8

1.3K 76 13
                                    

Salon gier był dzisiaj bardzo opustoszały jak na wakacje. Dziewczyna odgoniła łzy z oczu, które zamazywały widok na pacmana. Coraz bardziej sfrustrowana biła dalsze poziomy. Przeklęty Bill i te jego wyrzuty sumienia! Georgie był równie martwy co co ściana w bibliotece. Obwiniała Richie'go, Eddie'go i Stanley'a, za to, że nie przeprowadzili z nim bardzo ważnej rozmowy oznaczającej pogodzenie się że stratą braciszka. Zamiast tego postanowili dawać mu zbędne nadzje, że mały chłopczyk się odnajdzie. Kiedy jej matka ich zostawiła z nią też nikt nie przeprowadził rozmowy. Siedziała codziennie czekając aż ta podobna do niej z wyglądu kobieta powróci do domu. Co noc czekała przy drzwiach, przez co się nie wysypiała, a to odbiło się na jej nauce. Prawie nie zdała drugiej klasy. Sama się na nią w końcu zdenerwowała pod koniec czwartej i wypuściła słodko-gorzkie wspomnienia w niepamięć. Jeśli była na tyle samowystarczalna, to niej sobie będzie.

Nijak śmierć brata mogła równać się do opuszczneia przez jednego rodzica, ale pustka była podobna. Zostawili swoje rzeczy, pokój, wspomnienia. Ale Georgie raczej nie miał kochanka, który oferował mu lepsze życie. Żałosne parsknięcie opuściło jej usta razem z odgłosem GAME OVER. Czy faktycznie był to koniec? Powinna być teraz przy Bill'u. Kiedy gorzka prawda uderzy go w twarz i porozmawiać z nim, by dał upust swoim emocjom. Coś czego ona nie zrobiła.

Richie wbiegł do salonu gier. Zauważył szatynkę pustym wzrokiem wpatrującym się w litery oznaczające przegraną. Zdecydowanym krokiem odeszła od automatu i zderzyli się.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz