Luiza widząc całe zajście oniemiała. Nie spodziewała się tutaj Namjoon'a, szczególnie o tej wczesnej porze. Mówiła mu przecież, że będzie pracować dość długo i nie spotkają się szybko. Widocznie chłopak był niecierpliwym typem i chciał się z nią zobaczyć jak najszybciej. Ale dlaczego akurat teraz, w tym momencie, w tym, w którym przyszedł również i Hubert. Wiedziała jak to się skończy. Jej kuzyn nie tolerował obcych w tym kraju. Typowy homofob, rasista i może tak wymieniać, czego on jeszcze nie akceptuje. Lista jest długa i spokojnie można zrobić z niej nową litanię. Szybko podbiegła do swojego przyjaciela i pomogła mu wstać. Hubert cały czas patrzył na ,,obcego" wrogim wzrokiem i gdyby nie tłum ludzi w kawiarni, rzuciłby się na niego z pięściami tu i teraz.
- Znowu ty głupi pedale?! Znowu we mnie wpadłeś! Nie wystarczy ci, że wczoraj zrobiłeś dokładnie to samo?! - krzyczał na Namjoon'a, jakby zrobił mu największą krzywdę w życiu.
- Przestań się wydzierać, ludzie patrzą i nie mogą w spokoju zjeść lub wypić kawy. Albo stąd idziesz i nigdy nie wracasz, albo wzywam policję. Liczę do trzech, raz!
Hubert rzucił ostatnie wrogie spojrzenie na chłopaka, a potem spojrzał na Luizę.
- Nagrabiliście sobie, oboje! Zobaczysz skośnooki, znajdę cię i załatwię. Pożałujesz, że stanąłeś mi na drodze i to dwa razy! Źle się to dla was wszystkich skończy.
Po rzuceniu tych gróźb, Hubert splunął jeszcze obok nóg Namjoon'a i poszedł w swoją stronę. Luiza odprowadziła go wzrokiem i pokręciła głową z politowaniem. Wiedziała od dawna, że kuzyn ma coś nie halo z główką, ale nie spodziewała się, że zajdzie to tak daleko. Była przerażona, ale w tym momencie bardziej martwiła się stanem przyjaciela. Trzymając go pod ramię, zaprowadziła go do jakiegoś wolnego stolika i pomogła usiąść. Po tym zderzeniu dość mocno upadł na rękę i bolała go strasznie. Obrażenie nie było jakieś szczególne, ale ból przeszywający całe przedramię to już inna sprawa.
- Namjoon, co ty tu robisz? Przecież wiedziałeś, że wracam dzisiaj do pracy i najpóźniej mogliśmy się spotkać wieczorem - powiedziała do niego z lekkimi wyrzutami, że zachował się tak bezmyślnie.
- Przepraszam cię, ale chciałem ci zrobić niespodziankę, ale przez to zderzenie wszystko na nic. A pracowałem nad tym całą noc, w ogóle oka nie zmrużyłem.
Luiza spojrzała na niego zdziwiona. Oczekiwała od chłopaka wyjaśnień w trybie natychmiastowym.
- Czekaj chwilę, jaką niespodziankę? O czym ty mówisz?
- No bo... - Namjoon w tym momencie się zawahał. Nie wiedział teraz, czy powiedzieć Luizie całą prawdę, czy jednak coś zmyślić na poczekaniu. Z drugiej strony nie mógł już dłużej czekać, a też nie chciał jej oszukiwać i okłamywać, to by było nie na miejscu. Zwłaszcza po tym, co dziewczyna dla niego zrobiła, tyle dobrego, a on by jej się tak odwdzięczył. Kłamstwami. A plan był zupełnie inny.
- Bo... - Luiza dalej czekała, aż chłopak odpowie na jej pytanie.
Chłopak wstał, sycząc trochę z bólu, ale jakoś sobie poradził. Spojrzał Luizie prosto w oczy. Ona jemu również. W tym momencie, czas jakby się zatrzymał. Wszystko wokół zniknęło. Nie było niczego i nikogo. Tylko on i ona, wpatrzeni w siebie bardzo uważnie. Ta chwila mogła trwać w nieskończoność.
- Luiza - w końcu zaczął. - Chodzi o to... Że to ja jestem tym, któremu ocaliłaś życie.
Dziewczyna była w szoku. Mogła się spodziewać wszystkiego, ale na pewno nie takiej informacji. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
- J-jak to...
- Tak to - Namjoon uśmiechnął się przyjaźnie. - To właśnie ty jesteś moją dawczynią. To właśnie ty oddałaś mi szpik. To właśnie ja, mam go teraz w sobie. I żyję - wyjął z kieszeni ubrudzonej lekko marynarki pogniecioną różę. Mimo drastycznych przejść, dalej była ładna. Te kwiatki już tak chyba mają. Nawet jak obeschną, nadal są piękne. - Żyję dzięki tobie.
Wyciągnął ją w stronę dziewczyny i dalej patrząc jej w oczy, uśmiechał się czule do niej. Luiza kompletnie oniemiała. Wszystko jakby wywróciło się do góry nogami. Nie sądziła, że tak szybko spotka osobę, której pomogła. Zwłaszcza w takich okolicznościach i w taki sposób. Chciało się jej płakać. Chciała w tym momencie rozpłakać się jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka. Żadne inne emocje nie mogły okazać tego, co właśnie czuła. Szczęście. Radość. Ekscytacja. Wszystkie pozytywne emocje w jednym. A mimo to, płacz zbierał się w nadmiernej ilości. Nieśmiało przyjęła kwiatek i zbliżyła go do swojej twarzy, aby powąchać i poczuć zapach tej romantycznej rośliny. Poczuła, jak po policzku spływa już pojedyncza łza. Spojrzała ponownie na chłopaka.
- Nie wierzę w to wszystko, co się właśnie dzieje... To naprawdę jesteś ty?
- We własnej osobie. Jak tylko się dowiedziałem, że ty jesteś moją bohaterką, rzuciłem dosłownie wszystko i tu przyleciałem, aby cię odnaleźć. Ale nie sądziłem, że nastąpi to w taki sposób. Jednak było warto.
Luiza już nie mogła wytrzymać. Rozpłakała się na całego i bez chwili zastanowienia, bez jakiegokolwiek realnego myślenia, rzuciła się na szyję Namjoonowi i mocno go uściskała. Z początku chłopak był lekko speszony, ale szybko ogarnął całą sytuację i również objął dziewczynę. Uczucie jakie czuł, kiedy mógł przytulić osobę, która uratowała mu życie było bezcenne. Chciał, aby ta chwila trwała jak najdłużej...
CZYTASZ
Żyję dzięki Tobie. Kim NamJoon [ZAKOŃCZONE]
FanfictionDziewiętnastoletnia Polka Luiza, postanawia zostać dawcą szpiku. Po wielu zmaganiach podejmuje się tego czynu i niedługo potem, jej szpik zostaje oddany. Po tygodniu otrzymuje wiadomość, że dzięki temu, że została dawcą, uratowała życie mężczyźnie z...