Rozdział 62

923 73 4
                                    

Koncert trwał w najlepsze od dobrej już godziny. Chłopcy pomimo tej ciężkiej chwili, dawali z siebie naprawdę dużo. Na tyle, na ile ich było stać. Namjoon cały czas był myślami przy Luizie i wtedy, kiedy chciał to wszystko rzucić, przypominał sobie jej słowa. Zawsze przy nim będzie. Zawsze. Będzie dla niego i dla zespołu wsparciem. Trzyma za nich kciuki. Właśnie ich ogląda przez Internet. Nie może jej zawieźć, po prostu nie może się poddać. 

Kiedy skończyła się kolejna piosenka, nadeszła kolejna krótka przerwa, w trakcie której chłopcy rozmawiali ze swoimi fanami. Tę okazję Namjoon postanowił wykorzystać i dodać kilka słów od siebie, aby chociaż tak przekazać Luizie, jak bardzo jest dla niego ważna. Wystąpił na sam środek sceny i pomachał na powitanie do wszystkich. Jego uśmiechnięta twarz pojawiała się na dużych ekranach, aby widoczność była ułatwiona dla dalej siedzących fanów. Poczekał chwilkę, aż wrzawa nieco się uspokoi i wtedy zaczął głosić swój monolog.

- ARMYs! - znowu krzyki. Tak zawsze musiał zacząć zdanie, nigdy nie mogło być inaczej, zawsze jako pierwsze musiało paść to magiczne słowo, tak bardzo dla ich zespołu ważne. - Chciałbym coś powiedzieć, coś bardzo ważnego. Słowa jakie zaraz wypowiem, płynął prosto z mojego serca i nie mogę tego w sobie dusić. Jakiś czas temu otarłem się o śmierć. Mogliście o tym nie słyszeć, bo staraliśmy się, aby ta informacja nie wyszła na jaw. Jednak teraz przyznaję się wam tutaj otwarcie. Prawie umarłem. Prawie zszedłem z tego świata. Ale wtedy, kiedy potrzebowałem pomocy, pojawił się anioł, który ocalił mi życie. Zachowam anonimowość tej osoby, ważne, że jeśli to ogląda, to wie doskonale, że o niej mówię. Posłuchajcie mnie. W każdej naszej piosence, staramy się nauczyć was różnych rzeczy. Od radzenia sobie z trudem szkoły, po kochanie samych siebie. Nie ważne jest to, jak wyglądamy z zewnątrz, pamiętajcie o tym. Ważne jest to, jakimi ludźmi jesteśmy w środku. Taką dobrą duszą, był mój anioł stróż, który mnie ocalił. Wy też możecie być aniołami ludzi, którzy potrzebują wsparcia. Teraz tego wsparcia potrzebuje właśnie mój stróż. Dziękuję wam za kupno biletów na nasz koncert, bo pieniądze z ich sprzedaży, pójdą na leczenie tej osoby, która sama teraz walczy o życie. Gdyby nie nasz dzisiejszy występ, siedziałbym teraz przy niej w szpitalu, ale chociaż dorzucając część swoich pieniędzy, mogę jej teraz jakoś pomóc. Oczywiście mówiąc to wszystko teraz, pewnie też jej w jakiś sposób pomagam. Do czego zmierzam? Bądźcie dobrymi ludźmi, nie bójcie się być sobą. Nie zakładajcie masek. Chodźcie w swoich twarzach, ze swoich charakterem. Jesteście piękni i dobrzy, pamiętajcie o tym, ja was kocham za to, jacy jesteście. Ja jestem sobą, mój zespół jest sobą, to i wy bądźcie sobą! - przerwał na moment, bo czuł kolejną falę łez w swoich oczach. Na stadionie panowała cisza. Wszyscy fani uważnie zatracili się w słowa lidera. Po chwili pauzy, dokończył swoją wypowiedź. - Mój aniele, który mnie ocaliłeś od śmierci. Z tego miejsca, tutaj, teraz, przy wszystkich, chciałbym ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Ty także się nie poddawaj. Jesteś silny i przezwyciężysz wszystko! Słyszysz mnie?! Przezwyciężysz wszystko powtarzam! Nie ma w naszym słowniu słowa ,,poddaj". Ja walczę, ty też możesz, każdy z nas może! Wiedz też jedno... Kocham cię bardzo mocno. Tak mocno jak moich rodziców, moich przyjaciół, moich braci, ludzi z wytwórni i oczywiście ARMYs. Bardzo cię kocham, bo dałeś mi drugie życie. A teraz piosenka specjalnie dla ciebie.

Skończył swoją wypowiedź, po której wszyscy na stadionie wstali ze swoich siedzących miejsc i zaczęli głośno wiwatować. Wszędzie było słychać wrzaski, krzyki i piski szczęścia, bo mądrość jaka płynęła z jego słów, uderzyła w serca każdego, kto był obecny na koncercie. Namjoon wrócił do swoich przyjaciół i rozejrzał się po całym stadionie, który błyszczał od kolorowych lamp ARMY BOMB. Wtedy już nie szczędził łez, tylko po prostu płakał. Reszta zespołu go otoczyła i wszyscy się przytulili, aby dać mu wsparcie, jak zawsze zresztą. Po uspokojeniu się, z głośników poleciało Magic Shop i wiedział już doskonale, że ten moment jest tym najbardziej magicznym z całego koncertu. Chciał, aby był on niezapomniany? Taki właśnie się stał. Na zawsze ten widok pozostanie w jego pamięci. Do końca życia będzie go wspominał...

Żyję dzięki Tobie. Kim NamJoon [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz