Reszta lipca minęła Isie i Richie'mu tak samo, dziewczyna wymakała się z domu i na rowerze jechała do salonu gier gdzie czekała na chłopaka, czasami przechodzili się po lesie zupełnie nie przejmując się czyhającym niebezpieczeństwem. Henry postanowił nie wspominać nic o tym wydarzeniu dając jej ostatnią szansę poprawy.
SIERPIEŃ
Tego dnia Isa nie mogła wyjść z domu bo zauważył ją Henry, siedziała więc obok Victora na krześle patrząc jak jej brat rozbija szklane butelki pistoletem ich ojca. Nie chciała psuć zabawy mówiąc o tym, że w każdej chwili może przyjść ich ojciec a Henry za dotykanie spluwy dostanie po głowie.
- Ustaw kolejny cel. - Henry wskazał na kota Isabell przez co dziewczyna się wzburzyła.
- To mój kot!
- Trzeba było się nie zadawać z tymi frajerami. Belch ustaw kota.
Już myślała, że o tym zapomniał i ruszą dalej. Najwyraźniej się przeliczyła. Nie miał dzisiaj humoru a biedy kot nawinął się przy puszkach. Nie chciała poświęcać Szaraka za świetne czasy. Chłopak niechętnie poszedł w stronę futrzaka.
- Belch przysięgam ci że jak dotkniesz tego kota to cie zajebie.
- Belch. - powiedział rozkazująco Henry.
- Henry! Dostaniesz następny! - chłopak kompletnie zignorował siostrę celując w kota który się wyrywał. - Po prostu go przytrzymaj. - Powiedział lekceważąco. Isa podbiegła do brata trącając jego rękę ku górze a pistolet wystrzelił.
- Chciałeś zabić mi kota! - krzyknęła brunetka rzucając się na Henry'ego z pięściami.
- Co tu się do cholery dzieje? - oonury, niski głos pana Bowersa sprowadził dzieci na ziemię.
- Henry, chciał zabić mi kota. - powiedziała dziewczyna, stojąc prawie na baczność bojąc się ojca.
- Isa do domu. - powiedział mężczyzna wskazując ręką na budynek za jego plecami.
Dziewczyna uderzyła z barku Belch'a który stał koło niej i poszła w stronę budynku, w ostatniej chwili skręciła na tyły budynku idąc po rower. Pedałowała zaciekle w stronę salonu gier, myśląc że jeszcze zastanie tam Richie'go. Oparła swój środek transportu o ścianę kina, inaczej znanego jako salon gier, i weszła do środka, na szczęście chłopak był przy swoim ulubionym automacie.
- Można? - zapytała opierając się o metalową ściankę ubóstwianego przez chłopaka przedmiotu.
- Nie. Czekam na kogoś. - odpowiedział nie patrząc w jej kierunku.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wrzuciła monetę na drugiego gracza. Czasami był tak pochłonięty grą, że nie był w stanie rozróżnić jej głosu z innymi natrętami chodzącymi obok automatu. Każdy chciał w to grać i tylko czekali aż ta dwójka odejdzie. Co zdarzało się dopiero późnym wieczorem.
- Głuchy jesteś mówię ci że na kogoś czekam! O, Bell już jesteś. Czekałem na ciebie.
- Z tego co słyszę mam sobie iść.
Zaśmiała się perliście po czym wróciła razem z Richie'm do gry. Po tym grali chyba dwie godziny z przerwami na nieprzyzwoite żarty okularnika i lekkie szturchnięcia ze strony Isy. Tozier i Bowers właśnie zamieniali się kolejkami gdyż uznali że nie ma sensu razem grać bo cały czas się popychali i wyzywali. Ich sielankowe zachowanie przerwał Bill
- R-richie! Isa! - zawołał gorączkowo wbiegając do salonu gier.
- Co nagle sobie o nas przypomniałeś? - Zapytała kąśliwie dziewczyna.
- Czego chcesz widzisz tego gościa udaje że to ty - oznajmił po czym razem z dziewczyną przybili piątkę.
- T-to Richie-e - oznajmił Bill.
- Co? - zapytali Bowers i Tozier razem z przekąsem.
- To Is-sa. To m-ma Beverly - obydwoje jak na zawołanie się odwrócili do jąkały przodem z przestrachem w oczach.
CZYTASZ
Japa Richie! |Tozier
FanfictionRatując Ben'a z opresji nie myślała o tym, że zostanie wplątana w odwieczną zagadkę Derry. #1 w derry 14.09.2018 #1 w eddie 1.09.2019 #1 w richie 28.04.2021