Zielenizna przyprawia o niestrawność

1.1K 84 256
                                    


Kuro:

Znowu zostałem zmuszony do pójścia do strasznego miejsca czym jest centrum handlowe. Prezenty zostały odhaczone od razu. Lilly ma swoje śmierdzące perfumy, Misono system GPS żeby móc pilnować Lilly'ego, Lawless dostanie Makbeta w wersji angielskiej a Licht skomponowaną przez Mahiru melodię na pianino. Jakoś tam ją nazwał ale nie obchodziło mnie to. Teraz głównie obchodziło mnie to jak wywinąć się od przymierzenia czarnego garnituru. Z krawatem. Ratunku.

Byłem siłą ciągnięty do sklepu odzieżowego. Jak Mahiru chce to staje się nadzwyczaj silny. Co właściwie informuje mnie, że lubi być przeze mnie przytulany. W moim serduszku na chwilę zrobiło się cieplutko. Potem stało się chłodne gdy moja główna myśl mocno trzymając mnie za dłoń kierowała ku spętaniu przez czarny materiał Szatana. Jaki on jest diabelski!

- Puść! Ja nie chce~! Wszystko tylko nie garnitur! Nie!!!

- Kuro, nie zachowuj się jak małe dziecko. Przymierzysz ze dwa razy i po kłopocie.

- Ze dwa razy?! Z tobą się tak nie da!

- Idziemy - warknął.

Byliśmy niezłym widowiskiem dla przechodzących klientów. Szkoda, że ci ludzie nie wiedzieli jakie piekło mnie czeka. Chwyciłem framugi drzwi ale i to nie pomogło. Mahiru kopnął mnie w kość ogonową przez co wyleciałem z nich. Uderzyłem twarzą w drewnianą podłogę i głośno przeklnąłem na moją niedolę. Ekspedientka spojrzała na mmie jakbym obraził jej co najmniej dziecko. Wstałem powoli spoglądając nienawistnym wzrokiem na wszelką odzież mając choć trochę nadziei, że MahiMahi będzie mało wybredny i stwierdzi, że pierwszy lepszy będzie wyglądać na mnie szałowo. Aby odrobinę mnie pocieszyć bez skrępowania chwycił moją dłoń ale i tak lekko się zarumienił. Cholerny słodziak. 

Odkąd zacząłem czuć to wspaniałe ciepło w sercu widząc i czując jak między mną a nim dochodzi do takich typu zbliżeń przestałem hamować moje myśli jakie dotąd próbowałem zniszczyć. To nie miało sensu najmniejszego. A wraz z tymi myślami to ciepełko było większe. Polubiłem je i nie zamierzałem z niego rezygnować.

Dałem się posłusznie zaprowadzić do pierwszego kompletu ubrań. Grymasu, jaki się u mnie pojawił, zatrzymać się nie dało. 

- Wszystkie wyglądają świetnie - stwierdził MahiMahi dotykając pierwszej tkaniny. 

- Pomóc w czymś, panowie?

Zerknąłem w bok. Jak spod ziemi pojawiła się ekspedientka która wcześniej na mnie patrzyła złym wzrokiem. Wysoka brunetka o okrągłych kształtach próbująca je bardziej wyeksponować. Na cholerę tylko? Wyglądała jak tania lalunia nie mająca pojęcie o dobrym guście więc jak niby mogła nam pomóc. Czemu ją tak obrażam? Wzrok jaki posyłała Mahiru miało tylko jedno znaczenie. Nie podobało mi się to. Ścisnąłem bardziej jego rękę

- Tak, prosimy - odpowiedział z miłym uśmiechem. -  Ekhem, Kuro. Mógłbyś zelżyć uścisk? Do mojej dłoni chyba już nie dopływa krew.

- Sorki - delikatniej go już trzymałem.

Paniusia widząc nasze splecione palce rozszerzyła oczy w zdumieniu. 

- Szukamy garniturów na ślub - niezauważając jej miny wyjaśnił problem.

- Panowie biorą ślub? - Spytała głosem wyrażający załamanie.

- Co? - Mina wybitego z tropu Mahiru. Bezcenna. - Nie, skądże. Nasi przyjaciele.

- Ach... rozumiem. No dobrze. To może najpierw panów zmierzymy? Następnie dobierzemy odpowiedni kolor.

Następne dwie godziny życia były stracone na zawsze. Mimo, że jestem nieśmiertelny to cenię czas. Mogłem zajadać w te dwie godziny hamburgery! Lub chipsy paprykowe. Albo czosnkowe? Rezultatem tego wszystkiego było to, że wychodziłem z przebieralni i tak dla mnie niewygodnym ubiorze nieważne jakby był uszyty i z czego. Głowę spuszczoną miałem na dół jakbym przygotowany był na ścięcie. 

Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz