16

1K 56 7
                                    

Reszta lipca minęła Isie i Richie'mu tak samo, dziewczyna wymakała się z domu i na rowerze jechała do salonu gier gdzie czekała na chłopaka, czasami przechodzili się po lesie zupełnie nie przejmując się czyhającym niebezpieczeństwem. Henry postanowił nie wspominać nic o tym wydarzeniu dając jej ostatnią szansę poprawy.

SIERPIEŃ

Tego dnia Isa nie mogła wyjść z domu bo zauważył ją Henry, siedziała więc obok Victora na krześle patrząc jak jej brat rozbija szklane butelki pistoletem ich ojca. Nie chciała psuć zabawy mówiąc o tym, że w każdej chwili może przyjść ich ojciec a Henry za dotykanie spluwy dostanie po głowie.

- Ustaw kolejny cel. - Henry wskazał na kota Isabell przez co dziewczyna się wzburzyła.

- To mój kot!

- Trzeba było się nie zadawać z tymi frajerami. Belch ustaw kota.

Już myślała, że o tym zapomniał i ruszą dalej. Najwyraźniej się przeliczyła. Nie miał dzisiaj humoru a biedy kot nawinął się przy puszkach. Nie chciała poświęcać Szaraka za świetne czasy. Chłopak niechętnie poszedł w stronę futrzaka. 

- Belch przysięgam ci że jak dotkniesz tego kota to cie zajebie.

- Belch. - powiedział rozkazująco Henry.

- Henry! Dostaniesz następny! - chłopak kompletnie zignorował siostrę celując w kota który się wyrywał. - Po prostu go przytrzymaj. - Powiedział lekceważąco. Isa podbiegła do brata trącając jego rękę ku górze a pistolet wystrzelił.

- Chciałeś zabić mi kota! - krzyknęła brunetka rzucając się na Henry'ego z pięściami.

- Co tu się do cholery dzieje? - oonury, niski głos pana Bowersa sprowadził dzieci na ziemię.

- Henry, chciał zabić mi kota. - powiedziała dziewczyna, stojąc prawie na baczność bojąc się ojca.

- Isa do domu. - powiedział mężczyzna wskazując ręką na budynek za jego plecami.

Dziewczyna uderzyła z barku Belch'a który stał koło niej i poszła w stronę budynku, w ostatniej chwili skręciła na tyły budynku idąc po rower. Pedałowała zaciekle w stronę salonu gier, myśląc że jeszcze zastanie tam Richie'go. Oparła swój środek transportu o ścianę kina, inaczej znanego jako salon gier, i weszła do środka, na szczęście chłopak był przy swoim ulubionym automacie. 

- Można? - zapytała opierając się o metalową ściankę ubóstwianego przez chłopaka przedmiotu. 

- Nie. Czekam na kogoś. - odpowiedział nie patrząc w jej kierunku.

Dziewczyna wzruszyła ramionami i wrzuciła monetę na drugiego gracza. Czasami był tak pochłonięty grą, że nie był w stanie rozróżnić jej głosu z innymi natrętami chodzącymi obok automatu. Każdy chciał w to grać i tylko czekali aż ta dwójka odejdzie. Co zdarzało się dopiero późnym wieczorem.

- Głuchy jesteś mówię ci że na kogoś czekam! O, Bell już jesteś. Czekałem na ciebie.

- Z tego co słyszę mam sobie iść.

Zaśmiała się perliście po czym wróciła razem z Richie'm do gry. Po tym grali chyba dwie godziny z przerwami na nieprzyzwoite żarty okularnika i lekkie szturchnięcia ze strony Isy. Tozier i Bowers właśnie zamieniali się kolejkami gdyż uznali że nie ma sensu razem grać bo cały czas się popychali i wyzywali.  Ich sielankowe zachowanie przerwał Bill

- R-richie! Isa! - zawołał gorączkowo wbiegając do salonu gier.

- Co nagle sobie o nas przypomniałeś? - Zapytała kąśliwie dziewczyna.

- Czego chcesz widzisz tego gościa udaje że to ty - oznajmił po czym razem z dziewczyną przybili piątkę.

- T-to Richie-e - oznajmił Bill.

- Co? - zapytali Bowers i Tozier razem z przekąsem.

- To Is-sa. To m-ma Beverly - obydwoje jak na zawołanie się odwrócili do jąkały przodem z przestrachem w oczach.

Japa Richie! |TozierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz