Rozdział 7

14.5K 664 107
                                    


- Jaką masz pierwszą lekcje, Rose? - spytała mnie Miranda.

Wyjęłam z kieszeni pogniecioną karteczkę z planem lekcji i spojrzałam na poniedziałek. Liczyłam na coś przyjemnego, na przykład angielski albo muzykę, jednak okazało się, że tydzień zaczynam dwiema godzinami chemii, której swoją drogą nienawidzę.

- Chemia - jęknęłam żałośnie - Ktoś ma ze mną? - spytałam.

- Ja i Hannah - odpowiedziała Natalie.

- Jedyny plus tego wszystkiego - odparłam.

-Ja wam zazdroszczę. Też wolałabym mieć dwie chemie na początku tygodnia, a potem nie musieć się o nic martwić - powiedziała Tina. - Chemia to zło.

- To prawda - potwierdziłam, idąc z dziewczynami do odpowiedniej sali.

Miranda, Zoe i Tina oddzieliły się od nas niedługo później, a my weszłyśmy do sali chemicznej i zajęłyśmy miejsca. Niestety przy każdym stoliku były miejsca tylko dla dwóch osób, więc ja musiałam iść na sam tył, gdzie została ostatnia wolna ławka. Nauczycielka przywitała się ze mną i przedstawiła całej klasie, po czym zaczęła prowadzić lekcje. Zapowiedziała, że pierwsza godzina poświęcona jest na robienie eksperymentu, a na druga na zapisywanie tego, co udało nam się podczas niego zauważyć. Wzięłam fartuch i okulary i doszłam do wniosku, że mi będzie najciężej ze względu na brak partnera, bo doświadczenia robi się w dwójkach, a ja nie miałam zielonego pojęcia o chemii. Obserwowałam fiolki z różnymi płynami, zastanawiając się co zrobić, kiedy nagle po sali rozniosło się pukanie do drzwi. Spojrzałam w ich stronę, po czym w progu zauważyłam uśmiechniętego chłopaka, na widok którego i ja sama się uśmiecham.

- Lucas - powiedziała od niechcenia nauczycielka. - Jak zwykle na czas.

- Miło, że docenia pani mój wysiłek - szarmancko się do niej uśmiechnął, po czym zaczął iść w moją stronę.

Jedyne wolne miejsce jakie zostało, było obok mnie, więc doszłam do wniosku, że do tej pory musiał pracować tutaj sam. Chyba, że jego partner był chory i nie było go w szkole. Kiedy Lucas mnie zauważył, przyspieszył kroku, a już po chwili stał obok mnie z białym fartuchem w dłoni.

- Witam moją nową partnerkę - powiedział wyraźnie zadowolonym.

- Witam mojego nowego partnera - odpowiedziałam mu tym samym, przez co jego uśmiech się zwiększył.

- Ciesze się, że nie będę musiał robić wszystkiego sam - powiedział, zapinając guziki w fartuchu.

- Cóż - zaczęłam. - Chemia to coś, czego nigdy nie rozumiałam i nie rozumiem nadal. Więc z bólem serca przyznam, że prawdopodobnie wciąż będziesz musiał robić wszystko sam - chłopak spojrzał na mnie rozbawiony.

- Wszystkiego cie nauczę - odparł pewnym głosem.

- Ach tak? - uniosłam brew w górę.

- Na tych kolorowych płynach znam się jak nikt inny - odpowiedział dumnie. - Na pewno bardziej niż ty na psach - dodał po chwili, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Pomyliłaś mnie z kundlem, a to zdarza się na prawdę niewielu. Tak w sumie, to nikomu - wzruszył ramionami po czym wziął do dłoni jedną z fiolek i przelał ciecz do naczynia. - Ale spokojnie - odwrócił się w moją stronę. - Rozumiem, że byłaś po podróży. Wiadomo, że wtedy człowiek jest zmęczony, więc wybaczę ci to małe nieporozumienie.

- Twoja pewność siebie kiedyś cię przyćmi - mruknęłam z lekkim uśmiechem.

- Póki świeci prosto we mnie, mam zamiar wykorzystać ją jak najlepiej - odparł pewnie i wziął się za robienie eksperymentu.

-----------------------------------

- Skończyliście już? - spytała się nas nauczycielka,kiedy zauważyła, że jako jedyni siedzimy nic nie robiąc. Wzrok wszystkich osób w klasie spoczął na naszej dwójce.

- Tak - powiedział dumnie Lucas, prostując przy tym plecy.

