6

1.6K 75 6
                                    

- Zu-upełnie jakby o n-niej zap-pomnie-eli. - powiedział Bill podnosząc do góry plakat z Corcoran'em, odsłaniając plakat Ripsom.

Bill uwziął się ostatnio żeby drążyć ten temat zaginięć. Miał żmudne nadzieje na odnalezienie swojego brata albo chociaż jego porywacza. Nikt nie chciał wyjść na tego złego i wytłumaczyć mu wszytko rozsądnie i na spokojnie.

- Eds kupisz mi truskawkowego loda? - Isabell zagadnęła astmatyka stojącego obok niej.

- O, o! A mi śmietankowego! - wtrącił się Rich.

- Okej... Tylko nie nazywaj mnie Eds! - chłopak odszedł a dziewczyna podeszła do pani z trąbką. Okularnik rozumiejąc dziewczynę podszedł do pana z tubą.

- Mogę zagrać? - zapytała robiąc minę grzecznej dziewczynki.

- Ja też? - zapytał Richie pana.

- No dobrze. - odpowiedzieli prawie równocześnie a Bell i Rich zaczęli pokazywać swoje ''zdolności''. Po paru minutach kobieta i mężczyzna wyrwali swoje własności dzieciom.

- Kurwa! - krzyknął okularnik.

- Spierdalaj! - krzyknęła dziewczyna i wystawiła do kobiety środkowe palce.

Szybko pobiegli do Eddie'go który trzymał lody w rękach. Szatynka i brunet zabrali od niego swoje lody i podeszli do reszty.

- O czym gadacie? - zapytał Eds.

- O tym co zawsze. - stwierdzili razem śmieszkowie i się zaśmiali z tego że powiedzieli to samo.

- To się skończy. - powiedział Ben.

- Co masz na myśli? - zapytała Beverly.

- Kiedy czytałem o Derry zrobiłem zestawienie. Eksplozja w 1908, Gang Bradleya w 1935, Black Spot w 1962 a teraz dzieciaki. Najwyraźniej historia powtarza się co...

- 27 lat. - zabrał mu chwilę sławy Bill. Był bardzo dobry z matematyki.

- Okej podsumujmy. Cały rok coś będzie zjadać dzieciaki a potem sobie zaśnie na 27 lat? - zapytała retorycznie Isa która siedziała na oparciu ławki razem ze Stanley'em.

Cała ta sytuacja wydawała się komiczna. Od kiedy trzynastolatkowie rozwiązują sprawy, którymi powinna zająć się policja. W tym jej ojciec.

- Może to... Jak te... Cykady! - krzyknął lokowany. - Wychodzą co 17 lat.

- Mój dziadek myśli że miasto jest przeklęte. - wtrącił Mike - Że za wszystkie złe rzeczy dziejące się w Derry odpowiada jedna istota.

- To nie może być jedna istota. Każdy widzi coś innego. - Stan doszukał się w jego odpowiedzi luki.

- Może, albo to wie czego się najbardziej boimy.

- Widziałem trędowatego. - wtrącił Eddie. - Chodząca infekcja. Ble.

- Nie sądzę. Bo to nierealne. To iluzja. Ten trędowaty, Georgie, albo kobieta którą widuje... - Powiedział pewien Stan.

- Gorąca? - Zapytał żartobliwie Richie.

- Nie Richie! Nie jest gorąca! Całą twarz ma zjebaną! To wszystko nie ma sensu! Jest jak zły sen!

- Potrafię odróżnić rzeczywistość od snu. - znowu zaczął Mike.

- Ty też coś widziałeś? 

- Kojarzycie ten spalony dom? Byłem w środku kiedy płonął. Strażacy wyciągnęli tylko mnie, rodziców nie dali rady.

- A ty Richie czego się boisz? - Eddie spytał okularnika który nagle się wyprostował i przestał żartować z Isabell.

- Klaunów. - powiedział i poprawił okulary.

- A ty Isabell? - dalej ciągnął Eds.

- Nie wiem. - odpowiedziała. - Może to gówno które spierdala moje wakacje wie.

Widzicie jaka jestem dobra macie rozdział👑

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz