🍊 22 🍊

224 13 0
                                    

<SooJoo prov.>

Kiedy doszłam do parku, poczułam chłód. To nie był najlepszy pomysł, żeby przyjść tu będąc chorą, ale nie miałam zamiaru rezygnować z przechadzki. Dokładniej opatuliłam się bluzą i schowałam ręce do kieszeni, a potem ruszyłam przed siebie. Myśli zaprzątał mi Jungkook, którego zachowania nie rozumiałam i nie wiedziałam, co nim kierowało. Jego nagła zmiana wzbudzała we mnie niepokój. Przecież mnie nienawidził, a teraz tak nagle mnie lubi? Wcześniej zimny, nieczuły, irytujący, wyzywał, a teraz martwił się, przytulał, głaskał, opiekował się. Coś było nie tak, a na dodatek, dał mi tą bluzę. Szukał mnie wczoraj i zaniósł pewnie do pokoju. Dzisiaj spałam wtulona w niego i co najgorsze - było mi dobrze. To było miłe i czułam się zupełnie inaczej, niż z Hosanem. Zaczynałam bać się samej siebie.

Zauważyłam również, że pomimo tego, że przyjaźniłam się z całą paczką, to nie do końca mnie akceptowali. Odeszłam od tego nad czym miałam się zastanowić...

Jungkook musiał mieć jakiś swój interes, chociaż... Czy aby na pewno? Spojrzałam na staw, po którym płynęły dwa łabędzie, widocznie parka, ponieważ z odpowiedniego ułożenia szyi, ich głowy utworzyły serduszko. Łabędzie łączą się w pary na całe życie. Chciałam i ja poczuć, jak to jest być przez kogoś kochaną. Niby Hosan mnie kocha, lecz jak siostrę, a ja jego jak brata. Pragnęłam  się zakochać... Westchnęłam i dalej spacerowałam. Jungkook, Jungkook, Jungkook... Ah, czemu nie mogłam pozbyć się myśli o nim?! Bycie razem... W tamtej chwili wydawało mi się to śmieszne, ponieważ żyliśmy w innych światach, które nic nie łączyło. Jungkook jest przystojny, jak każdy ma wady i zalety, na przykład był upierdliwy, jak się zawziął i uparł, nie odpuszczał, dopóki nie osiągnął obranego przez siebie celu. Nie znałam go za długo, lecz już dużo o nim wiedziałam. 

Nie chciałam nic im mówić o tym skąd pochodzę, czy wspominać o swojej rodzinie, która była iluzją dla obcych. Byłam interesem dla ojca, jego zabezpieczeniem. Chciałam utrzeć mu nosa i odpłacić się za te lata więzienia, bicia, upokarzania, rzeczowego traktowania! 
Zamyślona nie zwracałam uwagi na nic, co się działo wokół mnie. Usłyszałam krzyk, ktoś wołał moje imię. Ten głos... Jungkook? Nim zorientowałam się, co się dzieje wpadłam w ramiona Kooka, który mnie trzymał mocno. Znów czułam jego zapach. Powróciłam do rzeczywistości. Właśnie z dużą prędkością tuż obok nas przejechał dostawczak. Wystraszona spojrzałam na swojego wybawcę.

-C-co Ty robisz? - zająkałam się.

- Boże... To były sekundy - mówił cicho - Jak dobrze, że tu byłem i zdążyłem. Ten samochód mógł Cię potrącić - przytulił mnie mocniej i pogłaskał po plecach.

Stałam, jak sparaliżowana, nie wiedząc, co zrobić. Dziwnie się czułam z tym, że mnie przytulał, mimo iż było to bardzo przyjemne. Ciszę przetrwało moje nagłe kichnięcie. No tak, przecież chora, wyszłam na spacer....

- Wyszłaś chora?! I pozwolili ci na to?! Wracasz do łóżka i się kurujesz, moja droga! Natychmiast!

-Nie chcę tam iść - burknęłam odsuwając się od niego - I nie krzycz na mnie.

- Przepraszam Soo - westchnął i chwycił mnie za ręce - Czemu nie chcesz wracać? Jesteś chora.

-Puść mnie - pisnęłam - Tae mnie lizał! - dodałam.

- Lizał? - uniósł brew do góry i mnie objął - Czemu?

-Skąd mogę wiedzieć? - wyrwałam się mu - Przytuliłam go, a on polizał mój policzek i stwierdził, że musiał spróbować, czy dobrze smakuję - machałam rękoma.

- Uspokój się... Nie zapominajmy, że to Tae i on ma różne zwariowane pomysły.

-No, ale bez przesady... - wywróciłam oczami.

The SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz