3.2

447 13 3
                                    

Czysta paliła przełyk Isabell, ale tego nie dało się przetrawić na trzeźwo.

- Dobrze zrozumiałam? - pochyliła się lekko nad barem w stronę Marsh. - Widziałaś śmierć nas wszystkich?

Richard pochylił w stronę rudej kieliszek i wypił jednym chlustem. Otrzepał się lekko i skrzywił.

Siedzieli w głuchej ciszy przetrawiając nową sytuację. Tego to nawet ona się nie spodziewała. Spodziewała się natomiast tego, że oczywiście wszyscy spanikują, nie wiedziała, że sama odpadnie jako jedna z pierwszych zalewając się płaczem. Spojrzała na bliznę na ręce z obrzydzeniem.

- Normalne pary robią sobie kluczyki i kłódki i normalnie to się o to nie pytam, ale dlaczego czerwone baloniki?

- Poznaliśmy się na festynie - oznajmił Richie.

- A dlaczego macie blizny w tym samym miejscu?

- Można spokojnie powiedzieć, że byliśmy pojebanymi dziećmi - parsknęła Isabell.

Parsknęła żałośnie, zaciskając pięść. Powinna odciąć się od przeszłości już dawno temu. Nie powinna robić tego tatuażu, a kawałek Pennywise'a od dwudziestu siedmiu lat powinien znajdować się w kanałach.

- Skoro już gadamy o sekretach to niby dlaczego ty wszystko pamiętasz? - zwrócił się do niej Eddie.

- Nie jest to informacja na wasze przeciążone głowy - powiedziała rozkładając ręce jak jakiś pseudo prorok z sekty.

Kaspbrak zmrużył niebezpiecznie oczy chcą ciągnąć temat, ale Mike i Bill wparowali jak burza pomieszczenia.

- Nie jesteśmy gotowi na jakie informacje? - zapytał Mike.

- Beverly widziała nas wszystkich martwych - zwaliła wszystko na Marsh bliską załamania nerwowego. Ruda rzuciła jej oskarżycielskie spojrzenie, ale nic nie powiedziała.

- C-co? - zająknął się Bill.

- Widziałaś to wszystko, bo jako jedyna byłaś w trupich światłach - Mike powiedział to wszystko tak spokojnie, jakby komentował pogodę. - Jest sposób, żeby to wszystko zatrzymać. Musicie sobie wszystko przypomnieć. Znaleźć swoje artefakty.

- Mike, pierdolisz od rzeczy! - zdenerwował się Ben - Tłumacz spokojnie.

- Jest taki rytuał...

- Zajebiście, bawimy się w voodoo - sarknął Richie, przez co oberwał w ramię od byłej.

- Japa, Richie - syknęła na niego. - Kontynuuj - zwróciła się do czarnoskórego.

- Musicie sobie wszystko przypomnieć, ty też Isabell. Wierz mi, nie pamiętasz wszystkiego.

- Pamiętam walkę z tym gównem, to na pewno - mruknęła kobieta.

- A jakieś dobre rzeczy?

Szatynka zamilkła. Jedyną dobrą rzeczą, którą udało jej się zapamiętać na stałe, to jej ciotka z jej uroczym uśmiechem i czekoladowymi ciasteczkami, które zawsze... Zawsze... Tutaj wszystko się kończyło. Nie mogła sobie przypomnieć co takiego było specjalnego w tych ciastkach. Nagle doszły do niej też wyrzuty sumienia, że nie widziała się z tą kobietą tyle lat.

- Ta rzecz utrzymała cię w świadomości, ale nie pamiętasz prawie nic dobrego, prawda? Dlatego musicie sobie przypomnieć i zebrać ważne artefakty. Inaczej rytuał nie zadziała - wszyscy zamilkli pogrążeni w swoich myślach - Najpierw pójdziemy w jedno miejsce - dodał Mike po chwili.

Błądząc po lasach Derry, które kiedyś znała jak własną kieszeń, poczuła się kilkanaście lat młodsza.

Szesnastolatka skakała pomiędzy korzeniami drzew, doprowadzając Eddie'go do zawału za każdym razem, kiedy się potknęła. Nuciła wesoło jakąś piosenkę, podczas gdy reszta jej przyjaciół została daleko w tyle. W końcu Edward wykrakał jej upadek za którymś ostrzeżeniem.

- A! Kurwa! - sturlała się z małej górki jednocześnie zdzierając sobie kolano. Podniosła się szybko i otrzepała.

- Isabell! - wściekły Eddie i głęboko rozbawiony Richie zmierzali w jej stronę.

Mały medyk wyciągnął ze swojej saszetki wodę utlenioną i plasterek. Martwił się o zdrowie wszystkich frajerów, bardziej niż oni sami.

***

Jak tam po sylwestrze?

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz