15.

65 9 3
                                    

--Alex--

- ZACK - Chris, który zobaczył nas jako pierwszy, wydarł się i przybiegł do Zacka biorąc go na ręce. Oni też go uwielbiają.

- CHRIS - Mały nie był dłużny i wydarł się mu do ucha. - Gdzie Max?

- W łazience. - Odpowiedział już normalnym głosem. 

- Chris co ty tam tak mordę drzesz? - Spytał Max, wychodząc z łazienki.

- MAX - Znowu to samo, czy oni nie potrafią przywitać się odrobinkę ciszej?

- ZACK - Zaraz mi bębenki w uszach pękną.  Pomyślałem, ale nie powiem tego na głos, jeszcze życie mi miłe.

- Mamy lody. - Młody się uśmiechną przechodząc na ręce do Maxa.

- Gdzie reszta? - Spytałem przygotowując się na jeszcze jeden krzyk.

- Z tego co wiem, to na tarasie. - Odpowiedział mi Max.

- Chodź młody. - Odebrałem go od przyjaciela i poszedłem w stronę tarasu,Zatrzymaliśmy się w salonie  już tu było słychać cichą muzykę i śmiechy.

- O stary, w końcu jesteś. - Gdy to usłyszałem odwróciłem się do Luisa. - ZACK - Z kim ja żyję?

- LUIS - Widać że nie tylko ja uwielbiam Zacka jest mały ale wyszczekany to również ma po mnie.

Luis zabrał mi Zacka z rąk więc teraz stoję z reklamówką właśnie lody, one zaraz się roztopią. 

- Zack twoje lody się roztapiają. - Przypomniałem mu. 

- Macie lody? Ja też chce, dasz mi prawda? - Luis zaczął prosić młodego co jak co ale słodyczy to on nie oddaje. Dobrze że wzięliśmy więcej. 

- Mogę Ci dać. - Wypuścił teatralnie powietrze z ust.

- A nam? - Chris z Maxem zaczeli się przekrzykiwać.

- Wam też.

- A mi dasz? - Spytałem się małego na co ten tylko się uśmiechnął.

- Ci nie dam. - Chłopaki zaczeli się śmiać, ale ja się tak łatwo nie poddam.

- Jak to nie? - Spytałem udając obrażonego.

- Po prostu. - Przekrzywił głowę w lewo.

- Ale, to ja je mam. - Podniosłem rękę w której trzymałem reklamówkę.

- Cholerka, dobra ty też dostaniesz. - Poddał się, a ja WYGRAŁEM!

- Ale ty jesteś łaskawy. - Zaśmiałem się z jego miny. Bezcenna.

- Gdzie dziewczyny? - Młody już zaczyna działać. Chyba nie muszę mówić po kim to ma?

- Na tarasie, a co? - Dopytuje Luis z krzywym uśmieszkiem.

- Nic chodź Alex, trzeba do nich pójść, muszę je szybko poznać. - Wystawił rączki w moją stronę. O i nagle sobie o mnie przypomniał.

- Już idziemy.

Nie zdążyliśmy jeszcze wyjść z domu a przez drzwi balkonowe weszła Sam. 

-Chce ktoś coś ze sklepu?- Pyta nie zwracając uwagi na otoczenie, wzrok ma utkwiony w telefonie. 

-Chce ci się iść, na dworze jest duszno. - Pytam zupełnie nie rozumiejąc.

-To nic, to chce ktoś coś?

-Po co idziesz?

- Tym małpom zachciało się lodów.- Powiedziała głośniej odchylając głowę do tyłu.

- Słyszałyśmy! - Odpowiedziały tak jak miały w zwyczaju czyli wszystkie na raz, po czym wybuchły śmiechem.

- My mamy lody. - Odpowiedział Zack, czym zwrócił na siebie uwagę Sam.

- A ty kim jesteś słodziaku?

- Jestem Zack, a ty ślicznotko? - Tak, na 100% jesteśmy spokrewnieni.

- A ja jestem Samanta, ale mów mi Sam, nie widziałam cię tu nigdy.

- Przyjechałem dzisiaj, bo dziadkowie mnie wystawili. - Chłopaki zaczęli się chichrać. - Może ty mnie przygarniesz?

- Zack, twoje lody- Powtarzam mu już chyba setny raz.

- To je nałóż na co czekasz, one czekają na lody ruszaj się bo inaczej śpisz na ziemi. - Zack udaje poważnego, a przynajmniej się stara.

- Już, no ale ty nie dostaniesz. - Wytykam mu język, ta wiem jestem dużym dzieckiem, co nie zmienia  

- Spoko Alex, masz swoje łóżko wolne, ja zabieram go do siebie. - Odpowiedziała brunetka, po czym wyszła na dwór z Zackiem na rękach.

Przepraszam za spóźniony rozdział!

Together Forever ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz