9

1.3K 73 8
                                    

Spojrzeli na siebie nie pewnie. Coś dziwnego wisiało w powietrzu pomiędzy nimi. Bowers zacisnęła mocno wargi wstając z podłogi. Pewnie ich zawiodła i stało się coś okropnego w tym starym domu. Pewnie Richie przyszedł tutaj by powiedzieć jej w twarz jak okropnie zrobiła i że nie chcą już się z nią przyjaźnić bo opuściła ich, a tego przyjaciele nie robią. Zaraz zaśmieje jej się w twarz mówiąc jak żałosna była, a ona wróci do brata z podkulonym ogonem. Pewnie troche zajmie jej udobruchanie brata i jego przyjaciół/pachołków ale w końcu jej wybaczą. Henry nie długo chował urazę w stosunku do niej. Będzie stała i patrzyła na to jak terroryzują dzieciaki pokroju frajerów i nic nie będzie mogła z tym zrobić. I tak nadwyrężyła jego zaufanie kiedy uratowała Ben'a. Ale czy mogłaby spojrzeć w lustro po tym wszystkim co zobaczy przez całe wakacje że świadomością, że nie pomogła.

Zmarszczyła brwi. Nie. Nie będzie mogła. Frajerzy dali jej poczucie przynależności. W tak krótkim czasie zdążyła się do nich przyzwyczaić i jeśli będzie musiała wejść do nawiedzonego domu by pokazać im pokazać, że nie jest jak swój brat to, do cholery, zrobi to. Żeby tylko nie było za późno.

Richie obserwował jej wewnętrze rozterki w ciszy. To był czas na jego wtrącenie. Przybliżył się, złapał jej twarz w swoje dłonie i delikatnie pocałował. Szybko odskoczył jak poparzony. Co było jednak jego, na zawsze jego pozostanie, a przypadło akurat na pierwszy pocałunek Isabell Bowers. Niebieskooka nic nie odpowiedziała. Złapała go za rękę i wybiegła z salonu gier. Szybko wsiadła na rower i popędziła w stronę ulicy Neibolt.

Na miejscu zauważyła jak Beverly, Bill i Eddie wchodzą do środka. Pewnie losowali słomki.

- Stać! - krzyknęła rozpaczliwie. Wyrwała Beverly jej słomkę z ręki z delikatnie popchnęła w stronę zejścia ze schodów. Richie westchnął i poszedł razem z Eddie'm i Bill'em za dziewczyną.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz