- Przepraszam, TOM!!! - krzyknęłam w rozpaczy, gdy się pakował.
- Potrzebuję trochę czasu, okay? Dam Ci znać jak już wszystko sobie ułożę w głowie.
- Ale... ja miałam zamiar Ci to powiedzieć, ale później... żeby nie zepsuć naszej randki... co oczywiście i tak zrobiłam - teraz to ja płakałam - Wybacz mi, błagam!
- Wybaczyć, wybaczam, ale czy będę w stanie Ci znowu zaufać? Dopiero co zostałem zraniony przez... Taylor, moja psychika nie jest w najlepszym stanie.
- Ale... Tom! Nie odchodź!
Lecz on już wyszedł.
Osunęłam się po ścianie.
Jak mogłam być tak głupia?!W tym momencie usłyszałam dzwonek telefonu. Podeszłam, otarłam łzy i odebrałam. Ciocia Marge dzwoniła. Starałam się mieć jak najweselszy głos.
- Hej, ciociu!
- Cześć, Hope! Twojemu tacie jest tu dobrze i pomyślałam, że może... lepiej by było gdyby tu został? Oczywiście często byście się odwiedziali, a ty mogłabyś prowadzić, normalne, dorosłe życie. Co ty na to?
- Hmm... Dobrze, dziękuję - nie byłam do końca pewna decyzji, ale na razie, do póki wszystko się nie wyjaśni, lepiej, żeby tata został u Marge.Czemu okłamałam Toma?!
Nie chciałam, żeby tak wyszło...Próbowałam się do niego dodzwonić, ale zablokował mój numer.
Nie pozostało mi nic więcej niż czekać.
Ale potrzebowałam jakiś pieniędzy. Proszenie o nie Marge byłoby równoznaczne z mówieniem jej o wszystkim, a do tego nie mogłam dopuścić. Przeszukałam internet w celu znalezienia jakiejś kawiarnii, w której potrzebują kelnerki.
Znalazłam kilka ofert, zadzwoniłam i umówiłam się na dwie rozmowy.
Odłożyłam telefon na stolik i westchnęłam. Po moim policzku spłynęła łza, gdy do mojej głowy weszły wspomnienia ze wspólnie spędzonych chwil z Tomem.
A ja to zepsułam!Przechodząc koło mojego biurka, spostrzegłam coś. Był to bilet do teatru w Londynie. Już miałam odesłać go z powrotem do Toma, gdy do głowy wpadł mi pewien pomysł.
A co gdybym... pojechała na ten spektakl? Może Tom mniej by się na mnie gniewał?
Stwierdziłam, że prześpię się z tym pomysłem.Następnego ranka musiałam wcześnie wstać i pojechać na rozmowę o pracę.
Budynek, w którym mieściła się kawiarnia był spory i zadbany. W środku panował nastrój romantyczny, co od razu przypomniało mi o Tomie.
Nie mogłam się rozkleić. Nie teraz.
Podeszłam do lady.
- Umm... Dzień dobry. Jestem tutaj, żeby starać się o pracę...
- Ah, tak, ty musisz być... Hope Turner?
- Mhm.
- Zaprowadzę Cię do pracodawcy.
Brunetka, na oko 24 lata, zaprowadziła mnie do małego pomieszczenia z biurkiem i regałem z mnóstwem papierów, teczek i segregatorów. Przy biurku, na krześle obrotowym siedział mężczyzna z gąszczem czarnych włosów do ramion.
Moja pierwsza myśl? Loki. Auć.
Ale gdy obrócił się na swoim krześle i stanął twarzą w twarz ze mną, już nie przypominał mi Lokiego. Miał ciemne, brązowe oczy, świdrujące mnie na wylot i duże, pełne usta. Na jego policzku widniała blizna. Nie byłam pewna, czy chciałam wiedzieć skąd się tam wzięła.
Na pierwszy rzut oka facet zdawał się być groźny, ale i zarazem przystojny. Było w nim coś takiego... pociągającego. Poza tym ładnie pachniał. Mógł mieć najwyżej 30 lat.
- Miło mi cię poznać, Hope.
Uścisnął moją dłoń.
- Mi pana również.
- Możesz mi mówić po prostu Jason. Pracowałaś już wcześniej?
- Tak, jako kelnerka.
- Mogę spytać o powody opuszczenia pani poprzedniej pracy?
- Um... Zostałam zwolniona, ponieważ raz nie przyszłam do pracy.
- Mhm. Dobrze, a pani jest zainteresowana pracą na pełny etat?
- Jak najbardziej.
- Świetnie. Nasza umowa byłaby na pięć dni w tygodniu, od poniedziałku do piątku, od 8:00 do 17:00 z półgodzinną przerwą na lunch. Pasowałoby tak pani?
- Myślę, że tak.
- Przyjdzie pani jutro na dzień próbny?
- Dobrze, dziękuję.
- To do zobaczenia jutro! - mrugnął oczkiem.
Opuściłam lokal szybkim krokiem. Dopiero teraz zorientowałam się jak wielki stres mi towarzyszył.
Pojechałam taksówką na drugą rozmowę.
Weszłam do kawiarni, a pierwsze co zobaczyłam to... blond włosy do ramion siedzące tyłem do mnie przy stoliku. To... niemożliwe... Po cichu spojrzałam przez ramię jasno-włosej dziewczyny. Pisała coś, co przypominało wiersz? Tekst piosenki?
Właśnie się podpisywała. Wytrzeszczyłam oczy. Nie, nie, nie, nie!
Wyciągnęła telefon i zaczęła pisać do kogoś SMSa. Zdołałam odczytać:Mamy to! Dzięki mojemu kochanemu byłemu - Tomowi, mam już całą piosenkę! A media grzmią na nasz temat, wszędzie o nas głośno. Jutro o 20:00 nagrywamy nowy singiel? ;)
Co proszę?! Ona go wykorzystała! Jak mogła?!
W tym momencie podszedł do mnie wysoki mężczyzna.
- Ekhem, pani pewnie jest umówiona na rozmowę o pracę? Pani... Turner?
Taylor odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała mi w oczy szczerząc się szeroko. Od jej oczu biła nienawiść.
- Mhm, tak...
- To zapraszam za mną.
Weszliśmy do gabinetu. Pytanie cisnęło mi się na usta, aż nie wytrzymałam i powiedziałam:
- Czy ona często tu bywa?!
- Kto? - spytał zdezorientowany pracodawca.
- Taylor Swift - wycedziłam przez zęby.
- Ahh, ona... - jego oczy zrobiły się maślane i od razu domyśliłam się co jest grane. Facet się zakochał. W tej podłej małpie - Tak, ostatnio często... Mówiła, że tu się jej najlepiej pracuje nad tekstami piosenek...
- Ah tak... Ja chyba podziękuję za tę rozmowę, do widzenia.
- Ale...
Ale ja już wyszłam. Gnałam do wyjścia, mając już dosyć.
Jednak ona była szybsza i mnie zatrzymała.
- Witaj, złotko - jej jadowity głos brzmiał mi w uszach - Jak tam Tom? - wydawało mi się, że ona wie o wszystkim.
Zadrżałam z wściekłości.UWAGA W NOTCE SPOILERY DO IW.
Hej! Strasznie długo mnie nie było (miesiąc chyba o.O). Ale mam usprawiedliwienie. To wszystko wina Marvela! 😭 Nie byłam w stanie pisać, ponieważ byłam w zbyt wielkim szoku i żałobie po Infinty War (wciąż jestem). LOKI MÓJ WSPANIAŁY DLACZEGO THANOS CIĘ ZABIŁ?!!! 😭😭😭😭😭😢😢😢😢😢 I SPIDERMANNN I VISION I WANDA I GAMORA I BUCKY I T'CHALLA I WSZYSCYYYYY 😭😭😭😭😭😭😭😭😭 JAK MARVEL MÓGŁ?! JA SIĘ NIGDY NIE POZBIERAM.
Oficjalnie obrażam się na Marvela, ja w kinie zawału dostałam (jak pewnie większość 😢).
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Następne rozdziały w trakcie pisania.
A teraz
*minuta ciszy dla Lokiego*
*minuta ciszy dla pozostałych poległych*
Nie zapomnimy o Was!
[*]
CZYTASZ
Letters // Tom Hiddleston
FanfictionNazywam się Hope Turner. No właśnie Hope - nadzieja. Ale, o ironio, moje życie nie jest nią wypełnione, a raczej powiedziałabym, że jest odwrotnie - w moim życiu brak nadziei. Gdy miałam 14 lat moja mama zmarła. Zostałam z tatą, który miał się mną o...