Prolog.2

571 20 4
                                    

Isabell oparła się o framugę drzwi, przeliczając swoich przyjaciół, co było trochę trudne, gdyż cały czas się ruszali ze śmiechem. Zupełnie jak przedszkolaki. Zaśmiała się lekko, a ich głowy zwróciły się na nią.

- Cześć wam! - weszła w głąb pomieszczenia. Ruszyli na nią z uściskami, więc teraz mogła stwierdzić, że razem z nią, było siedem. W końcu podeszła do niej osoba, której najbardziej wyczekiwała. - Cześć Richie - mruknęła z uśmiechem.

- Isabell, jak dobrze zobaczyć, w końcu kogoś zabawnego!

- No wiem, mówię to codziennie w lustrze - kobieta wywróciła oczami z uśmiechem.

- Ałć. Ale się stęskniłem, więc i tak cię przytulę - zabójcze perfumy. Przytulenie Toziera było jak powrót do przeszłości, kiedy jeszcze byli razem.

- Pogubiłem się - Ben podniósł rękę. - Oni są razem czy nie? Nie chce niczego palnąć. - Eddie, Bev, Mike i Mike spojrzeli na przytulających się przyjaciół i pokręcili głowami.

- Prawie nic nie pamiętam, ale pewnie są głupi - stwierdziła Beverly. - Oczywiście, nie są razem. Patrz z jakim stęskieniem się tulą.

- Urocze - powiedzieli Ben, Bill i Mike.

- Dosyć! - krzyknął Eddie i klasnął w ręce - Chodźmy jeść - uśmiechnął się do wszystkich.

-*-

O mój Boże ona żyje!

Ale niespodziewanka na święta. Mam już prawie wszystko całe napisane, więc nie będziecie musieli czekać dwa miesiące na rozdział XD

Mam nadzieję, że tak część też wam się spodoba.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz