Cała siódemka pedałowała zaciekle do domu na Neibolt. Chcieli odbić przyjaciółkę z rąk klauna. Wszyscy mieli nadzieję że jest cała i nie zaginie jak Georgie, byli gotowi za nią zginąć. Pod domem trwały przygotowania do walki.
Bill i Mike szykowali dzidy, Stanley uspokajał się psychicznie, Eds wysypał wszystkie swoje leki wsadzając tam małe latarki dla każdego, Ben szykował linę gdyby w domu żadnej nie było, a Richie... Richie razem z Isabell roztrzaskiwali butelki próbując uzyskać broń idealną.
- Eureka! - krzyknęła dziewczyna kiedy w końcu jej się udało.
- To nie fair! - zakrzyknął okularnik.
- Pogódź się z tym że jestem od ciebie lepsza leszczu.
- Nigdy! Jeszcze z tobą wygram!
Bill ich podziwiał. Nawet w takiej sytuacji potrafili wykrzesać z siebie dobry humor. Niewątpliwie każdy z frajerów zauważył że pomiędzy tą dwójką się dzieje coś więcej niż przyjaźń. Nikt nie chciał im w tym przeszkadzać, po za Eddie'm, William nie wiedział w które z nich jest sympatią niskiego chłopaka, ale ta dwójka razem zdecydowanie mu przeszkadzała. Może oboje mu się podobali, tego nie wiedział, ale jeśli wyjdą z tego cało na pewno się dowie. Kiedy w końcu się zebrali weszli do siedziby klauna. Prawie wszyscy.
- Stan n-n-no chodź - powiedział Bill.
- Bev miała rację, damy sobie radę. wszyscy razem. Dlatego proszę cię o pomoc, bez ciebie nie damy sobie rady. Proszę - Isabell spojrzała na niego błagalnie.
Uris wahał się przez chwilę z nogą w górze po czym zdecydowanym krokiem przeszedł przez framugę. Szli dalej prowadzeni przez Bill'a przez co żadne z nich nie widziało samoczynnie zamykających się drzwi. W pomieszczeniu ze studnią była lina, ale dla pewności połączyli ją z tą Bena.
- Ma któreś z was monetę? - zapytał Richie żartem, ale Isa wyglądała jakby właśnie wyrecytował na pamięć jakieś wiązanie matematyczne. (Miał ledwo dwójkę z tego przedmiotu).
- Genialne. Wszyscy zamknąć mordy, zobaczymy jaka ta studnia jest głęboka - Oznajmiła.
Szperała chwilę w kieszeni, ale kiedy nic nie znalazła podniosła mały kamyk z ziemi. Czekali pół minuty, minutę, dwie, nic.
- Może tam jest jest jakieś tajne przejście. Richie, Bill, przytrzymajcie moje nogi. Eddie daj mi latarkę - dziewczyna była teraz do góry nogami w studni świecąc latarką na wszystkie strony - Okej wciągnijcie mnie.
Kichnięła kilka razy otrzepując się z niewidzialnych drobnek kurzu. Przeklęte stare domy. Alergia nigdy nie była, nie jest i nie będzie jej ulubioną rzeczą na świecie.
- Jest tam małe przejście. Starczy na przejście na kolanach. Tylko przyda się lina. Nie jestem pewna czy Eddie da sobie radę z jedną ręką - Wspomniany chłopak zarumienił się lekko na wspomnienie jego imienia przez dziewczynę.
- Oczywiście że da! - Isabell została zaatakowana ręką Toziera na ramieniu. Eddie poczerwieniał jeszcze trochę. - Eds nie jest taką kluską na jaką wygląda - Richie rzucił lekko.
- Nie nazywaj mnie Eds. - powiedział zmieszany.
- Dla mnie wygląda bardziej na spagetto. - dodała Bell odnośnie części z kluską.
- Chyba spagetti.
- Nie wielkooki, pojedyńczy makaron od spagetti nazywa się spagetto.
- Nie wymądrzaj się desko.
- Deską zaraz mogę ci przywalić w jape jak się nie zamkniesz.
- Okularników się nie bije.
- Już i tak dostałeś ode mnie w twarz pajacu - uśmiechnęła się kpiąco.
- Chyba zapominacie po co i gdzie jesteśmy. - przerwał im kłótnie Eddie.
- Cicho Eddie-spagetti. - powiedział Richie.
- Spagetto - dodała cicho Isa.
***
Więc żyje proszę oto rozdział.
CZYTASZ
Japa Richie! |Tozier
FanfictionRatując Ben'a z opresji nie myślała o tym, że zostanie wplątana w odwieczną zagadkę Derry. #1 w derry 14.09.2018 #1 w eddie 1.09.2019 #1 w richie 28.04.2021