1.1

980 49 53
                                    

Ważne info na końcu, proszę byście go przeczytali.

Miejsce: Tajna Baza Szponu

Kraj: Położenie nieznane

Ciche skrobanie, delikatne warczenie maszyn i stukot pantofli o wypolerowaną podłogę były jedynymi dźwiękami, jakie rozlegały się w laboratorium genetyczki. Kobieta pracowała nad jednym projektem od dłuższego czasu. Była już bliska osiągnięcia sukcesu, potrzebowała tylko jednej rzeczy...

– Gdzie ja to zostawiłam... – odezwała się cicho do siebie Moira, szukając ostatniego składnika wśród probówek. – Tutaj. – Uśmiechnęła się zwycięsko, sięgając po małą fiolkę z białym proszkiem. – Taka ilość białego fosforu powinna wystarczyć – stwierdziła tonem zamyślenia, delikatnie przechylając szkiełko.

Wsypała ostatni składnik do metalowego pojemnika. Złotawy dym parujący z okrągłego pudła zamienił się w czarno-fioletowy.

Kobieta uśmiechnęła się zwycięsko.

– Gotowe – powiedziała, wciąż się uśmiechając. Wtedy wzięła strzykawkę i za jej pomocą wyssała odrobinę dziwnego dymu z pojemnika.

Moira zachichotała i postukała paznokciami w szkiełko, które mieniło się mrocznym blaskiem. Po chwili z dymu wytrąciło się kilka ciemnych kropelek.

– Zróbmy mały test, Buniu. – Zwróciła się w stronę stolika, na którym stała spora klatka.

W niej siedział bury królik z białymi łatami i ciemnymi oczkami. Zwierzak skubał spokojnie sałatę, ale kiedy zauważył zbliżającą się kobietę, podniósł łepek, by spojrzeć na nią. Nie wyglądał na przestraszonego, wręcz przeciwnie, przyglądał się w zaciekawieniu i widocznie czekał na nią z utęsknieniem, jakby nie widział jej od dłuższego czasu.

Irlandka otworzyła klatkę i zacmokała kilka razy, wołając w ten sposób zwierzaka.

– No, chodź do pańci – powiedziała przesłodzonym głosikiem i wzięła królika w dłonie. – Spokojnie, Buniu, nie będzie bolało – zapewniała ruda kobieta, ostrożnie odgarniając futro z łapki, by odpowiednio przyłożyć igłę i wbić w skórę. Zwierzak pisnął przestraszony, wtedy Moira pogłaskała go delikatnie po łepku. – No już, spokojnie – powiedziała uspokajająco i, o dziwo, to poskutkowało. Jak widać, Bunia darzyła genetyczkę wielkim zaufaniem, skoro natychmiast się zrelaksowała.

Moira powoli wstrzyknęła ciemny płyn do krwiobiegu zwierzęcia, a potem odłożyła igłę. Następnie podeszła wolnymi krokami do stołu i położyła królika.

– Tak więc zobaczmy, czy się udało. – Mówiąc to, założyła coś, co przypominało biotyczne chwyty, ale jednak inne od pierwotnej broni kobiety. Miały mały ekran na nadgarstku. – Wybacz, Buniu, może trochę poboleć. – Mówiąc, wystukała coś na ekraniku. Kiedy skończyła, zaczęła zaciskać dłoń.

Bunia nagle zaczęła piszczeć i wić się z bólu. Ciemnobrązowe oczka pokryły się smolistą czernią, a nosek posiniał. Następnie Moira wykonała kilka ruchów palcami – królik ruszał się wbrew swej woli.

– Tak. Tak! – zawołała uradowana kobieta. – Nareszcie, po wielu godzinach udało mi się!

Wtedy, jakby nigdy nic, do laboratorium wparowała Sombra wraz ze Żniwiarzem.

– Oj, daj spokój, Gabe! Przecież ty byś tego lepiej nie zrobił! – zawołała Sombra widocznie zdenerwowana, co nie było codziennością, zaś mężczyzna wydawał się być bardziej wkurzony niż zazwyczaj.

Poison | Overwatch Fanfik [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz