Rozdział 2

18.1K 765 350
                                    


- Rose!!!!

Uniosłam głowę znad telefonu, słysząc znajomy głos. Schowałam urządzenie do torebki i pędem skierowałam się do samochodu, który właśnie podjechał pod mój dom. Weszłam do środka i przywitałam się ze wszystkimi, którzy się w nim znajdowali.

- Tak się ciesze, że do nas wróciłaś - pisnęła Zoe i mocno ścisnęła moją dłoń.

- Ja tak samo - dodała Natalie. - Tęskniłyśmy za tobą - uśmiechnęła się z przedniego siedzenia.

- Ja za wami też, dziewczyny. Nawet nie wiecie jak bardzo - powiedziałam szczerze.

- Nie mogę się doczekać reakcji Mirandy - zaśmiała się Tina, która kierowała samochodem.

- Jak udało wam się namówić ją do tego, żeby sama dostała się na ognisko? - spytałam.

- Powiedziałam, że po ostatniej imprezie mama nie pozwoliła mi zabrać samochodu.

- I umówiłyśmy się, że spotkamy się na miejscu - dokończyła Natalie.

- Sprytnie - pochwaliłam je.

- Dobra, koniec tego gadania - przerwała nam Zoe. - Opowiadaj lepiej jak było w Orlando.

I właśnie w taki sposób, zleciała nam cała podróż. Opowiedziałam dziewczynom jak wygląda miasto i odpowiedziałam na ich wszystkie pytania. Czy są tam fajne imprezy? Czy poznałam jakiegoś chłopaka i czy ma fajnych kolegów? I inne takie pierdoły, o których zazwyczaj gadają dziewczyny. Zaczynałam czuć lekki stres, kiedy Tina parkowała samochód na parkingu niedaleko plaży. Wysiadam z samochodu i patrzę na ognisko, na około którego kręci się pełno ludzi ze szkoły.

- Hannah napisała, możemy iść - powiadomiła nas Natalie.

Wzięłam głęboki oddech i razem z dziewczynami ruszyłam w stronę imprezy. Rozejrzałam się wokół i dopiero kiedy tutaj stałam doszłam do mnie, jak bardzo tęskniłam za tym miastem. Za tą plażą, wodą, piaskiem. Kurcze, tęskniłam nawet za wredną panią z budki z hot-dogami, która zawsze wzywała na nas policję.

- Rose - spojrzałam na Tinę, która wypowiedziała moje imię.

Wskazała palcem w jakiś punkt przed nami. Wzrokiem powędrowałam za jej wyciągniętą dłonią, tym samym napotykając machającą do mnie Hannah, obok której stała Miranda, z zasłoniętymi oczami. Czułam, że moje oczy zaczynają zachodzić mgłą, dlatego pomrugałam kilka razy, odganiając płacz.

- Mogę już to zdjąć? - spytała zniecierpliwiona. Tak dobrze było słyszeć jej głos na żywo.

- Możesz - pozwoliła jej Hannah.

Dziewczyna rozwiązała chustkę, poprawiając przy tym włosy. Minęło kilkanaście sekund, zanim spojrzała przed siebie i zauważyła mnie. Na początku oglądała mnie uważnie, prawdopodobnie zastanawiając się, czy jestem żywa. Kiedy doszła do wniosku, że to dzieje się na prawdę od razu zerwała się do biegu, a ja poszłam w jej ślady. Rozpędziłyśmy się i wpadłyśmy sobie w ramiona, przewracając się na piasek. Dłużej nie mogłam powstrzymywać łez, dlatego zaczęły płynąć po moim policzku, prawdopodobnie rozmazując cały mój tusz. Jednak nie dbałam o to w tamtej chwili. Bardzo brakowało mi Mirandy przez ostatnie trzy lata. Chyba najbardziej ze wszystkich.

- Co ty tu robisz - spytała roztrzęsiona, nie wypuszczając mnie z objęć.

- Jak to co? Przyszłam na ognisko - zaśmiałam się przez płacz.

Wokół słyszałam śmiechy dziewczyn i dźwięki oznaczające zrobienia zdjęcia. Trwałyśmy w objęciach jakieś kilkadziesiąt sekund. Po chwili jednak oderwałyśmy się od siebie i patrzyłyśmy prosto w oczy, nie mogąc się sobą nacieszyć.

- Tęskniłam za tobą, idiotko - rzuciła we mnie piaskiem, a ja nie pozostałam jej dłużna.

- Dobra, koniec - krzyknęłam przez śmiech.

- A teraz powiedz mi - wstałyśmy obie i razem z dziewczynami ruszyłyśmy w stronę wszystkich innych ludzi. W między czasie przywitałam się z Hannah. - Przyjechałaś w odwiedziny?

