1.2

575 24 2
                                    

Zasiedli do stołu w luźniej atmosferze. Rozmowa o tym czym się zajmują, czy mają dzieci, czy są po ślubie.

- Nie ma mowy, że jesteś żonaty, Richie - parsknął Bill. Okularnik lekko się zmieszał, ale z jego naturą obronną oczywiście przemienił wszystko w żart.

- Nie wiedziałeś, że jestem żonaty? - Tozier złapał się teatralnie za serce.

- Nie wierzę w to - parsknął Eddie.

- Serio ty też? Naprawdę? A jednak ja i twoja matka jesteśmy bardzo szczęśliwi - brunet spojrzał prosto na Eddie'go kiedy to mówił.

- Więc Sonia okazała mi się tylko kochanką - Isabell złapała się teatralnie za serce.

Bill wypluł napój ze śmiechu. Ogólne rozbawienie zapanowało przy stole. Beverly usiadła obok kobiety na miejscu wolnym, które było zajęte dla Stanley'a. Podczas gdy mężczyźni zachowywali się jak dzieci (Richie i Eddie urządzili siłowanie się na rękę) one mogły spokojnie porozmawiać. Isabell mówiła co się u niej zmieniło.

- A jak ma się ciotka? - zapytała Beverly. No właśnie...

Nim zdążyła opowiedzieć cokolwiek, kelnerka przyniosła ciasteczka z wróżbą. Nie chciała znać swojej. Beverly miała na swojej napisane Ból, Richie: Zdrada, Bill: Pusty, Ben: Tłuścioch, Eddie: Mamusia, Mike: Samotność. Wszyscy zdawali się bardzo zmieszani. Najwyraźniej były to rzeczy które odczuwali najbardziej i odcisnęły na nich piętno. Sięgnęła drżącą ręką po swoje cisteczko. Spodziewała się tylko dwóch możliwych słów, które bolały jak diabli. Dziecko. Tylko tyle, a poczuła jak ciężki kamień spada na jej serce.

Wtedy właśnie ciasteczka zaczęły się trząść i wyskakiwać z półmiska. Jedno rozbiło się tylko trochę ukazując skrzydło nietoperza, z drugiego wyszła gałka oczna.

- To jebne ciaseczko się na mnie gapi! - krzyczał Richie, stojąc już przy ścianie.

Kolejne dwa przysmaki wyskoczyły z miski. Coś, co miało ciało wielkiego owada i głowę niemowlaka ryknęło płaczem. Poleciało w stronę Mike'a. Isabell wciąż siedziała osupiała wpartując się w trzęsące się ciastko. Zaczęła płakać widząc co się znalazło obok napisu Dziecko. Nie rozwinięty w pełni mały kurczaczek, który powinien siedzieć w jajku. Była pewna, że ten widok będzie ją nawiedział nocami. Trzęsła się z płaczu. Miska zaczęła podskakiwać, a ze środka wydobywała się ta sama żrąca, czarna masa co w domu na Neibolt. Zbliżała się do niej coraz szybciej, ale roztrzęsiona kobieta tego nie zauważyła. Poczuła męskie dłonie odciągające ją z siedzenia. Bez zastanowienia wtuliła się w mężczyznę. Wtedy przyszła kelnerka i wszystko ustało.

Mike zawiesił swoją rękę, w której trzymał krzesło, w powietrzu,a Richie poprosił o rachunek. Wciąż czuła, że jest jej słabo, wyszła więc z pomieszczenia wciąż trzymając się Bill'a pod rękę. Przy wyjściu mały chłopiec zaczepił Toziera.

- Hej Richie! - zatrzymali się wszyscy. - Zabawa dopiero się zaczyna! - uśmiechnął się.

Isabell zmarszczyła brwi. Skąd ona mogła kojarzyć ten tekst? Malec wciąż stał w jednym miejscu ze swoim uśmiechem. Richie'mu puściły nerwy.

- Myślisz, że to jest zabawne? Taki rodzaj zabawy?! - podniósł na niego głos. I zrozumiała. To był jeden z jego tekstów w programie! - Pierdol się! Nie boję się ciebie! - złapał małego za ramię i zaczął grozić mu palcem.

Bowers nagle poczuła dziką rządzę zaśmiania się. Właśnie robił z siebie debila na oczach całej restauracji. Stała już bez podparcia i bardzo walczyła ze swoim śmiechem.

- To z twojego show gościu! - chłopczyk wyrwał się z jego obięć. - Jestem fanem.

Parsknęła lekko i miała szczęście, że nikt tego nie zauważył. Richie zrobił wielkie oczy. Do chłopca podeszli rodzice, coraz trudniej było jej się opanować. Tozier próbował uratować sytuację zdjęciem i autografem, ale zniesmaczeni dorośli zabrali swoje dziecko.

- Nawet nie wiesz co jest w twoich własnych tekstach - mruknął Eddie.

- Nie piszę własnego materiału - pochylił głowę w dół zmieszany. Isabell lekko zachichotała.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz