14.

918 71 10
                                    

Po dwóch godzinach wrócił Tom ze swoim bagażem.
Mieszkanie moje i taty nie było zbyt duże, więc pozwoliłam Thomasowi "osiedlić się" w moim pokoju, zapewniając go, że będzie mi wygodnie w salonie.
Było sobotnie popołudnie, siedziałam na sofie, gdy Tom wszedł do salonu i usiadł obok mnie.
Mimowolnie lekko się zarumieniłam.
- Czeeść - powiedział, przeciągając "e".
- Hej - uśmiechnęłam się.
- Pomyślałem sobie, że może mógłbym ci się odwdzięczyć, na przykład zabierając cię do kawiarni, lub do kina, albo może i tu i tu? Wiem, że to i tak za mało, ale...
- Za mało? Niee, naprawdę wystarczy kawiarnia.
- A kino?
- Skoro tak nalegasz, to się zgadzam.
- Super! - ucieszył się, jak dziecko. To było urocze... Nie powinnam tak myśleć. Nigdy nie będę na niego zasługiwać.
- O której będziesz gotowa? - spytał.
- Hmm, za pół godziny, może być?
- Oczywiście.
Wstałam i poszłam w stronę mojego pokoju, który tymczasowo zajmował Tom. Otwierając szafę byłam przygotowana na wypełnioną pustkami przestrzeń, w której zazwyczaj znajdowały się trzy koszulki, kurtka i stare, starte dżinsy oraz kilka ubrań po mamie...
Jednak, gdy otworzyłam skrzypiące drzwiczki, otwarłam szeroko usta. Zabrakło mi tchu w piersi. W środku znajdowała się prześliczna i zapewne ekstremalnie droga, czarna sukienka. Nigdy nawet nie śmiałam marzyć o takiej. Nie była ani za elegancka, ani zbyt sportowa. Była wprost idealna, nawet pasująca do moich czarnych, przestarzałych trampek.
- Oh my godness - powiedziałam cicho.
Czułam się jakbym była w bajce. Jakbym była Kopciuszkiem, tuż przed północą. Nie chciałam, żeby wybiła dwunasta. Nie chciałam, żeby ten piękny czar prysnął...
- TOM! - zawołałam. Po trzech sekundach zjawił się w progu mojego pokoju, zastając mnie przymierzającą do siebie sukienkę.
- Tak? - na jego twarz wpłynął chytry uśmiech.
- A...ale dlaczego? J...ja nie wiem co powiedzieć! To jest... takie niesamowite i niewiarygodne... Ja... dziękuję!!! - niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję. Może był to zbyt śmiały krok, nie wiem, ale byłam taka szczęśliwa...
Od ośmiu lat nikt nie dał mi żadnego prezentu ani nie zrobił niespodzianki.
Odwzajemnił mój uścisk.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, odparł:
- Zasłużyłaś - mrugnął oczkiem - To ubieraj się i jedziemy!
Po czym wyszedł z pomieszczenia.
Wciąż byłam kompletnie oszołomiona, ale włożyłam sukienkę, trampki, zrobiłam lekki make-up i byłam gotowa.
Przekazałam tę wiadomość Tomowi, który był już gotowy do wyjścia.
- Panie przodem - odezwał się, przytrzymując mi drzwi, na co ja "spaliłam buraka", lecz posłusznie wyszłam.
Tom zamówił taksówkę i niedługo potem siedzieliśmy na tylnich siedzeniach samochodu.
Po dziesięciu minutach jazdy, taksówka zatrzymała się pod kawiarnią. Stwierdziłam, że Tom musiał szukać w internecie sporo o liverpoolskich kawiarniach, ponieważ ta uchodziła za jedną z najlepszych.
Thomas otworzył mi drzwi, wysiedliśmy i weszliśmy do środka. W kawiarni pachniało wypiekami, było bardzo przytulnie, a powolna muzyka, która leciała, dodawała... romantyzmu?
Usiedliśmy przy stoliku, a kelner przyniósł menu.
- Co chciałabyś zamówić? - zapytał Tom, po tym jak intensywnie wpatrywałam się w kartę dań.
- Hmm, może... wezmę szarlotkę.
Wtedy przyszedł kelner, żeby zapisać nasze zamówienia.
- Dwa razy szarlotkę, poprosimy - powiedział Tom.
- Mhm, coś do picia? - kelner popatrzył na nas.
- Ja poproszę herbatę - powiedzieliśmy w tym samym czasie, wybuchając śmiechem.
- Dwie herbaty, dobrze rozumiem?
- Tak, dziękujemy.
Po chwili nasze szarlotki zostały dostarczone na nasz stolik, a my zaczęliśmy jeść.
- Dziękuję, Tom. Dziękuję, za tę śliczną sukienkę, za to, że mnie tutaj zabrałeś, za tą pyszną szarlotkę...
- Nie masz za co dziękować, Hope - promiennie się uśmiechnął - Wiesz... mam pytanie, ale nie chcę, żeby zabrzmiało niegrzecznie albo coś...
- Pytaj śmiało.
- Czy... z twoim tatą jest już lepiej? Twoja ciocia wam pomogła? Czy coś w twoim życiu się polepszyło? Te pytania zżerają mnie od środka, bo się martwię, Hope.
- Moje życie się polepszyło, gdy cię spotkałam, Tom - tym razem, to jego policzki zrobiły się lekko różowe - Mój tata... wciąż leży w łóżku, wciąż jest załamany. Ja nas, ledwo co, utrzymuję, co jakiś czas dostając finansowe wsparcie od Marge. Jestem jej bardzo wdzięczna. Ale nie chcę się już tak użalać nad sobą, naprawdę nie musisz się mną przejmować.
- Nie muszę, ale chcę. Nie bez powodu pojechałem wtedy cię szukać. W ogóle jakim cudem cię nie znalazłem? Przeszukałem całą okolicę...
- Wiesz, jeden raz byłam poza tym miastem. Obawiam się, że los chciał, żebyśmy się minęli. Przyjaciel mojej ciotki zabrał nas na tydzień do Londynu, gdzie ja miałam nadzieję spotkać ciebie...

Potem przeszliśmy na luźniejsze tematy, w których towarzyszył nam śmiech. Dużo śmiechu. Dużo JEGO śmiechu, najpiękniejszej rzeczy na świecie, jaką można usłyszeć.
Zasiedzieliśmy się, zapominając o bożym świecie, prawie spóźniając się na film do kina.

Na szczęście zdążyliśmy. Weszliśmy do sali kinowej z wielką paczką popcornu. Usiedliśmy na swoich miejscach. Tom zabrał mnie na "Early mana"!*
Oglądaliśmy film wchłaniając ogromne ilości popcornu. Kiedy się skończył, popatrzyliśmy się na siebie, uśmiechając się, po czym skupiliśmy się na oglądaniu. Poprawka: on się skupił, bo ja nie potrafiłam. Kątem oka zauważyłam, że nasze dłonie są bardzo blisko siebie...
A on, bardzo powoli, przysuwał swoją jeszcze bardziej.
Serce mi stanęło, gdy chwycił mnie za rękę. Miał taką ciepłą dłoń...
Zrobiłam się czerwona, a on chyba to dostrzegł, bo uśmiechnął się pod nosem. Nie puszczałam jego dłoni. Chciałam, żeby ta chwila trwała wieczność...
Nie chciałam, żeby czar prysnął...

*Wiem, że Tom był z Taylor w 2016 roku, a premiera "Early man" w 2018, ale zostało to zmienione na potrzeby książki ;)

Letters // Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz