Nadszedł wieczór. Właściwie nie nadszedł, bo już było dawno po dwudziestej pierwszej.
Mei w końcu po jakimś czasie opuściła mężczyzn, zostawiając ich samych. Nieco chwiejnymi krokami wróciła do swojej kwatery. Nie wiedziała, czy to przez zmęczenie, przygnębienie czy nawet przez alkohol czuła się okropnie. Może i nawet to wszystko naraz. Choć tak naprawdę jej to już wisiało. Chciała po prostu pójść i położyć się...
W tym samym czasie McCree i Hanzo dalej siedzieli w kuchni. Kowboj wyraźnie przejął się stanem koleżanki.
- To naprawdę przykre...Nie pamiętam, kiedy ona była tak przybita... Ale mnie teraz kusi, by pójść i przywalić Sanjayowi...
- I co ci to da? - przerwał mu Japończyk. - Prawdopodobnie nic nie dojdzie do tego pustego łba. Nawet gdybyś mu przywalił młotem Reinhardta.
Jesse oparł swoją głowę na blacie.
- Któż to wie... - mruknął cicho i obrócił głowę w stronę starszego Shimady. - A ty co o tym sądzisz? - zapytał go.
W tym momencie zapanowała niezręczna cisza. Łucznik wpatrywał się przed siebie, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nawet nie spojrzał na towarzysza, kiedy zadał mu pytanie.
Kowboj podniósł się i wciąż nie spuszczał z niego wzroku.
- Hanzo? - odezwał się ponownie, ale Japończyk tylko ukradkiem zerknął na niego i ponownie spojrzał przed siebie.
- Nie mam zdania na ten temat. - Z tymi słowami wstał z okrągłego krzesła.
- Ej... Ale ty tak na poważnie? Myślałem, że lubisz Mei - stwierdził widocznie zaskoczony Amerykanin.
Na jego słowa Hanzo odwrócił głowę w jego stronę.
- Darzenie kogoś szacunkiem, a zainteresowaniem się jej osobą to dwie różne rzeczy - powiedział krótko, na co McCree uniósł brew.
- Doprawdy? Jakoś ciężko mi jest w to uwierzyć.
Jesse dostrzegł jakby przez jego spojrzenia przeszedł jakiś cień. W tym momencie postanowił już nie ciągnąć tego tematu. Zamiast tego zostawił go w spokoju. Nie podążył za nim, kiedy ten opuścił kuchnię.
*
-Ach! Tak, tak! Już z nim rozmawiałem, tylko...- W korytarzu Sanjay rozmawiał po raz kolejny przez telefon i, jak widać, humor mu dopisywał. Nie mówił zbyt głośno, no bo cóż, był na piętrze z kwaterami, a o takiej porze już większość osób szykowała się do spania, albo i nawet już spała.
Hanzo szedł swobodnymi krokami w stronę swojego pokoju, aż do momentu, kiedy wszedł na piętro i zauważył mężczyznę.
Japończyk z początku zignorował jego obecność, kiedy szedł przez korytarz, ale widząc go takiego zadowolonego...
Coś zaczęło go ściskać.
-Byłem dzisiaj w Gibraltarze z tą kobietą, o której ci mówiłem. Szukałem miejsca dla nowej siedziby jakbyśmy planowali tutaj poszerzyć naszą działalność...- W tym momencie czas dla niego nieco zwolnił, a słuch się wyostrzył.- A? No ona, mówiłem ci o niej. Miła kobieta. Co prawda, do najszczuplejszych nie należy, ale...
W tym momencie Sanjay przerwał rozmowę, kiedy starszy Shimada chwycił za jego dłoń, w której trzymał telefon. Zszokowany mężczyzna spojrzał na łucznika.
Nic nie mógł wyczytać z jego kamiennej twarzy.
- Pan Sanjay, jak mniemam? - stwierdził.
-Rozmawiam teraz przez telefon... - Poczuł, jak uścisk na jego dłoni wzmocnił się.
CZYTASZ
Poison | Overwatch Fanfik [PL]
Fanfiction,,Trucizna powinna zabijać powoli i po cichu..." Szpon szuka sposobu, by złamać szeregi Overwatch od wnętrza. Moira podjęła się wyzwania, głównie dlatego, że chciała przeprowadzić mały eksperyment. Jeśli jej się nie powiedzie, prawdopodobnie nic się...