- Owszem, dostałem od ciebie trzy listy - odpowiedział.
- Trzy?! Wysyłam Ci jeden co cztery miesiące...
- Nie doszły do mnie...
- Ale dlaczego nie odpisałeś na żaden? - spojrzałam na niego ze smutkiem.
- Próbowałem. Listy były zalane wodą w miejscu, gdzie widniał twój adres, więc nie mogłem. Ale przyjechałem wtedy do Liverpool i szukałem cię, Hope. Przez tydzień przeszukałem całą tą dzielnicę, ale cię nie znalazłem.Nie mogłam uwierzyć. Tom Hiddleston chciał mnie odnaleźć!
- Ale... dlaczego mnie szukałeś?
- Bardzo mnie poruszyła twoja historia i chciałem za wszelką cenę ci pomóc. Mój menadżer był na mnie bardzo zły, że pojechałem i... - urwał wpół zdania, jakby nagle uświadamiając coś sobie.
- ...mógł zakazać agencji przesyłania listów ode mnie... - dokończyłam.
- Pożałuje tego! Jak on śmiał?! Wiesz jak ja się o ciebie martwiłem?!Oddychaj. Tom Hiddleston się o mnie martwił. Czy to możliwe?
- Tom, masz ochotę coś zjeść? - powiedziałam przerywając dosyć niezręczną ciszę.
- Tak, chętnie - uśmiechnął się do mnie promiennie, aż zabrakło mi tchu.
Gdy robiłam kanapki, podszedł do mnie.
- Mógłbym jakoś pomóc? - zapytał.
- Nie, nie trzeba, dzięki...
- Nalegam.
- No dobrze, to pokroisz proszę pomidory?
- Oczywiście - piękny uśmiech zagościł na jego twarzy.
Ja zajęłam się krojeniem chleba. Nie mogłam się skupić czując obecność tego idealnego faceta obok mnie. Zaczęłam kroić bardziej zamaszyście, a nagle z moich ust wydobyło się ciche:
- Auu...
- Co się stało? - spytał z troską.
- Przecięłam się, to nic wielkiego.
- Pokaż.
- Czemu?
- Pomogę ci opatrzyć ranę.
Od śmierci mojej mamy nikt się mną tak nie zajmował, jak Tom. Wskazałam mu, gdzie jest apteczka, a on zabandażował mojego palca. Podziękowałam grzecznie, przy okazji czerwieniąc się.
Jeszcze nigdy nikt nie wywoływał u mnie takich emocji, jak on.
Gdy siedliśmy do śniadania zapytałam nieśmiało:
- Tom... mogę o coś spytać?
- Jasne, pytaj.
- Dlaczego jesteś tutaj, w Liverpool? I z jakiego powodu wpadłeś do kawiarni całkowicie pijany? Jak jechaliśmy do mojego domu, mamrotałeś coś o Taylor...
Na jego twarzy ponownie pojawił się smutek.
- Hmm, trudna sprawa. Muszę zadzwonić do kogoś, okay? Zaraz wracam.
Nie czekając na moją reakcję wyszedł z pomieszczenia.
Zazwyczaj nie jestem jakaś wścibska, ale nie mogłam się powstrzymać od podsłuchiwania.
Ta cała sytuacja wydawała mi się bardzo dziwna.
- Tay, posłuchaj mnie! - powiedział Tom do słuchawki. Jego głos był zrozpaczony - Jak mogłaś pomyśleć, że chodzi o sławę, czy pieniądze?! Ja naprawdę cię kocham!
W tamtym momencie chyba "Tay" rzuciła słuchawkę, bo Tom sfrustrowany i załamany wszedł do salonu, siadł obok mnie i schował twarz w dłoniach.
Spojrzałam na niego ze współczuciem. Nie byłam pewna jak się zachować.
- Chyba... jestem ci winien jakieś wyjaśnienia - skierował słowa w moją stronę podnosząc głowę.
- Tak sądzę...
Wziął głęboki wdech i zaczął:
- Jestem z Taylor od trzech miesięcy. Jestem... albo byłem? Sam już nie wiem. W każdym razie z okazji naszej małej "trzymiesięcznicy" postanowiliśmy wyjechać do innego miasta na kilka dni. Taylor wybrała Liverpool. Kiedy siedzieliśmy w restauracji na romantycznej kolacji zaprosiłem ją, żeby poszła ze mną na galę. Nagle zrobiła się wściekła, zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem z nią tylko dla sławy i wybiegła z lokalu. Próbowałem ją dogonić, ale było ciemno i nic nie widziałem. Biegłem przed siebie, aż napotkałem po drodze bar, w którym przesadziłem z alkoholem. Następnie nie pamiętam co się działo, prawdopodobnie wylądowałem w twojej kawiarni.Na chwilę odebrało mi mowę.
- Tom, chciałabym ci jakoś pomóc...
- Nie zawsze i nie każdemu da się pomóc. Mnie nie udało się pomóc tobie - odpowiedział ze smutkiem.
- Co ty pleciesz?! Dzięki tobie wciąż tu jestem. Każdego dnia motywowałeś mnie do działania samym tym, że wiedziałam, że gdzieś tam, w Londynie sobie żyjesz! Zawsze byłam ciekawa co ty robisz w danym momencie. Pomagałeś mi cały czas! Teraz ja pragnę pomóc tobie.
- Naprawdę? To... niesamowite... Wiesz, Hope, muszę wrócić do hotelu, gdzie ja i Taylor jesteśmy zakwaterowani. Chociaż jej już tam pewnie nie ma.
- Możesz przecież zamieszkać u mnie - wypaliłam, a rumieńce wyszły na moje policzki. Spuściłam głowę, jednak on chwycił delikatnie mój podbródek zmuszając mnie do patrzenia w jego anielskie oczy.
- Masz wielkie serce, Hope. Nie chcę jednak robić ci kłopotu... Lepiej będzie, jak przez te kilka dni zostanę w hotelu, a potem wrócę do Londynu.
- Nalegam - zacytowałam jego słowa uśmiechając się. Roześmiał się.
- Ale...
- Nie przyjmuję żadnego "ale"!
- No dobrze, już dobrze. W takim razie pojadę po swoje rzeczy.
Tom wstukał w GPS nazwę swojego hotelu i wyszedł jeszcze raz mi dziękując.
Kiedy pojechał, zrobiłam śniadanie dla taty i poszłam go obudzić. Karmiłam go kanapkami, ledwo przełykał każdy kolejny kęs. Po cichu do niego mówiłam. Powiedziałam, że przez parę dni będziemy mieć w domu gościa, a w duchu pomyślałam:
- Oby został jak najdłużej!
Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. To było kompletnie nierealne...Tym razem dłuższy mi wyszedł :)
Rozdział byłby dużo wcześniej, ale oglądałam 'Crimson Peak', wybaczcie ❤
CZYTASZ
Letters // Tom Hiddleston
FanfictionNazywam się Hope Turner. No właśnie Hope - nadzieja. Ale, o ironio, moje życie nie jest nią wypełnione, a raczej powiedziałabym, że jest odwrotnie - w moim życiu brak nadziei. Gdy miałam 14 lat moja mama zmarła. Zostałam z tatą, który miał się mną o...