Kobieta podeszła i oceniła nasze doświadczenie, chwaląc przy tym naszą prace. Jak się okazało, Lucas nie kłamał i na prawdę miał pojęcie o chemii. On był liderem, a ja wykonywałam wszystko to, co mi kazał, czyli głównie po prostu podawałam mu kolejne fiolki i wycierałam to, co kapnęło mu na stół. Czułam się trochę wykorzystana, jednak nie dziwiłam się. Ja nie miałam o tym pojęcia i na jego miejscu też nie dopuściłabym siebie do takiego eksperymentu.

- Zaskoczona? - spytał nagle Lucas, wyrywając mnie z myśli.

- Zaskoczona czym?

- Moimi umiejętnościami - odpowiedział pewnie, poprawiając przy tym blond czuprynę.

- Muszę przyznać, że tak - wyparłam z uśmiechem. - Nie wiedziałam, że się na tym znasz.

- Dużo rzeczy o mnie nie wiesz - puścił mi oczko, a ja czułam, że się rumienie. - Ale masz szanse je poznać. Masz szansę poznać mnie - dodał.

- Na prawdę? - otworzyłam oczy ze zdziwienia. - Mam szansę poznać Lucasa... - zacięłam się, ponieważ nie wiedziałam jak chłopak ma na nazwisko. Na szczęście on domyślił się o co mi chodzi.

- Evans'a - dopowiedział.

- Mam szansę poznać Lucasa Evans'a ? - teatralnie objęłam swoją zdziwioną twarz dłońmi. - Przyjaciółki mi w to nie uwierzą! Wszyscy będą mi zazdrościć - udawałam zachwyconą.

- Dobra dobra - zaśmiał się. - Zrozumiałem tą ironię - przewrócił oczami. - Ale mówiłem serio. Jak chcesz możemy gdzieś razem wyskoczyć, pogadamy - wzruszył ramionami. - Albo moglibyśmy spotkać się u mnie. Nie masz daleko, więc nie przyjmuje wymówki, że ci się nie chce - pomachał mi palcem przed twarzą.

Po pierwszej rozmowie z Lucasem byłam pewna, że nie jest osobą, z którą mogłabym się dogadać. Był zbyt arogancki i pewny siebie. Jednak teraz widzę, że on właśnie taki jest. Rzuca głupimi żartami na prawo i lewo i nie myśli o tym, co kto o nim sądzi. Podoba mi się, że w jego towarzystwie nie mogę przestać się uśmiechać. Cały czas stara się mnie rozbawić, chociaż nie musi tego robić. Wystarczy spojrzeć na jego uśmiech, który jest bardzo bardzo bardzo zaraźliwy. Na dodatek ja jestem na niego mało odporna.

Chciałam się zgodzić. Chciałam poznać nowych ludzi, zwłaszcza tak pozytywnych jak Lucas. Jednak to przyjaciel Alana. Wiedziałam, że jeżeli się ze mną umówi, to go z nim nie będzie i to tak na prawdę ma niewiele ze sobą wspólnego, jednak sam fakt lekko mnie odtrącał. Wiedziałam, że chłopcy dzielą się z kolegami różnymi sytuacjami związanymi z dziewczynami i byłam ciekawa czy Lucas powiedziałby Alanowi o naszym spotkaniu. Byłam prawie pewna, że tak, a to ostatnie czego chciałabym ja i czego chciałby on. Nie chciałam, aby mówił o mnie w jego towarzystwie.

Przez myśl przebiegło mi również to, czy Alan mówił coś o mnie. Czy Lucas wiedział o tym co stało się sprzed kilku laty. Domyślałam się, że gdyby wiedział, pewnie by się do mnie nie odezwał. Nie chciałam się do niego przywiązać tylko po to, żeby później zostać odtrąconą. A tak by się stało, jeżeli prawda wyszłaby na jaw. Nikt nie chciałby być z pośmiewiskiem szkoły. Szybko jednak odtrąciłam te myśli. Przecież Lucas to tylko znajomy ze szkoły i sąsiad z naprzeciwka, który zaprosił mnie na zwykły, nic nieznaczący spacer. Skoro chciałam zakończyć historię z przeszłości, musiałam pozbyć się tamtej sytuacji z głowy. Lucas byłby do tego idealną pomocą.

- To co? - uniósł brew w górę, wyczekując odpowiedzi.

- Jestem za - uśmiechnęłam się lekko pomimo rosnącej we mnie niepewności.

- W takim razie wpadnę po ciebie dzisiaj o osiemnastej - powiedział zadowolony, a ja tylko lekko przytaknęłam głową.

Naucz mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz