję się pod nosem z zaistniałej sytuacji, kierując się w stronę głównego wyjścia ze szkoły. Postanawiam poczekać na Holly tam, gdzie zawsze jemy razem lunch. Powietrze jest dzisiaj suche, a chmury szare i gęste. Zapowiada się na burzę.
Siadam na niewysokim murku, przodem do budynku, i wyjmuję z plecaka kanapki, jak zwykle misternie owinięte przez mamę w papier śniadaniowy. Wlepiam znużone spojrzenie w dwuskrzydłowe drzwi, które co chwilę otwierają się, kiedy ktoś wchodzi bądź wychodzi ze szkoły. Wgryzam się w kanapkę z serem, a wtedy mój wzrok wędruję w prawo i zatrzymuje się dziesięć metrów dalej, przy spotkaniu dwóch prostopadłych do siebie ścian.
Prawie krztuszę się kanapką na widok Caluma przypierającego do ściany jakąś brunetkę. Jest od niej o głowę wyższy, a jego umięśnione ramię napina się, gdy opiera je obok jej głowy tak, że nie mogę zobaczyć ich twarzy. Pochyla się nad nią i po chwili oboje zatracają się w dzikim pocałunku. Calum ma na sobie czarny bezrękawnik, więc mogę zobaczyć, jak jego barki na zmianę napinają się i rozluźniają.
Ale w tym momencie chce mi się tylko wymiotować.
Chowam kanapkę z powrotem do pudełka, zeskakuję z murka, zarzucam plecak na ramię i kieruję się w przeciwną stronę. Nie wiem, co sobie myślałam. Dlaczego tak bardzo zaskoczył mnie ten widok. Calum się nie zmienił, przecież to jasne. To wciąż ten sam chłopak z zespołu, jeżdżący motorem do szkoły, codziennie z inną dziewczyną.
Potrząsam głową, chcąc odgonić nieprzyjemne myśli, siadam na jednej z ławek, plecak rzucam na stół przed sobą i opieram na nim ramiona, chowając w nich głowę. Zwykle pod zadaszeniem, mieszczącym kilka rzędów stołów i ławek, większość uczniów spędza długą przerwę, ale dziś jest ich o połowę mniej. To pewnie wina pogody.
- Em... Madeline? - Podnoszę głowę na dźwięk niezbyt znajomego głosu.
Na ławce naprzeciwko, z drugiej strony prostokątnego stołu, siedzi drobny chłopak w zielonej koszuli w kratkę. Potargana kasztanowa grzywka, wymykająca się spod szarej czapki, opada w nieładzie na jego czekoladowe oczy. Rysy twarzy ma gładkie i niemal dziecięce, ale całkiem słodkie.
- Hej... Will - burczę.
- Tak się... Zastanawiałem - jąka się chłopak. - Czy może... No wiesz. Czy nie chciałabyś...
- Iść z tobą na bal?
Will potrząsa ochoczo głową, a wyraz jego oczu mówi, jak bardzo chciałby mi za to podziękować.
Chyba nic już nie może bardziej popsuć mojego humoru. Zresztą, nie mam nic do stracenia, a przynajmniej Holly nie będzie mi więcej zawracać głowy.
- Czemu nie - rzucam obojętnie.
Will wygląda jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Jego różane usta rozciągają się w szerokim uśmiechu.
- To... Ten... Zapiszę ci mój numer. - Wyciąga do mnie rękę, żebym podała mu telefon.
- Dodaj mnie na Facebooku. - Wstaję, zgarniam plecak ze stołu i odchodzę w stronę wejścia do szkoły. Zanim jednak tam docieram, zauważam Holly, biegnącą w moją stronę.
- Tu jesteś, Maddy! Wszędzie cię szukam - sapie, niemal się na mnie rzucając.
- Chyba jednak nie wszędzie...
- Nie wierzę! - dziewczyna aż podskakuje, a ja odsuwam się gwałtownie, kiedy piszczy mi prosto do ucha. - Zgodziłaś się! Idziesz z Willem na bal!
- Wciąż nie wiem, jak to robisz - wzdycham, na co Holly porusza brwiami w ten charakterystyczny sposób. - I chyba nie chcę wiedzieć.
Pozwolę sobie zrobić reklamę:
ZAPRASZAM NA NOWE FANFIKSZYN O MUKE'U "GHOST OF YOU" ❤️🌸💕 Prolog już czeka 😏 Zapraszam wszystkich #teammuke i nie tylko 🙃
CZYTASZ
Strangers // Calum Hood
FanfictionDrogi Caluma i Madeline rozeszły się dawno temu. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Ale co, jeśli pewnej bezsennej nocy na sąsednim balkonie dziewczyna usłyszy jego głos i zamieni z nim słowo po raz pierwszy od czterech lat? Co, jeśli nie będzie to ich...