19.

77 7 2
                                    

--Vanessa--

Towarzystwo Zacka było bardzo zabawne, większość naszych lodów roztapia się na podłodze, nie wiedziałam że czterolatek może być aż tak wygadany, widziałam że chłopaki traktują go jak rówieśnika, a nie jak chłopca o piętnaście lat młodszego, przynajmniej mu piwa i fajki nie dali. Lubię małe dzieci ale nigdy nie chciałam młodszego rodzeństwa może dlatego, że bałam się że nie będę już oczkiem w głowie Luisa i rodziców nie chciałam tego stracić. Gdy tata umarł, mama popadła w depresje, ale nie przestała zajmować się nami kochała nas jeszcze bardziej, teraz jest wszystko dobrze, mama spotykała się z różnymi facetami, ale nie była z żadnym dłużej niż miesiąc, chcę, a raczej razem z bratem chcemy żeby była szczęśliwa.

- Vanessaaa. - Oho już czegoś chcą. 

- Czego - Warknęłam mało przyjaźnie.

- Zrobisz nam naleśniki? - Spytał Luis głosem małego dziecka.

- Ugh, nie możecie sami sobie zrobić? - Jestem zbyt leniwa żeby sobie zrobić jedzenie, a im mam robić? Pff

- Ale ci najlepiej wychodzą, są takie pyszne i miękkie. 

- Jedynie to jej wychodzi. - Zaśmiała się Emma, dzięki przyjaciółko! 

- Ej nie prawda wychodzi mi jeszcze  siatkówka. - Bronie się, ale coś czuję że nie za dobrze.

- Tak sobie wmawiaj, może kiedyś stanie się to prawdą, a morze jest głębokie i ten tego.

- Sami sobie róbcie te naleśniki, ja mam focha. - Powiedziałam całkowicie poważnie.

- Czy ktoś tu mówi coś o naleśnikach. - Do kuchni wszedł Chris. 

- Tak właśnie Vanessa miała robić. - Tłumaczy Sam, a Chrisowi się aż oczy zaświeciły, ale nie wiem czy ze względu na  naleśniki czy moją przyjaciółkę.  

- Van, ja tak bardzo cię lubię, zrobisz też i mi, prawda? - Prosi i robi minę szczeniaczka która mu nie wychodzi, ale wygląda zabawnie, przez co na moje usta wkrada się uśmiech. 

- Ught nienawidzę was, tak bardzo was nienawidzę. - Powiedziałam i wstałam z krzesła, już chwilę później zaczęłam robić im te przeklęte naleśniki. 

- Mnie też nienawidzisz? - Powiedzieli w tym samym momencie Alex i Zack, którzy właśnie weszli do kuchni, oni są tak strasznie uroczy.

- Jeśli nie chcecie naleśników to nie. - Powiedziałam, chociaż może dla nich zrobię wyjątek? Tak. - Albo nie, dla was zrobię ale nie będę was nienawidzić. Zgoda?  

- Jasne. - Znów w tym samym momencie, są aż tak zsynchronizowani? - Ale mi i tak wisisz śniadanie. - Dodał starszy. 

- Racja, wow, nie spodziewałam się że kiedykolwiek przyznam ci rację. - Uśmiechnęłam się do niego. - Ktoś jeszcze chce?

- Co chce? - I w tym o to momencie w kuchni znajduje się cała nasza dziewiątka. 

- Więcej was matka nie miała? - Spytałam retorycznie.

- Miała ale została w domu, lub jak w przypadku Liama do niego wróciła. - Zaśmiałam się z słów Madie, która stała zaskakująco blisko Maxa.

- Ha ha ha ale jesteście zabawne. - Mówię z sarkazmem, nadal się uśmiechając.

Zaczęłam robić masę, gdy reszta rozmawiała o wszystkim i o niczym, muszę zrobić dużo tych naleśników. Masa zrobiona, więc zaczęłam smażyć, już drugiego naleśnika pierwszego zjadł Zack który cały czas stoi obok mnie i czeka żeby reszta mu nie zabrała, i opa kolejny naleśnik w brzuchu Zacka, rozmowa przy stole zeszła na piłkę nożna i na miano kapitana którym obecnie jest Alex.

- Ciekawi mnie ile głosów tym razem będzie miał Marcus, może dwa jak w tamtym roku? - Gdy usłyszałam to imię szpachelka upadła z niemałym hukiem na ziemie a w moich oczach zebrały się łzy, minęło tyle czasu a ja nadal nie mogę się pozbierać tak bardzo go nienawidzę, wszyscy się na mnie spojrzeli, a ja popłakałam się już na dobre Zack zaczął się przytulać do moich nóg, czasami mam ochotę pójść na mecz piłki nożnej zobaczyć jak gra Luis ale boję się że go tam spotkam.

Hej! 

A więc tak, jak zawsze zachęcam was do zostawienia gwiazdki i komentarza, następny rozdział już w sobotę! 

NotOnNick

Together Forever ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz