Niekiedy idzie wszystko z planem

522 42 52
                                    

Mahiru:

- To jest jakiś podły żart - fuknąłem padając wykończony na łóżko mając już dzisiaj wszystkiego dość. - Niech mi ten dziad się pokaże na oczy.

Kuro spojrzał na mnie trzymając w dłoni duży pędzel już od pół godziny brudny przez czerwoną farbę. Wzruszył on jedynie ramionami i wyszedł z pokoju idąc prosto do łazienki.

Chwyciłem po raz ostatni telefon na którym widniała przeczytana już wiadomość od wujka, który gorąco mnie przepraszał lecz musiał szybko wyjechać do pracy za miasto. Rozumiałem, że miał wymagającą pracę przez którą rzadko się spotykaliśmy jednak mimo wszystko mógł wyjątkowo zrezygnować. Nie dość, że w drodze do domu byłem cały zestresowany nie mogąc znaleźć odpowiedniego wyjaśnienia całej mojej eskapady to jeszcze ten zawód, że nie zdążyłem się z nim zobaczyć mnie dobiły. Niby dobrze, niby źle. Dzięki Niebiosom, tego dnia to były moje jedyne zmartwienia do ogarnięcia. Wcześniej zostałem zaatakowany wiadomościami od The Mother informującą mnie szczegółowo o wynikach pracy co do całego jutrzejszego wydarzenia całkowicie zmieniającego życie nas wszystkich. Takie drugie w ciągu życia, pierwsze to było zostanie Eve naszym kochanych Servamp'ów. Cieszyłem się, że każdy punkt został dokładnie zrealizowany. Nie musiałem się bać, że cokolwiek wyjdzie źle. Oczywiście, były co do tego niektóre wątpliwości. Czy jedzenie będzie podane na czas? Czy czegoś nie zabraknie? I tak dalej. Takie rzeczy występowały na każdej tego typu imprezie. Chociaż strach przed C3, iż może zaatakować mógł być tylko u nas postrzegany albo, że słońce za późno zajdzie czy, że World zje cały bufet, Lilly zacznie manifestować swoje uczucia, Misono będzie przez to rzucać książkami lub poduszkami, kto wie co przywiezie ze sobą. Hyde rzucać będzie Shakespeare'm a Licht zaserwuje mu kopniaki do utraty przytomności. Mikuni uzna się za rycerza chroniącego Abel i Misono przed lubieżnymi spojrzeniami, Jeje uzna go za tarczę. Tsubaki deszcz nam przywoła, Berukia znów zaatakuje swoimi magicznymi sztuczkami. Kuro zaśnie.

Taaa, takie problemy to tylko u nas. Czy mogły one wystąpić? Jak najbardziej ale wierzyłem, że cała impreza przebiegnie w spokoju, wspaniałej atmosferze wypełnioną radością, szczęściem oraz miłością. Wiara czyni cuda, czyż nie?

Wstałem uaktywniając resztki sił. Musiałem zmyć z siebie całe zmęczenie, napełnić żołądek czymś odżywczym i na końcu porządnie się wyspać. Podreptałem do łazienki w której przebywał mój ukochany narzeczony nie dający mi wejść do środka.

- Kuro, wyłaź. Chce się wykąpać - poprosiłem dobijąc się do drzwi.

- Później.

- Nie, nie później. Otwieraj. Bo wezwe łazienkową policję.

- Słuszna decyzja. Poskarże się, że właściciel tejże łazienki nie wyposażył ją w czyste ręczniki. Mandat jak nic.

- Jak niby miałem ją wyposażyć jak mnie tyle czasu nie było? - Mruknąłem szarpiąc za klamkę.

- Było wynająć łazienkowca.

- Kogo? - Podniosłem brwi.

- Łazienkowca, osobę która zaopatruje łazienki w potrzebne materiały.

Przewróciłem oczami stwierdzając poraz enty, że mój kot jest niepojęty. A to, skąd bierze takie pomysły, wolałbym nie zagłębiać. Oparłem się nogą o ścianę zaczynając ciągnąć do siebie klamkę w celu otworzenia komnaty tajemnic, która nie chciała się za nic otworzyć. JeJe by się przydał... W następnej chwili zostałem uderzony drzwiami a sam runąłem plecami o deski. Poczułem jak ból rozchodzi się po moim kręgosłupie.

- Aerobik uprawiasz?

Otworzyłem jedno oko od razu widząc pół nagiego wampira wpatrującego się we mnie, jak zwykle, ze znudzeniem ale również z lekkimi ognikami w oczach. Moje policzki stały się delikatnie czerwone przez co westchnąłem.

Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz