Melancholia w Londynie

751 58 212
                                    

UWAGA
ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ! 
DLA
Rosaczek_XD i Diablica521

Gdyby nie wy to ten rozdział wylądowałby w śmietniku :") 

(Bezwzględnie na czas i sytuacje nadal wam zawdzięczam tą pomoc 💞)

Kuro:

Z tego co mniej więcej wiem to jechalismy już dobrą godzinę. Jedynie co mogłem powiedzieć na pewno były trzy rzeczy. Po pierwsze, już dawno nie ma nas w obrębie miasta. Po drugie, jesteśmy w lesie z robotą.... Przepraszam, w parku z robotą. Po trzecie, Licht jako kompas sprawdzał się rewelacyjnie. 

Spoglądając jednak na niego obiecałem sobie jedno. Że cokolwiek by się stało to nigdy nie pozwolę Mahiru tak cierpieć jak tak zwany Aniołek. To by mi rozerwało serce. W chwili moich rozmyślań, moja główna myśl bez pozytywnych skutków próbowała rozszyfrować napisy oraz obrazki na dużej kartce papieru która profesjonalnie zwała się mapą. Przy tym wierciła się nie miłosiernie. Westchnąłem i w celu uspokojenia jej oparłem moją głowę o jej odpowiednik. Sukces. Przestał wykonywać gwałtowne ruchy. 

- I jak się czuje Licht? - Spytał zmartwionym tonem.

- Przestał się pocić. Znaczy, że jedziemy w dobrą stronę - poinformował nas Misono wyraźnie zadowolony.

Pokiwał głową co za skutkowało potarciem jego włosów o mój policzek. Zerknąłem w bok. Strażniczka muzeum kierowała pojazd z bardzo skupioną i poważną miną. Widać było, że także się bała o swego pana. Cóż się dziwić, subklasy są bardzo zżyte ze swoimi władcami po przez więź krwi. Ale czułem, że ta pani martwi się z całego serca co za tym idzie Lawless był dla niej naprawdę dobry. Dobry przykład jest taki, że nie musi nosić tego durnowatego przebrania.

Chwyciłem delikatnie Mahiru za dłoń która wystukiwała nerwowy rytm na udzie. Jej posiadacz łypnął na mnie i zrobił się lekko czerwony na policzkach. Gdyby nie istniejąca sytuacja zapewne przytuliłbym się do niego, potarł noskiem o jego policzek albo cokolwiek innego. Znów zrobiło mi się cieplutko na serduszku aż cichutko zamruczałem. Chciałbym już dawno być upewniony co do uczuć do mojego Eve. Muszę w końcu znaleźć odpowiednią chwilę i go pocałować. Jednak czy pocałunek wszystko zmieni? Lilly twierdzi, że to magiczna czynność przy której nie pewności się od razu rozwiewają lecz ja nadal nie byłem co do tego taki pewny. 

Moje jakże ważne przemyślenia dotyczące mej wewnątrznej nie poradności uczuciowej przerwało nagłe przewalenie naszego środka transportu. Za nim dotknęliśmy ziemi szybko chwyciłem Mahiru w pasie a drugą ręką odnalazłem dłoń kobiety żeby ją chwycić. Za nim się obejrzeli staliśmy bezpiecznie na trawie okalanej cieniem wysokich drzew. Koło nas wylądowali pozostali. JeJe klęczał mając w ramionach pianiste białego jak duch a Mikuni siedział na plecach Lilly'ego trzymającego swego pana na rękach. Poczułem jak Mahiru ściska mi moje palce. Zdezorientowany spojrzałem na niego.

- Sakuya - szepnął z dużymi oczami.

Moje oczy zmrużyły się i odwróciłem głowę w tą samą stronę co chłopak. Zielono włosy stał nie wzruszony nie daleko miejsca naszego wypadku i chamsko wpatrywał się w bruneta. Zacisnąłem lekko szczękę poddenerwowany jego nieprzyjemnym widokiem który w zasadzie mnie nie zdziwił. Fioletowo włosy chłopak wyskoczył z ramion narzeczonego i podbiegł kilka metrów do przodu.

- Gdzie przetrzymujecie Hyde'a, Watanuki?! - Krzyknął zaciskając dłonie w pięści.

Ten przyjrzał się jakby pierwszy raz go na oczy widział. Uniosłem lekko brew do góry widząc, że jego zwykle czerwone oczy są jakby zamglone, białe. Tak jak Mahiru wspominał przy Higanie. Gdyby tak się zastanowić, a ciężko jednak mi to wychodzi, to w samolocie jego oczy również tak wyglądały tyle, że wtedy było widać, że jest lekko świadom swoich poczynań. Heh... Kuro, zaraz ci głowa pęknie. Ocknowszy się z rozmyślań widziałem jak pstryknął palcami. Wokół nas powstał ognisty krąg zbierający swoje płomieniste żniwa niszcząc tutejszą florę. Odwróciłem głowę widząc jak czerwono włosy staruszek wychodzi zza drzew i gdyby nigdy nic spokojnie zapala papierosa. Języki ognia zaczęły zbliżać się do nas na niebezpieczną odległość. Zamierzają nas tak spalić? Ze znudzonym wyrazem twarzy znowu chwyciłem w pasie Mahiru i dłoń blondynki. Przemieściliśmy się na najdalsze drzewo na którym jednak mieliśmy dobry widok na naszych przeciwników. Pozostali towarzysze uczynili to samo znikając z pola widzenia. Coś ta zasadzka im nie wyszła. Kobieta poruszyła się nerwowo rozglądając się dookoła.

Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz