Miejsce: Posterunek Gibraltar
Kraj: Gibraltar, brytyjskie terytorium zamorskie
Fale rozbijały się o skały, wciskając się przy tym do szczelin, nawet tych najmniejszych i najciaśniejszych. Ich ryki były wręcz ogłuszające, kiedy przechodziło się dosłownie obok nich. Niekiedy rozbryzgana piana sięgała do szczytu klifu, nim wpadła z powrotem do wody. W promieniach zachodzącego słońca wyglądało to olśniewająco, nie jednej osobie taki widok zaparłby dech w piersiach.
Tak właśnie Mei zapamiętała to miejsce, zanim wyruszyła z ekipą do Ekopunktu Antarktyda. Często z przyjaciółmi przychodzili tu posiedzieć, by oglądać zachody słońca i fale rozbijające się o skały. Na samo wspomnienie tego uśmiechnęła się ciepło i przymknęła powieki. Wzięła głębszy wdech, a potem wydech z głośnym westchnięciem. Zapach morskiej wody napełniał ją nostalgią, do tego stopnia, że zatrzymała się na chwilę i przycupnęła na krańcu.
Śnieżka, która do tej pory spała, obudziła się, kiedy zauważyła, że jej przyjaciółka zatrzymała się. Odczepiła się od zbiornika endotermicznego i podleciała do Chinki. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie do robocika.
– Nie ma to jak w domu, nieprawdaż, Śnieżko? – zapytała Mei, zerkając przez ramię na małą przyjaciółkę.
Na słowa kobiety dronek zamrugał światełkami i poruszył się delikatnie w dół i górę, jakby kiwał głową. Dziewczyna zachichotała cicho i po chwili wstała, by obrócić się w stronę celu jej podróży.
Posterunek Gibraltarstał w tym samym miejscu, tak jak Mei sobie zapamiętała. Dumnie wznosił się ponad klifem i obserwował, co wokół niego się działo. Dziewczyna na ten widok westchnęła, podciągnęła paski zbiornika, po czym podniosła sznury od sanek, na których miała zapakowane rzeczy zabrane z poprzedniego posterunku.
– Chodź, Śnieżko, lepiej nie każmy im czekać – powiedziała Mei, ciągnąc za sznury.
Na śniegu było znaczniej łatwiej przemieścić cały ten sprzęt, niż na twardym gruncie. Mimo to, kobieta nie zamierzała odpuścić, nie po tym, jaki kawał drogi pokonała pieszo, w powietrzu, czy nawet miejskimi autobusami...
Udało jej się wspiąć po stromej grani i wciągnąć cały pakunek. Przeszła kilka kroków i weszła na platformę startową rakiety. Mimo upłyniętych lat, posterunek wyglądał bardzo dobrze. Chociaż nigdzie nie można było dostrzec ruchu czy jakiejkolwiek żywej duszy w hangarach, to wyglądało na to, że ktoś regularnie robił tutaj porządki. Co trochę zastanawiało Mei.
– Jak myślisz, Śnieżko, jeśli ktoś tu jest... To gdzie ta osoba mogłaby się znaleźć? – zapytała małego drona, który tylko zamrugał niby oczkami. Chinka westchnęła. – Mam nadzieję, że Winston tutaj będzie – powiedziała, ruszając przed siebie.
Dźwięk szurania płozów o podłoże roznosił się echem po posterunku. Po kilku minutach Mei znalazła się w hangarze.
– Hej? Jest tu ktoś? – Z początku wołała cicho i nieśmiało, ale z każdym wołaniem jej odwaga znacznie rosła. – Winston? Lena? Jack? – Na wołanie Mei, odpowiadały jedynie jej echo i skrzeki mew z podwórza. Kobieta westchnęła. – Chodźmy Śnieżko, rozejrzyjmy się bardziej, to może jednak kogoś spotkamy – stwierdziła niepewnie dziewczyna, zerkając na robota, który tylko pokiwał.
Upłynęło kilka minut, kiedy przeszukiwali cały hangar, ale nikogo nie spotkali.
– Ktoś musi tu być! – powiedziała Mei, zerkając na drona, który wrócił z poszukiwań. – Przecież hangar jest uporządkowany, a ktoś musiał to zrobić! –Mówiąc to, pociągnęła sznury i wyszła z hangaru. Coraz bardziej się martwiła o to, czy kogoś tutaj znajdzie... Albo że mogło stać się coś złego...
CZYTASZ
Poison | Overwatch Fanfik [PL]
Fanfiction,,Trucizna powinna zabijać powoli i po cichu..." Szpon szuka sposobu, by złamać szeregi Overwatch od wnętrza. Moira podjęła się wyzwania, głównie dlatego, że chciała przeprowadzić mały eksperyment. Jeśli jej się nie powiedzie, prawdopodobnie nic się...