- Nie do końca. Z powrotem się tutaj przeprowadziłam.

- C-co? Żartujesz? - spytała, a ja przecząco kiwam głową. - Nie wierzę - krzyknęła, zwracając tym samym uwagę kilku osób. - Mój boże! Czekałam na to, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek się doczekam - pisnęła i znowu mnie przytuliła. - Czemu nic nie mówiłaś, kretynko! - uderzyła mnie w ramię.

- Auć - zaczęłam rozmasowywać miejsce uderzenia. - Chciałam ci zrobić niespodziankę ćwoku.

- Mam rozumieć, że ekipa HRNMTZ wraca do gry? - klasnęłam w dłonie.

- Ze zdwojoną siłą - uśmiechnęłam się.

- Za powrót Rosie! - krzyknęła Zoe i uniosła swój plastikowy kubeczek do góry.

- Za powrót HRNMTZ - krzyknęłam, łapiąc za napój, który już po chwili wlałam do swojego gardła. - Swoją drogą, ta nazwa ssie. Musimy wymyślić coś innego - zaśmiałam, wypijając zawartość kolejnego kubeczka.

- Zostawmy to na potem - powiedziała Hannah. - Czas się zabawić! - wrzasnęła, a my jej zawtórowałyśmy.

Całą szóstką skierowałyśmy się na mniej zaludnioną część plaży i zaczęłyśmy tańczyć. Śmiałyśmy się, krzyczałyśmy i śpiewałyśmy tak, jak za dawnych czasów. Tak bardzo mi tego brakowało, że do moich oczu znowu napłynęły łzy. W tym momencie nie obchodziło mnie nic. Ani to, że wyglądamy jakbyśmy były na haju, ani to, że nie jest to impreza typowo taneczna. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatki, ale my właśnie nimi jesteśmy. Kocham nas za to, że nikogo nie udajemy. Jesteśmy walnięte i pod żadnym pozorem nie mamy zamiaru tego ukrywać.

- Jakoś cicho gra ta muzyka - zauważyłam i podeszłam do głośników, które przekręciłam na maksa.

Przy okazji łyknęłam kolejną porcję alkoholu, który podpowiedział mi, że taniec na stole jest czymś o wiele lepszym, dlatego już po chwili się na nim znajdowałam, zwinnie wywijając ciałem. To wyraźnie zaciekawiło wszystkich zebranych, ponieważ już po chwili znaleźli się wokół stoliku, na którym byłam. Gwizdali i tańczyli, a ja wiedziałam, że nie mogę lepiej zacząć mojego powrotu tutaj.

POV Alan

- Ale mówię ci, że jest niezła - powiedział Lucas, zaciągając się szlugiem. - Umie odpyskować, podoba mi się to.

- Jak ma na imię? - wypuściłem kłębek dymu z ust i obserwowałem, jak znika razem z podmuchem wiatru.

- Rosalie.

Wzdrygnąłem się niekontrolowanie słysząc to imię. Pamiętam jak kilka lat temu do mojej klasy chodziła Rosie, która była we mnie zabujana po uszy. Jak wiele innych zresztą. Ona jednak była bardziej uparta od reszty, dlatego postanowiłem pozbyć się w jej inny sposób. Udałem, że ona też mi się podoba, pobawiłem się nią chwilę, a potem po prostu ją wyśmiałem razem z kumplami. Nigdy z żadną tak nie postąpiłem, dlatego Rosie jako jedna z nielicznych zapadła mi w pamięć.

- Co ty się tak zamyśliłeś? - kaszlnął Lucas, obserwując mnie uważnie.

- Nie wiesz? - powiedział Zack, a ja od razu zacząłem piorunować go wzrokiem.

- Nie wiem czego? - spytał zaciekawiony Lucas.

- On po prostu ma ciekawe wspomnienia z imieniem Rosalie - zaśmiał się Zack, a ja uderzyłem go w ramię.

Lucas nie znał Rosie, bo wprowadził się rok po tym, jak ona się wyprowadziła. Nie chce, żeby dowiedział się co jej zrobiłem, bo nie jestem dumny z tej sytuacji, ale nie miałem wyjścia. Była wyjątkowo upierdliwa i ciesze się, że już jej tutaj nie ma.

- Co tam tak głośno? - spytałem, kiedy muzyka wyraźnie się pogłaśnia. Siedzieliśmy całkiem daleko od plaży, a czułem się, jakbym był praktycznie obok głośników.

- Idziemy zobaczyć? Może ktoś w końcu postanowił rozkręcić tą stypę - rzucił Zack, podnosząc się z trawy.

- Jeżeli to prawda, postawię temu komuś piwo - zaśmiałem się i razem z chłopakami wróciłem na plażę, gdzie było ognisko.

Naucz mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz