Besondere Ersten

3.8K 335 80
                                    

Czas: między rozdziałem 11 a 12


- Hejka Tae! Jesteś w domu? - och, doskonale wiedział, że chłopak znajduje się poza granicami swojego mieszkania.


- Nie, przepraszam. Idę właśnie z Bogumem do kina.

- Aish, no szkoda. Cóż, wpadnę innym razem. Do usłyszenia!

- Papa Jimin!

Schował telefon do tylnej kieszeni swoich czarnych jeansów i ruszył przed siebie.

Stojąc przed domem blondyna (ciągle uważał, że w czerwieni było mu bardziej do twarzy), rozejrzał się jeszcze raz niespokojnie.

Przecież nie chciał, by ktoś go tu teraz zobaczył. Nie zauważając żywej duszy w najbliższej okolicy, zapukał w drzwi trzykrotnie.

Otworzyła mu kobieta o kruczoczarnych włosach, szerokim uśmiechu, oraz połyskujących szczęśliwie oczach. Miała na sobie kwiatową sukienkę przepasaną fioletowym fartuszkiem, który był jej ulubionym.

- O, Jiminnie! Wejdź proszę, upiekłam szarlotkę! - klasnęła w ręce, zapraszając nastolatka do środka.

Oboje usiedli przy stoliku, a mama Tae położyła na nim talerzyki z wcześniej wspomnianym wypiekiem, oraz dwie filiżanki z malinową herbatką.

- Najpierw najważniejsze, czyli..

- Jak ta szmata śmiała wybrać biznesmana zamiast tego uroczego piekarza! - dokończyła pani Kim i uderzyła pięścią w stół.

Jimin szybko przyznał pełną rację kobiecie.

- To było okropne! Do tego Joohyun widział jak się całują! Przecież on się teraz załamie - na twarzy nastolatka pojawił się grymas, jednak szybko został zastąpiony uśmiechem, po spróbowaniu herbaty.

- A był taki uroczy, no jejku!

Wymienili jeszcze między sobą kilka spostrzeżeń na temat nowego odcinka ich ulubionej dramy (głównie obrażali postać biznesmana), by potem zejść na tematy szkoły.

- Co to za laluś, co ostatnio kręci się przy moim synu? - spytała kończąc już trzeci kawałek ciasta.

- Bogum, nasz stary znajomy. Możesz go nie kojarzyć, był raczej kumplem z podwórka.

- Już go nie lubię - fuknęła - Mam wrażenie, że będzie tak jak w serialu. Jakiś Bogum, pan i władca rozkocha w sobie Tae, potem złamie mu serce, a podczas tego jakiś uroczy piekarz będzie cierpiał. Czy reżyser nie rozumie, że ten słodziak na to nie zasługuje?! Życie to ból.

Jimin odstawił pustą filiżankę na bok, a kobieta wstała i zaczęła przygotowywać kolejne picie.

Oparł swoją głowę na dłoniach i westchnął.

- Park może i zachowuje się ostatnio dziwnie, a przez ich związek mój bliski kolega cierpi, ale ten chłopak jest naprawdę w porządku. Daj mu szansę. Co można zrobić oprócz akceptacji?

- Sabotaż? Ostatecznie dywersja? Mam czarnoprochowca na strychu.

Jimin roześmiał się radośnie na słowa kobiety. Jak on ją uwielbiał. Czuł, jakby była to jego matka.. albo wręcz siostra.

- Nie żartuję młody - ostrzegła.

Postawiła przed nim kubek z parującą herbatką - tym razem karmelową.

Rozmawiali jeszcze chwilkę na przeróżne tematy. Raczej plotkowali.

Po około trzydziestu minutach uznali, że najlepszym pomysłem będzie obejrzenie filmu.

Jimin podłączył laptop do ekranu w salonie, a pani Kim wybrała to, co mieli obejrzeć. Była to oczywiście komedia romantyczna, gatunek filmowy, który boje kochali (chłopak nie przyznał by się do tego nigdy. Przecież on lubi tylko horrory).

Skończyło się tym, czego wszyscy się spodziewali. Chusteczki ruszyły w ruch, a oboje wypłakiwali się sobie w ramiona. Nie mogli uwierzyć w zakończenie filmu.

- A-ale on.. jak.. n-nie móg-gł.

Mama Taehyunga rozpaczała, pochłaniając kolejną kostkę czekolady, podczas gdy Jimin ocierał łzy dłońmi, wkładając do ust garść węży-żelków.

- Cześć kochanie - usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi, a po chwili do salonu wszedł mąż kobiety, całując ją w policzek. - Cześć Jimin. Zostawiliście mi trochę ciasta?

- Dzień dobry panu. Tak, zostało trochę.

Całą trójką ruszyli do kuchni. Rozpoczęło się wielkie przygotowywanie obiadu. W końcu z pracy wrócił mąż - głodny mąż.

Park nakrył do stołu, mężczyzna poszedł do łazienki umyć ręce, a kobieta nakładała jedzenie na talerze.

- Gdzie jest TaeTae? - Pan Kim wszedł do kuchni, siadając przy stole.

- Wyszedł do Kina. Powinien być gdzieś za godzinkę, dwie. No chyba, że się zasiedzi w jakiejś kawiarni, czy restauracji. Chociaż znając życie, nie może oderwać się od sklepu z ciuchami - zaśmiała się.

- Co my z nim mamy - westchnął. - On potrzebuje drugiej połówki z silną ręką. Nie oszukujmy się. To on był by kobietą w związku.

Cheerleader ★kth+jjk★Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz