Tunel Krwi

681 54 56
                                    

Mahiru:

Zbiegłem jak najszybciej po metalowych schodkach trzymając w dłoniach czarną miotłe. Na moim lewym ramieniu przyczepiony był Kuro w postaci kotka co rusz podskakując przy każdym moim szybkim kroku. Z lekkim potknięciem skręciłem w lewą stronę przy rozwidleniu korytarza.

- Nie najlepiej byłoby się poddać? - Zawołał kot swoim wysokim głosem.

Zanim odpowiedziałem musiałem uniknąć ataku chyląc się aby następnie podskoczyć.

- Przymknij się - warknąłem odparowując kolejny cios.

- Chłopcze! Może lepiej jak posłuchasz Kuro, co? - Zawołał Mikuni po drugiej stronie korytarza.

Stanąłem naprzeciwko niego uśmiechając się zawiadiacko na co on się zaśmiał.

- No cóż, liczyłem na szybką wygraną. Moja piękna Abel! - Krzyknął z dłońmi w górze. - Ukaż im swą miłosierność! My fair lady!

Przed nim ukazała się piękna, dwu metrowa, naga kobieta o lśniących blond włosach trzymająca na ramionach długą linę. Wyglądała jak żywa waga będąca najwidoczniej nawiązaniem do jego znaku zodiaku. Po jednej stronie wisiała Abel a druga strona próbowała nas chwycić.

Kuro szybko przemienił się w ludzką postać i silnym kopniakiem odbił nacierającą na nas sznur. Jednak on wcale nie zamierzał szybko się poddawać.

Ja w tym czasie zatrzymałem nad swoją głową fioletowo czarną kosę, która najwyraźniej chciała przeciąć mnie na równe pół.

- Mogłeś uprzedzić - wysapałem siląc się by móc utrzymać moją obronę.

- Hihihi! Wybacz mi najmocniej - raz jeszcze uniósł kosę. - Uwaga! - Znów uderzył, i tak parę razy.

Zacisnąłem zęby żeby tylko nie upaść. Z pomocą przybyła niezmordowana gwardia nietoperzy.

- Moi drodzy bracia, przegracie z kretesem! - Krzyknął pewny siebie Hugh lecący na czele czarnej chmury.

Wszystkie nietoperze otoczyły Lilly'ego tworząc dla mnie osłonę. Uśmiechnąłem się i ominąłem wampira biegnąc przed siebie. Zaraz za mną zjawił się Kuro ze znudzonym wyrazem twarzy unikając pocisków JeJe. Parę metrów dalej siedział Misono na swym krześle. Chwilę później słyszeliśmy chichot Lilly'ego a za nim czaiła się Para Zazdrości idąca pewnym krokiem. Byśmy nie czuli się samotnie Para Pychy stanęła koło nas ciężko dysząc.

- Chyba nam jeszcze daleko do nich - szepnął gorączkowo Tetsu. Ale zaraz po tym uniósł wysoko czarną trumnę z reklamą Onsenu.

- To jest nie wybaczalna porażka - warknął Hugh poprawiający binokl. 

- Spokojnie - powiedziałem hardo.

- Mówisz tak bo masz plan? Czy jak zwykle na spontana polecisz? - Spytał ciekawsko fioletowo włosy.

Kuro podniósł brew i pstryknął palcami. Był to sygnał. Pod nami zatrząsła się ziemia oraz cała nasza czwórka znalazła się parę pięter w dół od razu biegnąc na przód.

- Dzięki Lilac! - Pokiwałem biało włosemu, który już biegł do laboratorium. 

My natomiast skierowaliśmy się ku drzwiom wychodzących na plac. Za nami pojawił się szybko JeJe z Mikuni'm ale nie zdołali nas już powstrzymać. Przebiegliśmy zwycięsko przez otwarte drzwi wpadając w oślepiające światło pogodnego słońca a wszech ogarniająca zieleń wessała nas do swego otoczenia. Servamp'y zmieniły się w zwierzęta. Ja przybiłem piątkę Tetsu z radosnym uśmiechem.

Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz