Mahiru:
Wziąłem głęboki oddech, kiedy cała uroczystość dobiegła końca i nadszedł czas, w jakim była najwyższa pora, aby udać się spokojnie do pojazdów, które miały wszystkich dowieźć w miejsce odbywania się hucznego wesela. Wiszący na ramieniu Licht'a Lawless posłał mi najszczęśliwsze spojrzenie z szerokim uśmiechem, które nie zapowiadało żeby kolejny punkt tej nocy był czymś spokojnym. Prawdę mówiąc, tego akurat oczekuję. Jak najwięcej zabawy w sali, jednak bez żadnych wielkich ekscesów powodujących arytmię mojego serca. Dlatego też uznaliśmy z The Mother i Hugh'em z Tetsu, że alkoholu nie tykamy dla utrzymania w ryzach bezpieczeństwa. No, prawie. Jedne kieliszek szampana na początku podczas toastu przecież był obowiązkowy dla szczęścia par młodych. Niesiony na rękach Lilly'ego Misono, niczym dorodna truskawka z twarzą przy piersi, pomachał mi nieśmiało, gdy jego ukochany świergotał mu coś do uszka. Strach pomyśleć co, chociaż widząc jak chłopakowi świeciły się oczy to nie mogło być coś tak złego. Dwie pary wpakowały się wygodnie do czerwonego helikoptera, który miał ich bezpiecznie dostarczyć na miejsce. Rozejrzałem się jeszcze raz po całym terenie zachaczając na dłużej przy ołtarzu.
No więc, dokonało się. Byłem z tego bezgranicznie szczęśliwy i muszę szczerze przyznać, że cały ślub wprowadził mnie w dość wyjątkowy i subtelny stan błogości ducha, przepełnionego wielką czułością bijącą z mojego entuzjastycznego wnętrza. Czy właśnie tak działają śluby? Wprowadzają człowieka w stan czystej radości? Nie dziwne więc, że ludzie lubią takową rozrywkę i z przyjemnością przybywają na nią. Patrząc na wszystkich moich przyjaciół idących właśnie przez ścieżkę, zastanawiało mnie co oni czuli. Przede wszystkim co świeżo poślubieni małżonkowie jacy właśnie unieśli się w powietrze muszą czuć. Uśmiechnąłem się, całe przedsięwzięcie udało się fenomenalnie.
- Jaki ja jestem głodny! - Zakrzyknął World End's, trzymając się za brzuch.
- Weź w końcu powiedz coś nowego, co? - Szturchnął go Hugh kręcąc głową.
- Spokojnie, na weselu wszyscy się dostatnie najemy. Nawet ten wieczny głodomor na końcu powie, że jest pełny - zaśmiał się Mikuni.
- HA?! Człowieku, czy ty wiesz do kogo kierujesz te słowa?! - Biało włosy skrzyżował ramiona na piersi.
- Do Servamp'a nieumiarkowania - wzruszył ramionami.
- W-wordl End's! - Krzyknęła The Mother, widząc jak wampir błyskawica mknie przez gąszcza lasu, mając gdzieś zrobioną ścieżkę.
- Mikuni-san - podszedłem do niego, będąc sceptycznie nastawiony. - My tyle jedzenia nie mamy.
- Fakt - skinął głową wyciągając srebrną buteleczkę i zaczynając nią machać. - Ale po tym po dziesiątej dokładce będzie miał dość.
- Nie chce wiedzieć, co to jest - orzekł Kranz Rosen podchodząc do nas. - Chodźcie już, grupa Tsubaki'ego czeka w samochodzie.
- Idziemy - następnie zwróciłem się szeptem do blondyna. - Pożycz mi kiedyś.
Puścił mi oczko na znak zgody. Stojący nieopodal Kuro patrzył na mnie zmęczonym wzrokiem. Z kilometra było widać jaki był już wykończony tym wszystkim. Zapewne zaraz będzie mnie raczył słowami typu: chce do domu albo spać. Moje serce zabiło wesoło, gdy jego głowa opadła na moje ramię i ziewnął. Naprawdę sporo się zmieniło skoro ta niegdyś irytująca czynność z jego strony, stała się czymś niebywale ważnym dla mnie. Delikatnie pogłaskałem go po czuprynie niebieskich kosmyków, będących bardzo mięciutkimi w dotyku.
- Ruszamy, Kuro.
- Mendokuse - burknął. - Nie możemy zawinąć się do domu? Nie jesteśmy już aż tak potrzebni.
CZYTASZ
Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]
FanfictionMałe, słodkie kotki uwielbiają czułości. I w życiu pewnego Servampa potrafiącego stać się kotem naszła straszna potrzeba zaspokojenia tej strony swojego wewnętrznego kota. Mimo wielkich prób, nie jest wstanie zapanować nad sobą. Jego ofiarą staje si...