Kiedy zawiesili linę puścili przodem Bena ponieważ był najcięższy. Później poszedł Bill, następnie Eddie, kolejny był Stan, tuż po nim zszedł Richie. Kiedy zostali już tylko Isa i Mike drzwi do pomieszczenia zostały zamknięte z przeciągłym skrzypnieciem.
- Henry - wyszeptała przerażona dziewczyna - Henry co ty masz na twarzy?
Jednak chłopak ją zignorował podchodząc do czarnoskórego. Zdenerwowana Isabell zacisnęła wargi tak mocno, że aż zbielały.
- Kazałem ci wypierdalać z mojego miasta. Nie posłuchałeś. Teraz zginiesz czarnuchu.
Chłopak wyjął zza pleców nóż umazany czerwoną cieczą. Podbiegł szybko do Mike'a na szczęście chłopak odskoczył na bok. Isa rozglądała się na boki za jakąś deską albo prętem, czymkolwiek. W końcu znalazła stalowy pręt leżący na końcu pomieszczenia. W ciemności. Przed chwilą nie było tam żadnego cienia.
To na pewno sztuczki tego brzydactwa.
Pomyślała. Zamknęła oczy pozbywając się strachu. Ciemność zniknęła. Czmychnęła szybko w kierunku metalu. Podeszła do brata od tyłu po czym uderzyła go z całej siły w tył głowy, pomogła wstać Mike'owi i podeszli do studni. Miał kilka zadrapań i brudną koszulkę ale poza tym nic większego mu się nie stało.
- Isa jesteś cała? - dziewczyna usłyszała z dołu wołanie jej okularnika, lekko uśmiechnęła się pod nosem.
- Jestem cała.
- A Mike? - zapytał Ben.
- Ja też. - odpowiedział.
- To ch-chodźcie już. - powiedział Bill.
Isabell zeszła pierwsza i z pomocą wejścia do przejścia przyszedł jej Eddie i Stan. Mike'owi pomogli Richie z Williamem. Przeszli trochę na czworaka w błocie później podziemne korytarze zaczęły się robić wyższe i szersze. Kiedy były na tyle stosowne by iść w dwie lub trzy osoby, Richie dogonił dziewczynę z szatańskim uśmiechem włożył jej rękędo tylnej kieszeni spodni.
- Zboczeniec - zaśmiała się perliście. Chłopak wyszczerzył do niej swoje zęby.
- Widziałem jak siostra oglądała taki film gdzie jeden gościu zrobił tak jednej babce.
- I myślałeś że mi się spodoba?
- Zawsze mogę się przerzucić na ramię ale w tedy nie będzie mi tak wygodnie.
- Zabieraj łapę.
Chłopak prychnął pod nosem ale ostatecznie wykonał zadanie. Idący z nimi Eddie był wkurzony, a Bill obok niego nadal nie mógł wymyślić które z nich mu się podoba. Jego zamyślenie przerwało soczyste przekleństwo.
- Kurwa jego jebana psia pierdolona mać. Co to za gówno? - wyklinała Isa z nogą która utknęła jej w błocie.
- Tam jest szara woda - odparł Eddie-spagetti.
- Widzę jaki ma kolor tylko dlaczego tak jebie?
- To prawdopodobnie szczyny i gówno - odezwał się Rich.
- Twój ryj to szczyny i gówno, Tozier pomóż mi wyciągnąć moje martensy z tej kaki. - Po chwili dziewczyna była już wolna - Dziękuję. - Pocałował go lekko w policzek a Eds pozieleniał z zazdrości.
- I weź tu zrozum kobietę...
Westchnął teatralnie okularnik. Sielankowe zachowanie przerwał krzyk Bena który prawdopodobnie stracił równowagę, ponieważ stał nad krawędzią, wpadł do wody. Przed jego twarzą pojawiła się rozkładająca głowa dziecka. Przerażony puścił się biegiem a reszta za nim widząc kolejne czaszki czy inne części ciała. Przestali biec dobiero jakiś czas później. Bowers nigdy nie miała nawet piątki z wfu. Nie lubiła biegać ani wykonywać innych zadań w których trzeba było się ruszać. Wyjątkiem była jazda rowerem.
- Okej zobaczę czy wszyscy są - powiedziała Isa. - Wiem że na pewno jest Richie i masz natychmiast przestać gapić się na mój tyłek. Eddie dobrze się czujesz, jesteś jakiś blady. Bill zajmij się nim. Mike pomóż Benowi. Stan... Chłopaki gdzie jest Stanley?
CZYTASZ
Japa Richie! |Tozier
FanfictionRatując Ben'a z opresji nie myślała o tym, że zostanie wplątana w odwieczną zagadkę Derry. #1 w derry 14.09.2018 #1 w eddie 1.09.2019 #1 w richie 28.04.2021