14

1.1K 61 8
                                    

Bill zniknął w ciemnościach domu, a Richie zajął się Kaspbrakiem.

- Nastawię ci rękę! - krzyknął Rich próbując złapać jego rękę.

- Nie dotykaj mnie kurwa! Nie Dotykaj mnie do chuja!

- Raz! Dwa! Trzy! - krzyknął Tozier a po chwili dało się słyszeć strzyknięcie kości, przez co Eddie się wydarł. Bill do nich wrócił i razem z Richie'm i Stanley'em wynieśli Eddiego z domu.

Jechali trochę rowerami po czym zatrzymała ich pani K. Kobieta wysiadła ze swojego auta z taką szybkością, o którą Isabell nawet jej nie podejrzewała z jej tuszą. A trochę jej miała. Na twarzy była czarwona jak pomidor ze złości. Wyglądała jak wściekła różowa ropucha. Zapakowała swojego syna do samochodu i odwróciła się w stronę frajerów.

- To wasza wina! - wydarła się na nich zdenerwowana kobieta. - Wiecie że jest wrażliwy!

- K-k-ktoś nas na-apadł - Bronił wszystkich Bill.

- Nie zwalajcie winy na innych!

- A czy to nasza wina że nas napadnięto!? - wymsknęło się Isabell, która postanowiła nie przepraszać kobiety tylko brnąć dalej w swoje.

- Tu ma pani dwa dowody! - wskazała na Eddie'go siedzącego w aucie i Ben'a z tyłu.

- Panna Bowers no proszę. Siostra chuligana - Wyjmowała kluczę które spadły jej na chodnik, Beverly chciała pomóc ale pani K ją spławiła. - Odsuń się! Słyszałam o tobie Marsh. Nie chce żeby taka brudna dziewczyna jak ty dotykała mojego syna. - mówiąc to patrzyła wyzywająco na rudą. - Eddie więcej się z wami nie spotka. 

Powiedziała wchodząc do samochodu po czym odjechała. Wszyscy wyszli za samochodem na drogę. Eddie nawet na nich nie spojrzał, nie wychylił się zza siedzenia kiedy mógł. Trochę zabolało to dziewczynę w sercu, ale nie winiła go. Pewnie zrobiłaby to samo gdyby Henry się tak pokazał ze swoimi przyjaciółmi.

- W-w-widziałem st-t-tudnie. Wiemy gdzie jes-st i następnym r-razem... - zaczął ponownie Bill

- Nie! - przerwał mu Stanley.

- Nie będzie następnego razu Bill - krzyknęła Bell.

- Przecież nikt inny nic nie zrobi - Powiedziała Beverly trzymając stronę Bill'a.

- Eddie omal nie zginął! - krzyczał Richie - Spójrz na tego gnoja! - wskazał ręką na Ben'a. - Wygląda jak pierdolony stek!

- To nie odejdzie! Ben mówiłeś że powraca co 27 lat. - zabrała głos Beverly.

- Dobrze dożyje 40-stki gdzieś indziej. Ty też chciałaś wyjechać! - odezwał się grubszy.

- Bo szukam innego mieszkania. Nie uciekam!

- Przepraszam kto ją tu zapraszał! - Wykrzyknął zły Richie, na co rudowłosa wystawiła mu środkowego palca - Połącz Fakty! To istnieje! Georgie nie żyje, nam się ledwo udało!

Isa złapała się za usta zszokowana. Nie w ten sposób powinno się rozmawiać o tak delikatnych sprawach. Oczywiście, że Richie był zły i sfrustrowany. Każdy z nich był. To jednak nie usprawiedliwiało jego wybuchu.

- O-o-o-odszczekaj to! Georgie ż-ż-żyje!

Powiedział jąkała po czym popchnął przyjaciela, Richie nie był mu dłużny i zrobił to samo. Bill uderzył go w szczękę z taką siłą że okularnik upadł. Chłopak wstał i chciał oddać Williamowi ale powstrzymywała go Isa i Stanley, Bill'a powstrzymywali Ben i Mike.

- Jesteście bandą frajerów! Umrzecie próbując złapać durnego klauna! - krzyczał wkurzony Tozier cały czas się wyrywając.

- Przestańcie! - krzyknęła, prawie pisnęła, Beverly. - To tego chce. Poróżnić nas! Byliśmy razem kiedy to pokonaliśmy. Dlatego żyjemy!

- Tak? Chce żeby tak zostało! - Powiedział zły Tozier po czym uderzył Bill'a ramieniem i pojechał rowerem najprawdopodobniej do domu.

Bev i Bill pytali każdego kto został czy im pomogą wszyscy odpowiadali nie, w końcu została tylko Isa. Poczuła się okropnie na myśl, że również miała złamać mu serce. Nie chciała brać udziału w kolejnym takim starciu, za dużo złych rzeczy mogło się zdarzyć.

- Bell? - zapytał Billy.

- Ja... Przepraszam cię za Richie'go on... - nagle zrozumiała. Z Bill'em nie można było spokojnie. Potrzebował dosadnie. - W sumie, nie! Bill on ma rację. We dwójkę nie pokonacie klauna, Beverly przecież mówiłaś że wtedy byliśmy WSZYSCY. Teraz nawet jeśli bym pomogła z góry przegramy. Geogie nawet jeśli by przeżył spotkanie z klaunem nie wytrzymał by bez wody i jedzenia przez tak długi czas. Bill. Wiesz o czym myślę nie każ mi cię dobijać. 

Odeszła od nich i pojechała poszukać Richie'go.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz