16.

804 72 13
                                    

Kupiłam świeże bułki, ser żółty, pomidory i ogórki, a następnie wróciłam w podskokach do mieszkania. Zastałam tam Toma, ubranego w dżinsy i luźny t-shirt, siedzącego przy stole w mojej kuchni, wpatrującego się we mnie z uśmiechem.
- Cześć, Tom!
- Hej, Hope, widzę, że humor dzisiaj dopisuje.
- A no, dzwoniła Marge i powiedziała, że weźmie tatę na tydzień do siebie, żebym mogła odpocząć. A poza tym Tom Hiddleston siedzi w mojej kuchni, więc jak się mam nie cieszyć? - na te słowa Thomas wybuchnął śmiechem, a ja razem z nim.
Zabrałam się za przygotowanie kanapek. Nie obyło się oczywiście bez pomocy Toma.
Po zjedzonym śniadaniu poszłam nakarmić tatę i spakować jego rzeczy.
- Dzień dobry, tato! Dam ci śniadanie, a potem cię spakuję, bo Marge przyjeżdża i bierze cię do siebie.
Jak zwykle - odpowiedziała mi głucha cisza, ale to nie zgasiło mojego entuzjazmu.

Nakarmienie, spakowanie i ubranie mojego taty trochę trwało. Kiedy skończyłam, odezwał się dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Uściskałyśmy się z Marge. Zaprosiłam ją na herbatę. Tom akurat gdzieś wyszedł, nie było go w domu. Oczywiście ciotka musiała zauważyć, że mój pokój ktoś zamieszkuje i nie obyło się bez pytań.
- Co to za facet u ciebie mieszka? Czy to na pewno bezpieczne, że będziecie sami w domu? - spytała podejrzliwie.
- Marge, po pierwsze jestem dorosła i sobie radzę. Po drugie to tylko znajomy, który zostanie tu na kilka nocy.
- Nocy, powiadasz?
- Oj weź, przecież mnie znasz. Nie zrobiłabym nic głupiego. Poza tym wreszcie mam znajomego. Powinnaś się cieszyć.
- Cieszę się, ale również martwię. Jeśli zrobiłby ci krzywdę, od razu po mnie dzwoń! Wtedy skopię tyłek temu nędznemu, głupiemu, nic nie wartemu...
W tym momencie Tom wszedł do mieszkania, a ciotka rozdziawiła usta ze zdziwienia.
- Proszę kontynuuować, jestem ciekaw jakich jeszcze epitetów pani użyje. A, i, Hope, byłem w księgarni i kupiłem drugą część tej książki, co leżała na twoim biurku. Przeczytałem, bardzo wciągająca.
Marge była totalnie zszokowana.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że mieszka u ciebie Tom Hiddleston?! - szepnęła desperacko, po czym wstała, otrzepała spódnicę i podeszła do Toma - Przepraszam pana bardzo, nie wiedziałam, że chodzi o pana. Jestem Marge, wielką fanką "I saw the light", a Hank Williams w pana wykonaniu jest po prostu... genialny.
- Nic nie szkodzi. Miło mi to słyszeć, dziękuję - odpowiedział Tom ze śmiechem.

Pogadali chwilę, a nawet przeszli na "ty". Marge nie byłaby Marge, gdyby nie narobiła mi wstydu na koniec.
- Tom, pamiętaj, Hope jest dziewicą i ma nią być jak wrócę!
Zrobiłam się czerwona. Za to właśnie nienawidzę mojej ciotki. Kocham ją, ale czasami przesadza. Tak, jak w tej chwili.
Potem ciocia, jak gdyby nigdy nic, zaprowadziła tatę do swojego samochodu i pojechali, a my zostaliśmy sami w niezręcznej ciszy.
- Taa... ona zawsze musi coś wypalić, przepraszam za nią... - powiedziałam niepewnie.
- Spokojnie, nie przejmuj się... Po prostu o tym zapomnijmy, okay?
- Okay.
Przytulił mnie mocno. Popatrzyłam mu w oczy. Zauważyłam w nich ukrywany smutek i... tęsknotę. Zrozumiałam, że pewnie tęskni za Taylor i cierpi z tego powodu. Poczułam ukłucie w okolicach serca.
- Tom...
- Tak?
- Przykro mi z powodu Taylor... Wiem, że byliście zżyci i na pewno dobrze wam było ze sobą... To naprawdę nie twoja wina, nie obwiniaj się. Ty robiłeś wszystko wspaniale, ona się zachowała niedopuszczalnie i nie doceniła cię.
- Dziękuję ci, Hope. Nie martw się o mnie, jakoś sobie poradzę.
- Na pewno znajdziesz kobietę na ciebie zasługującą.
- Zróbmy coś fajnego w to niedzielne popołudnie. Bo jutro będziesz musiała iść do pracy?
- Niestety tak... Masz jakieś propozycje, co dzisiaj robimy?
- A może... teatr? Co ty na to?
- Jak na lato!
Roześmialiśmy się i sprawdziliśmy na laptopie czy w ogóle są jakieś miejsca, bo zazwyczaj trzeba rezerwować dużo wcześniej.
Jednak na nasze szczęście były dwa wolne miejsca na "Romeo i Julię". Tom był bardzo ucieszony, uwielbia Szekspira, ja zresztą też, czytałam kilka jego sztuk.
Mieliśmy godzinę do rozpoczęcia przedstawienia, więc obydwoje poszliśmy się ubrać i naszykować. Po niespełna trzydziestu minutach wyszliśmy na zewnątrz. Teatr znajdował się nieopodal mojego mieszkania, jakieś dwadzieścia minut na nogach, więc stwierdziliśmy, że się przespacerujemy. Wzięłam parasol, bo podobno o siedemnastej miało padać.
Szliśmy przez park rozmawiając sobie, prawie omijając teatr. Na szczęście Tom w porę zauważył budynek i popędziliśmy na spektakl, ponieważ zostało nam tylko pięć minut.
Thomas pomógł mi ściągnąć kurtkę, chociaż sama bym sobie poradziła, zrobiło mi się miło.
Weszliśmy na salę i rozpoczęła się  sztuka.
Chociaż czytałam ją już, wciąż się przy niej wzruszam. Tak było i tym razem. Tom starł moją łzę i chwycił mnie za rękę.

Potem poszliśmy na pizzę, a ja z każdą kolejną sekundą w jego towarzystwie nabierałam przekonania o cudowności tego faceta. Sprawiał, że zapominałam o problemach i śmiałam się do łez. Mogłabym spędzić z nim resztę mojego życia. Ba, ja tego chcę. Czułam się przy nim szczęśliwa.

Gdy wracaliśmy do mojego mieszkania zaczęła się ulewa, więc szybko rozłożyłam parasol. Wsłuchiwałam się w rytm kropel spadających na chodnik.
Kątem oka zobaczyłam, że Tom niepewnie kładzie mi rekę na ramieniu.
Uśmiechnęłam się do niego i zbliżyłam.
W tej chwili zobaczyłam jakąś jasnowłosą kobietę, całą przemoczoną, która biegła w nasza stronę. Zaczęła krzyczeć:
- Tom!!! THOMAS!!!
Tom puścił mnie i zaskoczony patrzył na nią. Wbiegła w ramiona Toma i go przytuliła. Poczułam nienawiść wzbierającą się w moim sercu.
Tymczasem ona wpiła się w jego usta. Moje serce się rozpadło, a łzy cisnęły do oczu. Kiedy się od niego oderwała, usłyszałam głos Thomasa, który odsunął się nieco zdziwiony.
- Tay? Co ty tu robisz?
- To ja może nie będę przeszkadzać - powiedziałam szybko i wbiegłam w deszcz, połykając łzy.
Nie obchodziły mnie krzyki Toma, żebym się zatrzymała.
Zamknęłam się w mieszkaniu, wiedząc, że i tak będę musiała go wpuścić.
Weszłam pod prysznic i oblałam się zimną wodą. Płakałam. Czułam się okropnie. Jak ja mogłam uwierzyć, że on będzie chciał mnie?!

To chyba mój najdłuższy rozdział, bez notki 950 słów.
Mam mnóstwo nauki i niestety nie zawsze mam czas, żeby codziennie był rozdział, za co przepraszam, ale nie jest to zależne ode mnie :c
Staram się pisać jak najwięcej, a jeśli chodzi o maraton (w komentarzach pod ostatnim rozdziałem padło takie pytanie), to może kiedyś zrobię, może w jakiś weekend, ale nie obiecuję.
Mam nadzieję, że Wam się podoba i bardzo dziękuję za miłe komentarze ❤
Ale pamiętajcie, na wszelką krytykę jestem otwarta ;)
Do następnego! :D
(Z notką 1038 słów!)

Letters // Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz