Rozdział 4

2.3K 171 23
                                    

- Luiza, jesteś pewna, że chcesz to zrobić już dzisiaj? - zapytała Oliwia przyjaciółkę, kiedy razem jechały do Fundacji.

- Już ci mówiłam, dawca jest potrzebny niezwłocznie, jakiś człowiek właśnie walczy o życie, a moja grupa krwi jest odpowiednia, nie mogę tego zmarnować. Wiesz jak źle bym się czuła, gdybym nie zrobiła tego dzisiaj, a jutro mogłoby być już za późno? Do końca życia bym sobie tego nie wybaczyła. 

Oliwia westchnęła ciężko i dodała gazu. Specjalnie się zobowiązała, że odwiezie przyjaciółkę i będzie przy niej cały czas, dopóki zabieg nie dobiegnie końca. 

Zatrzymały się na światłach, a Oliwia z niecierpliwością stukała palcami o kierownicę. Była poddenerwowana. Martwiła się o przyjaciółkę. Bała się, że coś pójdzie nie tak i Luiza zrobi sobie krzywdę. Ta jednak nie robiła sobie nic z tego i już nawet nie mogła doczekać się zabiegu. Chciała być po wszystkim i pomóc komuś w potrzebie, a już zwłaszcza w takiej sytuacji. W międzyczasie, kiedy nastolatki stały na światłach, Luiza zaczęła odkręcać kolejną butelkę wody.

- Czemu pijesz tyle wody? To już chyba twoja trzecia butelka - powiedziała Oliwia. 

- Żeby krew była rozrzedzona, i żeby podczas zabiegu z łatwością była pobierana - odpowiedziała przyjaciółce i wróciła do picia.

- Dziewczyno, idź ty na medycynę, bo to co właśnie odwalasz jest doskonałym dowodem na to, że doktorka z ciebie urodzona.

Luiza się tylko zaśmiała i nie mówiła nic więcej. 

Gdy zaświeciło zielone, ruszyły w dalszą drogę. Na miejscu były po około dwudziestu minutach. Luiza wyskoczyła z samochodu jak poparzona i wbiegła do środka budynku. Rzucając szybkie powitanie recepcjonistce, udała się prosto do gabinetu pani Solskiej. Znalazła się już pod drzwiami i chwytając oddech, zapukała do drzwi.

- Proszę! - usłyszała głos kobiety po drugiej stronie.

Luiza weszła do środka, a gdy kobieta ją tylko zauważyła, od razu wstała od papierkowej roboty i podeszła do młodej pacjentki.

- Pani Luizo, jak dobrze, że pani już jest - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Proszę, wystarczy mówić Luiza, nie jestem jakoś specjalnie dorosła, żeby zwracać się do mnie formalnie - powiedziała dziewczyna odwzajemniając uśmiech.

- Dobrze... Więc... Jesteś gotowa na przeprowadzenie zabiegu?

Luiza chwilę się zawahała, zanim odpowiedziała. Spuściła na chwilę głowę, by następnie ją podnieść z szerokim uśmiechem i energicznie pokiwała głową.

- Jestem gotowa na wszystko, zróbmy ten zabieg jak najszybciej, chodzi tu w końcu o ludzkie życie.

- Podziwiam entuzjazm, naprawdę. Chodź, pójdziemy do sali zabiegowej.

Wyszły z gabinetu i udały się korytarzem prosto do sali zabiegowej, gdzie Luiza miała mieć przeprowadzenie pobranie szpiku. Serce zaczęło jej bić jak szalone. Z tego wszystkiego zapomniała w ogóle o Oliwce, która biegła tuż za nimi.

- Luiza!

Nastolatka odwróciła się, a po chwili przyjaciółka stała przed nią i łapała oddech.

- Po-poczekaj... Wow! Ostatni raz biegałam na wuefie w drugiej liceum, kiedy walczyłam o dwójkę z tego przedmiotu.

- A to kto? - zapytała doktor Solska.

- To moja przyjaciółka. Przyjechała ze mną specjalnie, aby mnie wesprzeć.

Kobieta uśmiechnęła się.

- Cieszę się, że są jeszcze na tym świecie osoby takie jak wy. Jedna oddaje szpik, by ratować ludzkie życie, a druga ją wspiera w tym wszystkim. Niesamowite... No, ale nie zatrzymujemy się, chodźmy wykonać zabieg.

- Racja, nie ma czasu do stracenia - powiedziała Luiza.

- Ale właśnie chciałam ci powiedzieć, żebyś uważała! Będę na ciebie czekać tu na korytarzu! - wykrzyczała Oliwia na pożegnanie.

Przed wejściem do sali, Luiza posłała przyjaciółce uśmiech mówiący, że da sobie radę i nic się nie stanie, po czym weszła do środka, a drzwi zostały zamknięte...


Żyję dzięki Tobie. Kim NamJoon [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz