Rozdział 48

891 73 8
                                    

Dzień już dobiegał końca. Luiza po powrocie do kawiarni była tak zapracowana, że kompletnie zapomniała o spotkaniu z Namjoonem. Jednak można się już domyśleć, że spotkanie zostanie przełożone na kolejny dzień. Dziewczyna ledwo żyła po pracy. Zmęczona po całym dniu, wreszcie usiadła na spokojnie na krześle w kuchni kawiarni i odetchnęła z ulgą. Lokal już został zamknięty, stoliki i cała salka posprzątana więc zostało tylko dokończenie roboty na zapleczu i można było wracać do domu. Jednak zanim się do tego zabierze, musiała chwilę odetchnąć. Dołączyła do niej babcia, która weszła do pomieszczenia z resztą brudnych naczyń i odłożyła je do zmywarki. Zobaczywszy półprzytomną wnuczkę, zmartwiła się.

- Luiza wszystko w porządku? - zapytała.

Dziewczyna nie zareagowała. Zupełnie jakby jej nie słyszała.

- Luiza? - zaniepokojona babcia podeszła do niej i potrząsnęła ramię.

Dopiero po tym się otrząsnęła. Otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na starszą kobietę. Ta odetchnęła z ulgą.

- Matko kochana dziecko! Nie strasz mnie tak.

- Ja? Raczej ty mnie. Tak mnie podeszłaś, że też o mało zawału nie dostałam - zaśmiała się z babci.

- Nic ci nie jest? Wyglądasz tak, jakbyś przebiegła półmaraton.

- Nie, wszystko jest okej, jestem po prostu zmęczona, strasznie dużo ludzi dzisiaj było.

- To prawda, ale widać, że jeszcze nie doszłaś do siebie po oddaniu szpiku.

- Czemu tak myślisz?

- Nie raz miewaliśmy taką liczbę klientów i spokojnie pracowałaś za trzech. A teraz padasz na twarz. Organizm widocznie jeszcze nie odpoczął, może weź sobie jutro wolne.

Luiza pokręciła przecząco głową. Faktycznie, kręciło jej się w głowie i miała wrażenie, jakby zaraz miała zwrócić śniadanie, ale nie chciała pokazywać słabości przy babci. Nie chciała zostawiać dziadków samych z całą robotą. Wiedziała doskonale, że jest im potrzebna dlatego nie mogła okazywać jakichkolwiek słabości. Wstała gwałtownie, lecz nie był to najlepszy pomysł. Zawroty głowy nasiliły się i o mało nie zemdlała. Ale jakimś sposobem udało jej się to zamaskować.

- Nic mi babciu nie jest. Pomogę ci jeszcze w sprzątaniu na zapleczu i kuchni i możemy wracać do domu.

- Ale... - kobieta nie dokończyła.

- Babciu. Naprawdę nic mi nie jest, możesz być o to spokojna. 

Zapewniła ją o wszystkim i poszła sprzątać, aby mieć to wszystko z głowy. Starsza kobieta nie była jednak przekonana co do słów wnuczki i zaczęła się o nią bardzo niepokoić. Ale postanowiła dać jej jeszcze jedną szansę i zaufać. Musiała jednak mieć ją cały czas na oku i w razie potrzeby, być przygotowaną na wszystko. Nie chciała jej stracić.

*****************************************************************************

Po powrocie do domu, Luiza poszła od razu do swojego pokoju. Rzuciła torebkę gdzieś w kąt i rzuciła się na łóżko. Wyglądała jak naleśnik, który właśnie został wylany na patelnię. Czuła się fatalnie, choć sama nie wiedziała dlaczego. Od oddania szpiku minęło sporo czasu, to co miała odpocząć już odpoczęła, więc nie rozumiała, dlaczego miała tak kiepskie samopoczucie. Jedyne o czym marzyła, to nie wychodzić przez resztę wieczoru z łóżka. Poczuła ogromną ulgę, że wreszcie się w nim znajduje i nie musi już nigdzie wychodzić. Chociaż cały czas miała wrażenie, że jeszcze ma coś do załatwienia, co z automatu doprowadzało ją do płaczu. Twarz miała całą w poduszkach i leżała tak bezczynnie przez dłuższy czas, kiedy nagle ją olśniło i przypomniała sobie wszystko. Podniosła energicznie głowę i krzyknęła na cały pokój:

- Przecież miałam się jeszcze spotkać z Namjoonem! Jak mogłam o tym zapomnieć?! Ale ja debil jestem!

Zwlekła się z łóżka i sięgnęła po telefon do torebki. Myślała, że jak tylko go odblokuje, zaatakują ją powiadomienia o nieodebranych połączeniach i nieodczytanych wiadomościach od chłopaka. Jednak ku jej zaskoczeniu, była kompletna pustka. Zero telefonów, zero wiadomości. Coś tu było nie tak i dziewczyna zaczęła się niepokoić, ale potem zaczęła sobie wmawiać różne powody tej ciszy.

- Może rozładował mu się telefon? Albo go zgubił... Nieee! Prędzej to pierwsze, zgubienie telefonu byłoby dość ryzykowne w jego przypadku... Chociaż...

Wybrała jego numer w kontaktach i nacisnęła na zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał. Cisza. Drugi sygnał. Cisza. Trzeci sygnał. To samo. Szósty sygnał. Brak odpowiedzi. Finalnie odezwała się poczta. Luiza rozłączyła się i spróbowała ponownie. Sytuacja się powtarzała tak jeszcze dwa razy. 

- Zaczynam się martwić. A co jeśli coś mu się stało? Muszę iść do niego i sprawdzić, czy nic mu nie jest.

Zrobiła raptem kilka kroków, a jej głowę przeszył niewyobrażalny ból. Złapała się za nią i syknęła z bólu. Usiadła na łóżku i przeczekała, aż trochę jej ulży.

- Co się dzieje? Dlaczego jestem dzisiaj taka słaba? O co chodzi?

Musiała niestety poszukiwania przełożyć na jutro. W tym stanie nie mogła nawet ustać. Choć bardzo się bała o Namjoon'a, nie mogła na chwilę obecną ryzykować, że straci przytomność gdzieś na ulicy. Musiała niestety poczekać...

Żyję dzięki Tobie. Kim NamJoon [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz