🍊 5 🍊

232 18 0
                                    

Po godzinie jazdy samochodem dotarliśmy z Hosanem pod mój dom. Specjalnie wybrałam taką uczelnię, która znajdowała się prawie na drugim końcu miasta. Widząc ten znany mi budynek, w którym niegdyś przebywałam niczym więzień; wzdrygnęłam się. Poczułam, jak Hosan obejmuje mnie ramieniem. Popatrzyłam na niego, a na jego twarzy widniał pokrzepiający uśmiech. Nabrałam powietrza do płuc i powolnym krokiem skierowałam się do wejścia. Drzwi, jak zwykle, otworzył nam portier. Ujrzałam wnętrze znienawidzonego miejsca, a po chwili i znienawidzoną osobę. Dość niski ze względu na wiek, delikatnie przy tuszy mężczyzna, o siwych włosach, zimnych, piwnych oczach oraz idealnym zaroście. Ubrany, jak zawsze w granatowy, elegancki garnitur stanął niedaleko schodów. Uśmiechał się sztucznie, ponieważ inaczej nie umiał. Swoim jednym spojrzeniem był w stanie zamrozić każdego. 

 - SooJoo! - otworzył szeroko, aczkolwiek teatralnie ręce - Witaj w domu córeczko! 

 -Witaj – odparłam, z równie sztucznym uśmiechem - Chciałeś, abym przyjechała, więc jestem - dodałam.

-Od razu przechodzisz do sedna, jak twoja matka - pokręcił głową zrezygnowany - Bez powodu nie wysłałem po ciebie Hosana - stwierdził - Musimy rozmówić się, na kilka ważnych tematów. Najlepiej w cztery oczy, w moim gabinecie - nie czekając na reakcje z mojej strony, ruszył schodami na górę. Westchnęłam i rzuciłam okiem na Hosana, który delikatnie mnie popchnął. Podążałam za ojcem, jak skazaniec, którym byłam przez tyle lat. 

 Weszliśmy do znanego mi pomieszczenia. Nic się w nim nie zmieniło. Masywne drewniane biurko, stało na środku pokoju. Cała prawa ściana była zapełniona regałami, z jakimiś segregatorami, natomiast z lewej strony był malutki stoliczek z dwoma fotelami. Na ścianach wisiało kilka obrazów, a na podłodze leżał dywan. Całość pomieszczenia utrzymywała się w ciemnych kolorach. Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle przy nim, a mój ojciec zajął miejsce na przeciwko. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Wokół panowała nieskazitelna cisza. Owe milczenie zaczynało mi przeszkadzać i irytować. 

 - Powiesz mi w końcu, dlaczego mnie wezwałeś? - zapytałam zła ojca. Nie podobał mi się sposób, w jaki mnie traktował. Pragnęłam wolności i normalnych kontaktów międzyludzkich.

 -Grzeczniej - upomniał mnie - Jak na uczelni? - zapytał, jak normalny rodzic. 

 - Normalnie. Uczelnia jest doskonale wyposażona w niezbędny sprzęt. Wykładowcy w ciekawy sposób przedstawiają tematy. Nie mam powodów do narzekania - odpowiedziałam jak robot. 

-Mhm... - mruknął - Gdzie byłaś, zanim tu przyjechałaś? - włączył mu się tryb kontrolowania mnie. 

 - Byłam bezpieczna, to ci wystarczy - burknęłam. 

 -Odpowiadaj - warknął. 

 - Z koleżanką pochodziłam. Jestem pełnoletnia od pewnego czasu i nie muszę ci wszystkiego mówić. 

 -Masz po mnie przejąć firmę i majątek - powiedział poważnie - Muszę wiedzieć, czy się nie puszczasz - burknął cicho. 

 - Masz mnie za taką?! To szczyt wszystkiego! Ja chcę się zakochać i wyjść za mąż z miłości! Nie chcę firmy! Nie znam się na tym i nie interesuję się tym. Mam własne plany i marzenia! - podniosłam się, oburzona słowami ojca. 

 -Nie unoś się! Jestem twoim ojcem, żądam od ciebie szacunku - uderzył pięścią w biurko - Nie obchodzą mnie jakieś marzenia - warknął - Masz się teraz skupić na nauce... - dodał spokojniej - Hosan będzie do ciebie przyjeżdżał raz w tygodniu i kontrolował twoją naukę, jeśli nie będziesz sobie radzić koniec ze studiami i wracasz tutaj - oznajmił. 

 - Dobrze - powiedziałam i udałam się do drzwi. 

 Może i w papierach zapisany był jako mój ojciec, lecz dla mnie ten człowiek jest obcy i więcej ma w sobie z kamienia, niźli z ludzkiej natury. Wyszłam z jego gabinetu i zeszłam po schodach. Napotkałam zmartwiony wzrok Hosana. Odwróciłam się i skierowałam się do swojego dawnego pokoju. Wpatrując się w ścianę i leżąc na łóżku rozmyślałam, jak mogę uwolnić się od tego tyrana. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.

 Rankiem obudziłam się dość wcześnie. Wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki, żeby się umyć i ogólnie ogarnąć, gdyż nie zrobiłam tego poprzedniego dnia. Kiedy byłam już czysta powróciłam do swojego pokoju. Podeszłam do szafy, skąd wyjęłam czarne spodnie i moją ulubioną, białą koszulę. Szybko się przebrałam, zrobiłam makijaż i związałam włosy w niechlujnego koka. Wyszłam z pokoju i na korytarzu spotkałam Hosana.

 - Przepraszam, że nie wywiązałem się z obietnicy - powiedział - Jedziemy? 

 - Tak - odparłam smutno. 

 Udaliśmy się do samochodu. Chłopak odwiózł mnie do akademika, w którym byliśmy po godzinie. Wróciłam do pokoju, gdzie siedziała cała paczka, którą poznałam poprzedniego wieczora. Powiedziałam ciche "hej" i nie zwracając już na nich uwagi podeszłam do szafy, z której wyjęłam dresy i bluzę. Poszłam do łazienki, gdzie się przebrałam. Włosy rozpuściłam i rozczesałam, a następnie zaplotłam w warkocz. Wyszłam z pomieszczenia i napotkały mnie ciekawskie spojrzenia gości oraz mojej współlokatorki. 

  -Gdzie nam wczoraj uciekłaś? - zapytała z wyrzutem Boom. 

 - Musiałam jechać do domu - odpowiedziałam bez emocji, na pytanie koleżanki - To było pilne - dodałam.

 - Kto to jest? - zapytał Jungkook, patrząc na mojego przyjaciela. 

 -Jestem Hosan - odpowiedział chłopak z uśmiechem.

 -Dziś idziemy jeszcze raz, co nie? - bardziej stwierdziła Dongjae, nie poświęcając uwagi nowej osobie. 

 - Nie mogę, muszę uczyć się - burknęłam. Hosan może i nie podkablowałby mnie, ale kto wiedział, czy ojciec nie wynajął jeszcze kogoś.

 -Znowu się zaczyna - burknął Nam, kręcąc głową 

 - A ty zamknij się wreszcie i zajmij swoim życiem! Wiecznie komentujesz jakbyś, niczego innego nie miał do roboty! Nawet pewnie uniwersytetu na oczy nie widziałeś, dopóki nie zacząłeś się spotykać z Boom! - krzyknęłam, a wszyscy popatrzyli na mnie dużymi oczami.

 Chłopak zacisnął usta w wąską linię, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. -Teraz, to przesadziłaś - warknęła Dongjae i wybiegła za chłopakiem.

 -Dziękuję Hosan - uśmiechnęłam się do chłopaka -Możesz już iść? - zapytałam uprzejme. -Tak, już idę - podszedł do mnie i jak to miał w zwyczaju musnął moją skroń - Do zobaczenia - pożegnał się, potem wyszedł. 

 Usiadłam na łóżku i westchnęłam. Chłopak rozumiał, że jest mi ciężko, natomiast ta paczka nie mogła wiedzieć o moich problemach rodzinnych...

The SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz