Mahiru:Złowroga cisza o chłodnym spojrzeniu otaczała mnie zewsząd niechcąc za nim opuścić mojego boku wrednie przyglądając się moim marnym poczynaniom jakimi było doprowadzenie się do psychicznej stabilności. Ból serca nie zamierzał łatwo ustępować chwytając je swymi rękoma i dając mi coraz więcej rozpaczy, która próbowała przejąć kontrolę nad moim ciałem. Ta niepewność mnie niszczyła do głębi.
Chodziłem po starym i opuszczonym Domu Starości cały w nerwach. Moja noga została już uleczona ale szwy muszą jeszcze się zagoić. Niezbyt mnie to obchodziło. Niepokoiłem się o Kuro, który nadal nie odzyskał świadomości po przeprowadzonej operacji. Wpierw stałem przed jego salą operacyjną z jakieś potworne dwie godziny odkąd się wybudziłem. Podczas tego nieznośnego czekania Shamrock parę razy pobierał ode mnie krew dla Kuro. Wampiry potrafią się szybko regenerować lecz to zależy od dwóch głównych czynników. Od zadanych ran oraz pana Servamp'a. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że z drugim nie ma problemu bo rzecz jasna, że pragnąłem jak najszybszego powrotu do zdrowia mojego Kuro. Jednak było gorzej z tym pierwszym. Rany jakie miał były naprawdę poważne. Dla człowieka oczywiście wręcz śmiertelne.
Od początku byli ze mną moi przyjaciele w ciszy oczekując wieści co ze stanem ich przyjaciela i brata. Operowali go Mikuni z Shamrock'em a reszta była zmuszona do nieznośnego czekania. A gdy się operacja skończyła z wieścią, że jego życiu nic nie zagraża wszyscy wypuścili głęboko z płuc powietrze. Następnie musieli zająć się innymi sprawami. Co do zarażonych wirusem W13 wszyscy zostali sukcesywnie wyleczeni z niego. Antidotum całkowicie zniszczyło wirusy z ich organizmu. Opiekowali się w tej chwili nimi Tsubaki rzecz jasna i Lilly z radością udając dobrą siostrę, aż założył bardzo ładny różowy fartuszek. Aby mnie podnieść na duchu i choć trochę rozweselić pozwolili mi wejść do pokoju w którym przebywał Sakuya przechodzący stan depresyjny przez to co uczynił. Od razu po wejściu usiadłem koło zrozpaczonego przyjaciela wpatrującym się we mnie z pustym wzrokiem. Chwyciłem go za dłoń próbując się uśmiechnąć choć w chwili obecnej było mi dość trudno.
- Gomenesai gosaimas Mahiru - szepnął patrząc na swoje dłonie. - Ja nie chciałem cię skrzywdzić... Znów cię zawiodłem... - z jego oczu spłynęły łzy.
- Nie gadaj bzdur, stary - ścisnąłem jego rękę. - To nie twoja wina.
- Zawsze tak mówisz. A prawda jest taka, że nie potrzebnie się zgadzałem na te głupie eksperymenty. Mogłem zaprotestować. Nie zrobiłem tego.
- Przecież grozili ci śmiercią, nie mogłeś nic zrobić - zaprotestowałem stanowczym tonem. - To zdecydowanie wina C3 i nikogo więcej.
Sakuya spojrzał na mnie z ogromnym bólem w oczach. Coś ścisnęło mnie w żołądku widząc przyjaciela w takim stanie. Przytuliłem się do niego aby mu choć trochę ulżyć. Jak i sobie. Odzajemnił uścisk cicho łkając.
- C-co z Kuro? - Zająkał się ze strachem w głosie.
- Nie wiem.
- Bardzo mi przykro, bardzo - pociągnął nosem mocniej się przytulając.
Dzięki niemu potrafiłem choć na chwilę odpocząć. Delikatnie głaskał mnie po głowie dodając otuchy i nadziei, że za niedługo znów usłyszę te irytujące ale także zabawne marudzenie. Albo ciepły oddech na moim karku lub słodkie usta na moich. Tęskniłem za tym jak wspólnie oglądaliśmy telewizor czy jak rozwiązywaliśmy problemy naszych przyjaciół. Nigdy nie sądziłem, że przez te parę godzin tak za nim zatęsknię?
- Kocham go - wyznałem cicho w koszulkę przyjaciela.
- Wiem - kiwnął głową. - Cześć Lilac.
CZYTASZ
Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]
FanficMałe, słodkie kotki uwielbiają czułości. I w życiu pewnego Servampa potrafiącego stać się kotem naszła straszna potrzeba zaspokojenia tej strony swojego wewnętrznego kota. Mimo wielkich prób, nie jest wstanie zapanować nad sobą. Jego ofiarą staje si...