Chapter 3.

12.3K 567 29
                                    

Orlando,
Floryda, USA.             

             Kolejnego dnia po śmierci Maggie, Ali miała wolny dzień. Do końca tygodnia nie musiała iść do ośrodka. Dostała czas na poukładanie sobie wszystkiego i zorganizowanie życia na nowo. Z dnia na dzień została opiekunem dziesięcioletniej dziewczynki. Do tej pory nie miała w swoim życiu żadnych zobowiązań i nie musiała o nikogo dbać. W ciągu kilku minut wszystko się zmieniło. Postanowiła  zająć się Hanną, najlepiej jak tylko będzie potrafiła. Miała u swojego boku przyjaciółki. Farah obiecała jej pomóc, a Amanda wspierać. To dodawało jej odwagi i wiary.

- Już Pani nie śpi? - zapytała Hanna wchodząc do kuchni- Jest bardzo wcześnie.

- Hanno, nie mów do mnie Pani. Jestem Alison- uśmiechnęła się kobieta, podając dziewczynce dłoń.

- Dobrze. Dlaczego nie śpisz już Ali?

- Nie mogłam zasnąć. Dużo myślałam o naszej nowej sytuacji.

- Ja co chwilę się budziłam. Mama mi się śniła- na buzi Hanny pojawiły się łzy. Drake poderwała się z krzesła i podeszła do dziewczynki, mocno ją przytulając. 

- Hanno, nie jesteś sama. Masz mnie, Farah, koleżanki ze szkoły. Obiecuję odnaleźć Twojego ojca. Kochanie nie płacz, wiem, że Ci jest ciężko. Postaram się jak najlepiej tylko potrafię, żeby było Ci dobrze.

- Czemu nie śpicie?- zapytała Farah, wchodząc do pomieszczenia.

- Ciężka noc. Trudno jest sobie wszystko poukładać- mówiła Alison.

- Damy wspólne radę. Jesteś dzielną dziewczynką- mówiła kobieta. Przytuliła Hannę do siebie. 

- Dziękuję....- szeptała Hanna, darząc Farah mocnym uściskiem. 

- Skarbie, po dwunastej jest pogrzeb. Musimy być silne- prosiła Alison.

- Ali, ja mogę na kilka dni się tutaj przenieść. Mam wolne w ośrodku, do końca tygodnia. Wiesz, że chętnie Ci pomogę- mówiła Farah.

- Mogłabyś? Na prawdę?- pytała Alison.

- Jasne. Jutro pojedziemy na jakieś zakupy. Zrobimy sobie babski dzień- uśmiechnęła się starsza z kobiet.

- Ali... Ja chcę do mamy!- pisnęła dziewczynka. Po raz kolejny zaczęła głośno płakać. Alison popatrzyła na Farah. 

- Skarbie uspokój się. Zjedzmy śniadanie, a potem porozmawiamy. Zrobię jajecznicę- oznajmiła Farah.

            Sharp przeklął głośno, kiedy zadzwonił budzik. Mężczyzna nie był przyzwyczajony do wstawania po szóstej. Często nie spał do późna. W większości przypadków w ciągu nocy zajmował się pieprzeniem panienek, które chętnie się na to godziły. Poprzedniej nocy dwukrotnie nie oszczędził Filly, która z wielką przyjemnością pozwoliła na to, co robił jej Sharp. Brooks był przystojnym facetem, wysokim z ciemnymi włosami i oprawą oczu. Miał mnóstwo tatuaży i idealne ciało. Na jego widok kobiety traciły zdrowy rozsądek, co prowadziło do łatwego seksu. Miał swój typ i to właśnie takie kobiety najczęściej go interesowały. Mężczyzna miał także kilka zasad, których się trzymał: nigdy nie wdawał się w związki i nie sypiał z kobietami w swoim łóżku, ponadto kiedy jakaś zaczęła mu się nudzić kończył relację. To był cały on- Sharp Brooks.

           Mężczyzna wstał z łóżka i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Musiał się spieszyć, bo na polecenie szefa musiał obserwować Alison Drake. Będę kurwa robił za jakiegoś pieprzonego detektywa- prychnął pod nosem. Kończąc prysznic  szybko się ubrał i zszedł na śniadanie. Od rana w kuchni krzątał się Mario, starszy Włoch, który był kucharzem i gotował dla członków klubu. Na Sharpa czekał talerz z posiłkiem i kubek kawy, to było to czego potrzebował codziennie rano. Po zjedzeniu śniadania Brooks skierował się do garażu. Na polecenie Magnusa musiał jechać samochodem, aby nie rzucać się w oczy. Sharp nie przepadał za jazdą autem, nie dawało mu to takiego poczucia wolności jak motor. Kilkadziesiąt minut później auto stało na parkingu koło bloku, w którym mieszkała Hanna i Alison.

The Pain Riders MC #1- SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz