Kuro:Te cholerne buty stały przed naszymi drzwiami całą resztę tej dłuuugiej nocy. To nie tak, że bałem się podejść i sprawdzić co za osoba miała bezczelną czelność zakłócać mój ubłagany spokój jaki na mój smutny smutek nie otrzymałem. Och śnie! Nie było pisane nam się jeszcze spotkać... Nie sprawdziłem z prostej przyczyny. Mojej kochanej przyczyny. Mahiru mocno mnie objął i obawiałem się, że gdybym cokolwiek ruszył w moim ciele jego własny sen skończył by się zbyt wcześniej. A on akurat potrzebował odpoczynku. Heh... Zawsze byłem wobec niego troskliwy ale teraz sam przyznaje, że to podchodzi pod obsesje. Mendokuse~ myśl o wstawaniu już wcale nie dawała optymizmu lecz ten najboleśniejszy wysiłek w ciągu dnia niedługo ukarze swe zimne dłonie pod postacią albo pani Simons lub, co gorsza, pana Arisuin'a. On w postaci budzika nie wyróżniałby się wśród oryginałów. Co lepsze! Jestem święcie przekonany, że jego od razu by wskazywano na oryginał. Jest tak samo irytujący, głośny, nie mający serca dla zmęczonych. To ostatnie jest potwierdzone przez tajne źródło Misono.sp.z.o.o. . Więc pomyłki być nie może.
Przymknąłem na moment oczy a gdy je otworzyłem buty-duchy zniknęły bez szelestnie jak rozpływający się śnieg. Zamrugałem parę razy żeby się upewnić, że nie lunatykuje czy coś w tym guście. Sztuczka ta nie sprawiła nagłego powrotu butów. Może to i dobrze.
Pogłaskałem Mahiru po włosach. On za to smyrnął mnie noskiem o pierś. Moje serce zabiło mocniej sprawiając, że wypuściłem powietrze z płuc. Przez ten mój nie umyślny czyn brunet się zbudził.
Przekręcił się na plecy otwierając powoli zaspane oczy próbując przywrócić wspomnienia z wczorajszego dnia. Długo mu to zeszło...
- Dzień dobry? - Wyszeptał cicho siadając na materacu.
Odburknąłem mu odpowiedź chowając twarz w poduszkę. Wstawanie to zło. Wielkie zło przez duże O. I, że też to zło każdy czyni co dzień. Powinien istnieć kolejny grzech pod nazwą Wstawanie. Chociaż wtedy miałbym nowego brata lub siostre. O nie. Wystarczający problem mam z pozostałą siódemką. Naprawdę więcej mi nie potrzeba do mojego jakże zapracowanego życia.
Poczułem jak materac się ugina by następnie ciężar ciała Mahiru znika bezpowrotnie z łóżka.
- Nee Mahiru...
Chłopak odwrócił się trzymając w dłoniach swoje spodnie i z pytającym wzrokiem wpatrywał się do mnie. Czyżby pan pracocholik był w tej chwili nieprzytomny? Bo zachowuje się dość nie jak on. Pora go obudzić.
- Bo my musimy wstawać?
- Kuro - jęknął zrezygnowany. - Ruszaj tyłek.
Na mojej twarzy pojawiły się moje spodnie. Ych... Jak to mówią nowoczesne dzieciaki? Już wiem. Life is brutal~ Ale chociaż się w jakimś stopniu nastolatek wybudził.
Mahiru:
Szybko odbyłem poranną toaletę i w sekundę się przebrałem. Wracając do pokoju Kuro nadal leżał w łóżku. Co lepsze, on nie tylko leżał. On spał. Co za leń. Ten wampir jest po prostu nie wiarygodny. Chwyciłem dłonią moje czoło ciężko wzdychając. Postanowiłem ostatecznie dać mu jeszcze parę minut. Ale później własnoręcznie wyrzucę go z łóżka. Wyszedłem z sypialni kierując się schodami w dół. Na moment zatrzymałem się przy schodach prowadzących wprost do piwnicy. Poczułem nagły chłód wydobywający się z dołu co wcale nie zapraszało do dalszej wędrówki. Ani w dół ani w przód. Przemogłem się jednak żeby móc dalej stawać kroki. W świetle dnia salon prezentował się zgoła inaczej. Nawet zauważyłem korytarz między nim a wyjściem. Dziwne, że wczoraj nie mogłem go zauważyć. Przecież to aż nie możliwe. Jednak nie zamierzałem zajmować sobie nim głowy. Opadłem na fotel czując jaki on jest wygodny. Przymknąłem oczy na moment rozkoszując się wygodnym meblem.
CZYTASZ
Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]
FanfictionMałe, słodkie kotki uwielbiają czułości. I w życiu pewnego Servampa potrafiącego stać się kotem naszła straszna potrzeba zaspokojenia tej strony swojego wewnętrznego kota. Mimo wielkich prób, nie jest wstanie zapanować nad sobą. Jego ofiarą staje si...